Zakaz rozładunku przez kierowcę a trasy za granicę – Hiszpanie mają problem

Hiszpańskie firmy transportowe stanęły przed nietypowym problemem. Po tym jak w ich kraju wprowadzono zakaz wykonywania rozładunków przez kierowcę, przewoźnicy nie do końca wiedzą jak planować trasy międzynarodowe.

W założeniu zakaz miał obejmować transport na terenie Hiszpanii. Jak jednak twierdzi tamtejsze stowarzyszenie przewoźników chłodniczych (ATFRIE), powołując się na swój dział prawny, przepisy sformułowano w bardzo nieprecyzyjny sposób. W pełni możliwa jest więc interpretacja, w której pracownik hiszpańskiej firmy transportowej nie może wykonywać za- lub rozładunków także w innych krajach, w ramach transportu międzynarodowego. To zaś może stworzyć problem przy kontraktach z zagranicznymi zleceniodawcami, którzy nie znają takiego zakazu i nie posiadają odpowiedniego personelu do obsłużenia pojazdu.

Sprawa jest tym bardziej poważna, że przewoźnicy podlegają w ramach tych przepisów bardzo wysokim karom. Pierwsze przyłapanie na złamaniu powyższego zakazu ma kosztować od 4 do 6 tys. euro, a więc od 19 do 28 tys. złotych. Każda kolejna kara może natomiast wzrosnąć, do poziomu nawet 18 tys. euro, czyli 85 tys. złotych. Co więcej, karę może otrzymać nie tylko przewoźnik, ale też firma spedycyjna, czy nawet nadawca towaru.

Dla przypomnienia dodam, że hiszpańska nowość obejmuje osoby prowadzące pojazdy o DMC powyżej 7,5 tony. Jest to generalny zakaz wykonywania za- i rozładunków przez kierowcę, choć z licznymi wyjątkami, zależnymi od typu ciężarówki. Dalej tego typu pracę mogą wykonywać kierowcy cystern, pojazdów pomocy drogowej, autotransporterów, pojazdów przeprowadzkowych, pojazdów przewożących żywe zwierzęta, pojazdów z przesyłkami kurierskimi, pojazdów przewożących ładunki sypkie oraz pojazdów z ładunkami drobnicowymi, choć pod warunkiem, że przewoźnik wypłaci im za to dodatkowe wynagrodzenie, a także uwzględni to w rozliczeniu ze zleceniodawca ładunku.