
Nowe amerykańskie przepisy, całkowicie zakazujące prowadzenia ciężarówek przez osoby bez znajomości języka angielskiego, wywołały rozgłos na skalę światową. Jak natomiast Amerykanie zamierzają egzekwować wprowadzane zasady? Na to pytanie właśnie pojawiła się konkretna odpowiedź, w postaci zestawu wytycznych dla służb kontrolnych.
Przypomnę, że nowe amerykańskie prawo, zapowiedziane pod koniec kwietnia i wchodzące w życie już 25 czerwca, uczyni brak znajomości języka angielskiego prawną podstawą do nałożenia zakazu dalszego prowadzenia ciężarówki. Innymi słowy, każda transportowa kontrola, w ramach której kierowca okażę się osobą nieznającą języka angielskiego w mowie i czytaniu, zakończy się wykluczeniem tej osoby z dalszej jazdy i uziemieniem ciężarówki do czasu zorganizowania kierowcy zastępczego. Nie obejdzie się też bez finansowej kary. Oficjalnie Amerykanie tłumaczą, że ma to na celu poprawę bezpieczeństwa, związaną z faktem, że wiele tamtejszych znaków drogowych ma charakter tekstowy. Nieoficjalnie mówi się też o tym, że ma to uderzyć w firmy masowo ściągające do kraju hiszpańsko- lub rosyjskojęzycznych imigrantów, jeżdżących za niskie stawki i negatywnie wpływających na sytuację w transporcie.
Wracając natomiast do sprawy zapowiedzianej na wstępie – jak Amerykanie będą to nowe prawo egzekwować? Rządowa agencja FMCSA, odpowiedzialna za regulacje dla branży transportowej, opublikowała w ubiegłym tygodniu oficjalną instrukcję dla służb kontrolnych z całego kraju. Wyszczególniono w niej dwa etapy językowej weryfikacji kierowców.
Pierwszy etap to sprawdzenie znajomości języka w mowie. W tym przypadku służby zostały poinstruowane, by cały przebieg kontroli drogowej, ze wszystkimi poleceniami wydawanymi kierowcy, bezwzględnie odbywał się w języku angielskim. Wszystkie odpowiedzi udzielane przez kierowcę też muszą być w języku angielskim, a jednocześnie zastrzeżono, że kierowca nie może korzystać przy tym z żadnej formy pomocy. Jako elementy zakazane wyszczególniono: osoby tłumaczące, tłumaczenia telefoniczne, rozwiązania graficzne i urządzenia elektroniczne z programami tłumaczącymi.
Jeśli w powyższej sytuacji kierowca będzie miał problem z komunikacją, służby będą mogły zakazać mu dalszej jazdy, de facto wykluczając też z dalszego wykonywania zawodu. Jeśli natomiast poradzi sobie z etapem werbalnym, służby będą mogły przejść do weryfikacji umiejętności czytania. W tym przypadku funkcjonariuszom nakazano przeprowadzenie testu ze znajomości znaków drogowych, niczym na egzaminie na prawo jazdy. Mają być przy tym wykorzystywane zarówno znaki stałe, jak i informacje wyświetlane na elektronicznych tablicach, a szczególny nacisk zostanie oczywiście położony na wskazania o charakterze tekstowym.
Wynik kontroli zostanie uznany za pomyślny, jeśli kierowca będzie w stanie wyjaśnić na czym polega informacja zawarta na danym znaku lub danej tablicy. Oczywiście będzie musiał tego dokonać w języku angielskim, po raz kolejny bez udziału żadnych technik tłumaczących. Jeśli natomiast kierujący okaże się mieć problem z czytaniem w języku angielskim, nie będąc w stanie rozumieć któregoś z tekstowych znaków, służby będą mogły zakazać mu dalszej jazdy i dalszej pracy. W praktyce to też oznacza, że o powrocie do zawodu będzie mógł myśleć dopiero po poddaniu się nauce angielskiego i opanowaniu go w wyższym stopniu.
Poniżej, w formie przykładu, zamieszczam zdjęcia dwóch typowo amerykańskich tablic. Pierwsza z nich, zastosowana na autostradzie I-70 w stanie Kolorado, informuje kierowców ciężarówek, że stromy zjazd nadal się nie skończył, licząc jeszcze kolejne 1,5 mili. Druga, bardzo komplikowana tablica pochodzi natomiast z drogi stanowej nr 26 w Pensylwanii, wskazując kierowcy przebieg szczególnie niebezpiecznego odcinka, wyznaczając ograniczenie prędkości dla pojazdów powyżej 21 tys. funtów (9,5 tony) i informując o konieczności zatrzymania się na końcu zjazdu.