Wywożenie towaru z fabryk przez ciężarówki i przerzucanie na busy, czyli jak zakombinować za 200 złotych

mascott_przeladowane_witd_poznan_1

Kiedy mowa jest przeładowywanych pojazdach, bardzo często pojawiają się reakcje pod tytułem „wydawcy towaru też powinni tego pilnować”. Trudno się z tym nie zgodzić, wszak w wielu przypadkach odpowiednia polityka firmy pomogłaby wyeliminować rażące nadużycia. Niemniej smutna prawda jest też taka, że nawet i tego typu działania nie rozwiążą problemu w stu procentach. Zawsze może się bowiem znaleźć jakiś nieuczciwy przewoźnik, który poradzi sobie z obostrzeniami na załadunku.

Powszechnie znana jest sprawa „stonóg” do transportu kontenerów (zdjęcie poniżej), czyli naczep składających się z dwóch rozłącznych elementów. Dzięki temu ciężarówka może wywieźć z terminala dwa 20-stopowe kontenery, jeden po drugim, a następnie połączyć te dwie małe naczepy w jedną dużą i będąc kompletnie przeładowanym ruszyć w trasę. W tym tekście mowa będzie jednak o innej formie kombinacji z załadunkiem, stosowanej wśród właścicieli znacznie lżejszych pojazdów – popularnych busów lub ewentualnie małych solówek.

witd_bydgoszcz_scania_kontenery_65_ton

Dla przykładu, jest w Poznaniu fabryka opon, która nie zezwala na wyjeżdżanie w trasy przeładowanych pojazdów. Jeśli więc ktoś przyjedzie tam na przykład samochodem dostawczym z 500-kilogramową ładownością i będzie chciał zabrać tonowy ładunek, pracownicy firmy odmówią wypuszczenia go w trasę. Z punktu widzenia uczciwych przewoźników coś takiego jest oczywiście sprawą godną pochwały. Jest też jednak pewien efekt uboczny, w postaci kombinacji, które organizowane są przy użyciu internetu. Dla przykładu, wczoraj, na popularnej giełdzie transportowej, zdesperowany przewoźnik oferował 200 złotych dla osoby, która wjedzie do opisywanej fabryki, pobierze tam 600-kilogramowy ładunek i kilometr dalej przeładuje ten towar na jego samochód. Można się domyślać, że ogłoszenie wystawiła firma zamierzająca zabrać ten towar na doładunek. A że w danym samochodzie było już coś ciężkiego załadowane, to dodatkowe 600 kilogramów przekroczyłoby normy i fabryka nie zezwoliłaby na wyjechanie tak w trasę.

Tego typu oferty, bardzo często wyceniane właśnie na 200 złotych, są niestety normą. Udało mi się nawet porozmawiać z przewoźnikiem, który miał swego czasu okazję skorzystać z takiej szybkiej oferty, wywożąc ze wspomnianej fabryki ładunek dla innej firmy. Było to 16 m3 opon, ważących około 2 ton i przeznaczonych dla odbiorcy z Włoch. Z fabryki opony wyjechały ciężarówką o ładowności około 4-tonowej, natomiast na pobliskim parkingu odebrał je rzeczywisty zleceniobiorca. Jak się okazało, zażyczył on sobie przeładowanie tych opon do dwóch samochodów dostawczych do transportu międzynarodowego, które miały na sobie już inny, zasadniczy ładunek. Było to więc nic innego jak typowy doładunek, oczywiście powodujący przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej.

Od tego samego przewoźnika usłyszałem zresztą podobną historię, z ładunkiem paszy wyprodukowanej nieopodal Gniezna. Były to jedynie trzy palety, ale ważące aż 3,5 tony i przeznaczone dla odbiorcy na Słowacji. Czym natomiast przyjechał człowiek, który zlecił wywiezienie tego ładunku z fabryki, zamierzał przeładować go do siebie i udać się tak na Słowację? Fiatem Ducato…

Źródło zdjęć: WITD Poznań, WITD Bydgoszcz