Wysłali ciężarówki na przeładunek pod okiem policji – jedną na oleju opałowym, drugą z „wyłącznikiem”

Dwóch polskich przewoźników wykazało się nietypową formą odwagi. Pierwszy z nich wpadł na korzystaniu z oleju opałowego, drugi na manipulowaniu tachografem. Gdy natomiast wysłali dodatkowe ciężarówki, celem przejęcia ładunków, zarzuty się powtórzyły.

Pierwsza taka sprawa miała miejsce w Niemczech, 26 listopada. W okolicach Wilsdruff, na autostradzie A4, policja zatrzymała do kontroli polską ciężarówkę. Przy kontroli okazało się, że cyfrowy tachograf został wyposażony w tak zwany „wyłącznik”. Ciężarówkę sprowadzono więc do specjalistycznego warsztatu, który miał przywrócić tachograf do legalnego stanu.

By ładunek nie musiał tkwić z ciężarówką w warsztacie, przewoźnik wysłał dodatkowy zestaw. Pojechał on do Niemiec i stawił się na przeładunku, a przy okazji Niemcy poddali go kontroli. Okazało się przy tym, że również i ten pojazd otrzymał nielegalną modyfikację tachografu.

Na poczet przyszłej kary, przewoźnik musiał wpłacić 17,5 tys. euro. Ponadto finansowych konsekwencji mogą się też spodziewać kierowcy.

Tymczasem w Polsce, na drodze krajowej nr 73 nieopodal Buska-Zdroju, inny przewoźnik zaliczył podwójną wpadkę z olejem opałowym. Najpierw, w nocy z wtorku na środę, jego Renault Magnum z naczepą wpadło do rowu. Pojazd uszkodził sobie przy tym zbiornik paliwa, a policjanci zauważyli wyciekającą z niego czerwoną ciecz.

Również i ten przewoźnik wysłał dodatkowy zestaw, by dokonać przeładunku. Wraz z ciężarówką przyjechał nawet właściciel firmy, a przy okazji na miejscu pojawili się funkcjonariusze Świętokrzyskiego Urzędu Celno-Skarbowego. Ci ostatni mieli zweryfikować podejrzenia wobec paliwa znajdującego się w rozbitym ciągniku. Przy okazji postanowili sprawdzić też Volvo, które przyjechało pod odbiór towaru. Efekt był zaś taki, że w „Magnumce” znaleźli 1000 litrów oleju opałowego, a w FH-aczu kolejne 700.

Firma transportowa, do której należały oba pojazdy, stanie się teraz obiektem dochodzenia. Przeprowadzi je Urząd Celno-Skarbowy, więc można spodziewać się niemałych konsekwencji finansowych.

Zdjęcia opublikowane przez KPP Busko-Zdrój: