Wyrok po wypadku w „martwym polu” – kwestia 10 sekund i ograniczenia do 5-8 km/h

Bardzo specyficzne, niemieckie przepisy, ograniczające prędkość skręcających ciężarówek do tak zwanego „tempa marszu”, po raz kolejny odegrały swoją rolę w procesie sądowym. Tym razem wymieniano je przy wyroku skazującym 68-letniego kierowcę ciężarówki, w następstwie śmiertelnego wypadku z Hamburga, do którego doszło w sierpniu ubiegłego roku.

Wyjątkowo doświadczony kierowca, wykonujący swój zawód nieprzerwanie od 1980 roku, prowadził w dniu wypadku Scanię serii S z żurawiem hydraulicznym i centralnoosiową przyczepą. Ciężarówka miała rozładować się na jednej z hamburskich budów, ale remontowane ulice utrudniały dotarcie do celu. Dlatego kierowca wpadł na pomysł odpięcia przyczepy, chcąc pozostawić ją na parkingu i udać się na rozładunek samym podwoziem. Stąd też decyzja o skręceniu na plac pod supermarketem, przecinając przy tym drogę rowerową oraz chodnik, a przy okazji też ignorując zakaz ruchu dla samochodów ciężarowych powyżej 3,5 tony.

Niestety, w czasie wykonywania tego manewru ciężarówka zderzyła się z 15-letnim rowerzystą, poruszającym się po drodze rowerowej. Nastolatek dostał się pod przednie prawe koło pojazdu, natychmiast odnosząc śmiertelne obrażenia. Za to kierowca początkowo nie zdawał sobie sprawy z zaistniałej tragedii, gdyż wszystko rozegrało się w najbardziej newralgicznym fragmencie „martwego pola”, przy mocno ograniczonej widoczności. Ponadto Scania nie była wyposażona ani w boczny radar, ani w narożnikową kamerę. Dlatego ciężarówka zatrzymała się dopiero w następnie sygnałów, które pokazali kierowcy przypadkowi świadkowie zdarzenia.

Zdjęcia z miejsce zdarzenia:

Dojazd do miejsca zdarzenia:

Gdy kierowca opuścił swoją kabinę i zobaczył martwego 15-latka, doznał głębokiego szoku. Do tego stopnia, że tuż po wypadku sam zgłosił się na czteromiesięczną terapię w szpitalu psychiatrycznym. Za to w miniony czwartek, a więc nieco ponad rok po tragedii, sąd z okręgu Hamburg-Altona wydał wyrok skazujący mężczyznę za nieumyślne spowodowanie śmierci. Kara opiewa na 2500 euro grzywny, 2 miesiące zakazu prowadzenia i zawieszone 10 miesięcy pozbawienia wolności (pod warunkiem niepopełnienia dalszych przestępstw).

W trakcie procesu 68-latek tłumaczył, że po prostu nie widział nadjeżdżającego rowerzysty, całkowicie mając go „w martwym polu”. Podkreślił też, że z odpowiednim wyprzedzeniem włączył kierunkowskaz, a także spoglądał w prawe lusterka. Prokurator wskazał jednak szereg okoliczności obciążających, które skutkowały skazaniem kierowcy. Eksperci wyliczyli, że ścieżka rowerowa była widoczna w prawym lusterku przez co najmniej 10 sekund, więc wtedy kierowca powinien był zauważyć rowerzystę. Podkreślono też, że ciężarówka wjeżdżała na parking objęty zakazem tonażowym, a ponadto złamała ograniczenie prędkości, wymienione już na wstępie artykułu. Ustalono, że w momencie wykonywania manewru pojazd rozwijał między 8 a 11 km/h, podczas gdy niemieckie prawo nakłada na ciężarówki w terenie zabudowanym zakaz skręcania w prawo szybciej niż z „tempem marszu”, określanym na około 5-8 km/h.

To już kolejny wyrok, w którym kwestia „tempa marszu” odegrała znaczenie. Poprzednią taką sprawę opisywałem tutaj: Szalik na szybie i przekroczenie „prędkości marszu” – wyrok dla kierowcy ciężarówki.