Wykazał w sądzie, że policjanci źle zmierzyli prędkość – dostał mniejszy mandat i chce odszkodowania

torun_zly_pomiar_predkosci

Kolejny polski kierowca wygrał w sądzie z „drogówką”. Udowodnił on, że nie jechał aż tak szybko, jak wskazał radar, a ponadto oczekuje finansowego odszkodowania za bezpodstawne zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące.

Jak podał lokalny serwis „Dzień Dobry Toruń”, wszystko dotyczy wydarzeń z 19 września 2016 roku. Kierowca Lancii Delta miał wówczas jechać średnio 126 km/h na odcinku z ograniczeniem do 70 km/h. A że miało to miejsce w terenie zabudowanym, oprócz mandatu otrzymał też karę w postaci zatrzymania prawa jazdy na okres trzech miesięcy.

Mężczyzna nie zgodził się z pomiarem i nie przyjął mandatu. Teraz natomiast wykazał w sądzie, że pomiaru dokonano w sposób nieprawidłowy. Sprawa była zresztą bardzo prosta – kierowca Lancii zwrócił uwagę, że jego samochód wyraźnie powiększał się w kadrze, a więc odległość między nim a radiowozem znacząco się zmniejszała. To niezgodne z instrukcją użycia radaru, a więc pomiar nie mógł zostać uznany za prawidłowy.

Jednocześnie biegły sądowy nie zdołał wykazać, że Lancia jechała aż tak szybko, jak twierdzili policjanci. W oparciu o nagranie mógł on jedynie oszacować, że auto osiągało co najmniej 99 km/h. Do takiej też wersji musiał się więc zastosować sąd.

Efekt? Zamiast mandatu w wysokości 400 lub 500 złotych, mężczyzna zapłacił tylko 200 złotych. Ponadto zatrzymanie prawa jazdy można określić bezprawnym i dlatego też kierowca chce otrzymać odszkodowanie. Kwota roszczeń niestety nie została podana do publicznej wiadomości. W każdym razie ma tutaj chodzić o zadośćuczynienie za około 6 tys. kilometrów pokonanych bez możliwości prowadzenia samochodu, a także konieczność odwołania 11 zabiegów rehabilitacyjnych.