Wspomnienia z trasy do Iranu w barwach PEKAES Warszawa – wstęp

fiat_190nc_pekaes_warszawa

Po naszej prawej stronie można zobaczyć Pana Adama. Samochód w tle to Fiat 190 NC.

Panowie i Panie, mam zaszczyt przedstawić Wam Pana Adama Frąckowiaka, byłego kierowcę w firmie PEKAES Warszawa. Pan Adam przez kilka lat pracował w transporcie drogowym na Bliski Wschód, spisując przy okazji swoje wspomnienia, a także zachowując kilka kolorowych fotografii. Teraz wspomnienia te, w kilkudziesięciu odcinkach, będą publikowane na 40ton.net. Znajdziecie je bardzo łatwo – na stronie głównej, między menu a listą najnowszych artykułów, będzie widoczna dużą fotografia Fiata 190 NC, którym Pan Adam jeździł między innymi do Iranu. Po kliknięciu na tę fotografię, nastąpi przekierowanie do specjalnego działu właśnie ze wspomnieniami naszego bohatera.

Część z Was może znać opowiadania Pana Adama z Niezależnego Forum Nowego Tomyśla. To zresztą dzięki pomocy Pana Przemysława Mierzejewskiego, administratora tego forum, udało mi się skontaktować z Panem Adamem, za co jestem oczywiście niezmiernie wdzięczny. Trzeba tutaj jednak zaznaczyć, że opowiadania, które przeczytacie na 40ton.net, mogą nieco różnić się od tekstów z forum-nowytomysl.pl, będąc wzbogaconym o kilka nowych elementów, refleksji, tudzież szczegółów. Już dziś mogę zaprosić Was do lektury pierwszych sześciu odcinków. Wcześniej chciałbym jednak zaprezentować wstęp, w którym Pan Adam Frąckowiak przedstawia swoją własną osobę.

Nazywam się Adam Frąckowiak, od urodzenia jestem mieszkańcem Nowego Tomyśla i obecnie mam 69 lat.

Jeszcze jako młody chłopak marzyłem aby zostać kierowcą . Teraz tak myślę, że chyba miałem ten bakcyl w sobie. Zaraz po wojnie, w latach 50-tych jako dziecko poznawałem kto jakim samochodem jedzie. Nadmienię tylko, że mieszkałem na ulicy Walki Młodych 10 (obecnie ulica Długa), w domu, który graniczył z Powiatowym Związkiem Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Zakład ten posiadał takie samochody jak 6-tonowy Sauer diesel, którym jeździł pan Bryza, czy dwa 3,5-tonowe Mercedesy diesel, z którymi jeździli panowie Bojke i Sadowski. Studebakerem jeździł pan Norek, Chevroletem pan Marczyński, Ford Canada pan Drążkowiak. Nie patrząc przez okno poznawałem po mruczeniu silnika i wiedziałem co to za samochód oraz kto nim jedzie – moja mama wielokrotnie to później wspominała. Na terenie tego samego zakładu stał wojskowy terenowy Willys, bez przykrycia, o bardzo szerokich oponach. Jak tylko była okazja to w nim przesiadywałem i jechałem swoją wyobraźnią. Takie były początki moich młodzieńczych lat z motoryzacją. Muzykantem nie zostałem, ale kierowcą byłem.

Na początku była nauka zawodu jako mechanik samochodowy, zajmując się lokalnymi ciężarówkami. Właśnie w PZGS-ie był Star 20 z czterobiegową skrzynią biegów i z wylewanymi panewkami korbowodowymi. Był to Star 20 z pierwszej serii. No i Stary nowszej generacji, czyli Stary 25 już z pięciobiegową skrzynią biegów plus wsteczny bieg. Były także Lubliny o ładowności 2,5 tony z silnikiem sześciocylindrowym benzynowym. W międzyczasie zrobiłem pierwsze prawo jazdy na motocykl i samochód osobowy. A był to rok 1964.

Po zakończeniu nauki w 1965 roku zostałem kierowcą w tym zakładzie, gdzie prezesem był Florian Ślósarski. Jeździłem Warszawą M20 o numerach rejestracyjnych PF 37 51. W latach 1966-68  była zasadnicza służba wojskowa w Gorzowie Wlkp. na górce, w saperach. No i po ślubie w 1969 roku, mieszkając w Zbąszyniu w małym pokoiku na poddaszu, pewnego zimowego wieczoru usłyszałem opowiadanie kierowców pracujących w PEKAES Warszawa. Kierowcy Ci  opowiadali o swoich przeżyciach jeżdżąc do Niemiec, Francji, Belgi, Holandii. No i wówczas tak zamarzyłem aby pracować w takiej firmie. Warunkiem jednak było posiadanie tzw. pierwszej kategorii prawa jazdy.

Pierwszą kategorię uzyskałem w 1971 roku. Żyjąc w województwie poznańskim obowiązywały takie zasady, że aby pracować w PEKAES Warszawa, trzeba było pracować najpierw w którymś z poznańskich PKS-ów, w I oddziale autobusowym lub w II albo III oddziale towarowym. Wówczas dyrekcja wojewódzka, oczywiście w swoim uznaniu, kierowała dokumenty do PEKAES Warszawa, czyli do Błonia. W związku z tym w 1976 roku rozpocząłem pracę w oddziale III na ulicy Towarowej w Poznaniu , jeżdżąc nowym Starem 200 z przyczepą. W 1978 roku zdałem egzamin i rozpocząłem kurs jednomiesięczny w Błoniu,  po czym zdałem egzamin upoważniający do pracy w przewozach międzynarodowych.

Pracę w PEKAES Warszawa rozpocząłem w sierpniu 1980 roku w Śremie. Po odbyciu przeszkolenia na warsztacie, celem zapoznania się z budową samochodu, odbyłem kilkanaście obowiązkowych jazd po kraju jeżdżąc samochodami marki Fiat 190 NC. Były to trasy z przyczepą, chłodnią lub naczepą pod plandeką. Takie to były wówczas czasy. No i po tym przeszkoleniu otrzymałem chłodnię, a kolega, który jeździł dotychczas autobusem otrzymał samochód z przyczepą. Po tym przydzieleniu kolega zrobił  straszny lament i prosił dyrektora o zmianę samochodu. Ja byłem przyzwyczajony do jazdy z przyczepą, a  przyznana mi chłodnia też mi nie bardzo  odpowiadała. Więc za zgodą dyrektora zamieniliśmy się samochodami. No i tak rozpoczęła się moja praca w PEKAES Warszawa z zajezdnią w Śremie.

Wbrew opowiadaniom niektórych kierowców którzy nie chcieli znać Bliskiego Wschodu, ja jednak zdecydowałem się na kierunek bliskowschodni, i nie żałowałem, bo miałem  inne niż dotychczasowe przeżycia. Lubiłem poznawać inny świat, którego  dotychczas nie znałem. Po ładunki jeździłem  na Zachód, wywożąc nasz krajowy towar, a tam ładowałem się na Bliski Wschód. Ładunki były z Niemiec, Francji, Belgi, Holandii, ale i bywały także z kraju, gdyż budowaliśmy drogi i inne budowle w Iraku lub Syrii. Ładunki były różne: od zamkniętych skrzyń, po lufy armatnie. Z tonażem to też bywało rożnie, na listach przewozowych CMR było wpisane 23 tony a wjeżdżając na wagę w Turcji okazywało się, że samochód był przeładowany niekiedy nawet o 5 ton no i wówczas płaciło się karę za przeładunek, oczywiście na koszt firmy.

Samochód miał silnik V8 o mocy 330 KM, bez turbosprężarki. Skrzynie biegów były bardzo mocne, miały cztery małe biegi i cztery biegi duże plus po półbiegi. Nie było w tym wszystkim synchronizatorów, więc aby zejść o jeden bieg niżej trzeba było zrobić tzw. przegazówkę. Samochód ten osiągał szybkość maksymalną 95 km/godz. i jeździłem nim przez pięć lat, bardzo go sobie chwaląc. Miał wolną główkę, czyli niższe przełożenie na tylnym moście, dzięki czemu dobrze wjeżdżał na wzniesienia. Miał też naturalną moc i pozwalał bezpiecznie zjeżdżać z gór, będąc w tym lepszym od takich samochodów jak Volvo, Renault ,czy Mercedes. Co do wyposażenia wewnętrznego w kabinie to Fiat bezsprzecznie nie był luksusowy. Do tego jeżdżąc tym samochodem trzeba było mieć szoferskie ucho, aby zredukować na niższy bieg bez zgrzytu skrzyni biegów. Awarie zdarzały się, jak we wszystkich samochodach.

W 1985 roku byłem wraz z innymi kolegami w Turynie po odbiór nowego samochodu Fiat IVECO . Ten samochód to był już innej generacji, był lepiej wyposażony i kabina miała między innymi Webasto z ustawieniem ogrzewania na wyznaczoną godzinę. Wnętrze kabiny było bardziej estetyczne. Samochód ten posiadał też podnoszoną trzecią oś, co było bardzo przydatne w górach, przy podjazdach lub zjazdach. Jak na owe czasy był to też samochód bardzo szybki – jechałem nim 125 km/godz. Ładowność Fiata IVECO wynosiła 11 ton, zaś przyczepy 12 ton, co było bardziej zrównoważone – dla porównania Fiat 190 NC miał ładowności 7 ton, a przyczepa 16 ton. Jeśli dodamy do tego 6 ton masy własnej przyczepy, można sobie wyobrazić jaki ciężar musiał być wciągnięty na górę i jaki ciężar spychał ciężarówkę z góry. Hamulec górski w wielu przypadkach nie był przydatny gdyż, przy bardzo długich zjazdach po prostu się palił.

W 1984 roku żona otworzyła zakład produkcji folii i ceraty, a ja w 1986 roku zakończyłem pracę w PEKAES Warszawa, przejechawszy w mojej karierze już ponad 3 miliony kilometrów bez wypadku. Przeszedłem na rentę i zająłem się własną działalnością. Z czasem jako pierwszy w Polsce opatentowałem rozporowe baseny kąpielowe dla dzieci. W 2002 roku zostałem ławnikiem Sądu Rejonowego w Nowym Tomyślu, w latach 2006-2014 byłem członkiem Rady Miejskiej, a od 2011 roku jestem na emeryturze. Niemniej w życiu społecznym nadal jestem aktywny i pomagam synowi  w prowadzeniu działalności gospodarczej.


Pierwszy odcinek: Wspomnienia z trasy do Iranu w barwach PEKAES Warszawa – część 1