Wspomnienia z trasy do Iranu w barwach PEKAES Warszawa – część 36

Marzenia się spełniają – Wspomnienia z pierwszej jazdy do Iranu

Część 36

5 luty, sobota

Bardzo dobrze mi się dzisiaj spało. Obudził mnie budzik, który ustawiony był na godzinę dziewiątą. Jeszcze tak leżąc w tym ciepłym śpiworze, tak sobie myślę: jak to jest już dobrze że nie ma tych mrozów i tych zaśnieżonych dróg. Teraz tak patrząc z perspektywy czasu to znowu była nowa szkoła życia. Jadąc w te mrozy bez sprawnego silniczka od nawiewu można było sprawdzić trudy bycia i przeżycia w tak skrajnych warunkach. Człowiek to istota która powinna myśleć. Wzorując się na naszych rodakach wywiezionych na Sybir czy do Kazachstanu. Tym bardziej że byli to ludzie którzy zostali wywiezieni z całymi rodzinami a tym bardziej że były tam również małe dzieci. Słuchając nieraz tych opowieści od ludzi, którzy to przeżyli, to można było tylko sobie wyobrazić, a nie przeżywając takich skrajnych trudności. Wydawało to się nieprawdopodobne, co Ci ludzie przeżyli. Teraz tak sobie leżąc w tym ciepłym śpiworze, wyspany, nie mając żadnych problemów, mogę się cieszyć . Ale Ci ludzie, a zwłaszcza będąc z dziećmi w tamtych czasach, to był horror. Trochę się tak rozmyśliłem, leżąc sobie w tym ciepłym worku. Słońce przez szybę grzeje i jest ciepło w kabinie. Dziwię się, że Władek jeszcze nie puka do moich drzwi. Widocznie jemu też dobrze się leży w tych ciepłych betach. Teraz jest fajnie, że człowiek może sobie tak poleniuchować po tych kilku tygodniach sporego wysiłku, przejeżdżając przez te oblodzone i zaśnieżone drogi oraz przeżywając tak niskie temperatury. Takiego wysiłku i takich trudnych warunków to się nikt z nas nie spodziewał. Patrzę na zegarek jest godzina 9.40. I tak sobie myślę że czas na powolne wstawanie. Dosyć tego leniuchowania. Po chwili słyszę głos Władka: „Adam a Ty jeszcze śpisz?!”. No i odezwałem się, że już nie śpię i zaraz wstaję. Po chwili Władek mówi, że pójdziemy umyć się i ogolić do umywalni zakładowej. Tak może być, teraz mamy naprawdę wygodę i możemy z niej skorzystać mając dzisiaj tyle czasu. Wchodząc przez portiernię na teren zakładu, pytamy się portiera czy możemy skorzystać z umywalni. Oczywiście że możemy. Jugosłowiański portier nie miał żadnych problemów i z życzliwością pokazał nam gdzie i z czego możemy skorzystać. Po ogoleniu i wykąpaniu się wypraliśmy jeszcze koszule i spodnie, które były mocno zabrudzone. A że pogoda była ładna, to porozwieszaliśmy te nasze pranie na sznurku między samochodami. Władek jako sprawdzony kucharz uszykował śniadanie, ugotował makaron, dorobił sos z usmażonym mięsem ze słoika oraz bardzo dobre jugosłowiańskie kiszone ogórki. Śniadanie było bardzo dobre. Po tym śniadaniu musieliśmy się trochę zrelaksować, układając się na fotelach na pół leżąc. Słońce nam już mocno przygrzewało przez przednią szybę, a przed nami roztaczały się piękne widoki. Zbocza gór porośnięta są jakąś inną odmianą sosny. Po około pół godzinnym leżakowaniu postanowiliśmy że trzeba zabrać się za porządki w swoich kabinach, bo było trochę bałaganu który trzeba wysprzątać po tej irańskiej wyprawie. Po zrobieniu porządków w kabinie zaraz zrobiło się jaśniej i przyjemniej. Teraz zabrałem się do spisywania zaległych wspomnień. Władek mi towarzyszył siedząc w kabinie i drzemiąc na fotelu. Był bardzo zadowolony, że nie musiał siedzieć sam, oczekując na poniedziałkowy załadunek. Po tej małej drzemce Władek zaproponował abyśmy poszli na portiernię i pogadali z portierem o produkcji produkowanych tutaj akumulatorów. Tak też zrobiliśmy. Zabraliśmy kawę, swoje kubki i poszliśmy na portiernię. Był już inny portier ale również bardzo życzliwy i sympatyczny. Zrobiliśmy kawę i pogawędziliśmy. Można było się dość dobrze dogadać po polsku i jugosłowiańsku. Produkcja dzisiaj była tylko do godziny 14.00. Prawdopodobnie Władek będzie załadowany dopiero w poniedziałek popołudniu gdyż nie zdążą wyprodukować całej ilości akumulatorów przeznaczonych na eksport do Polski. I tak dochodzi godzina 18.00. Czas na małą kolację. Dzisiaj już nic nie będę pisał. Jutro będę miał cały dzień na pisanie. Poszliśmy spać o 18.30.


Autorem tekstu jest Adam Frąckowiak, którego osobę przedstawiałem we wstępie dostępnym TUTAJ. Seria tekstów o transporcie do Iranu powstaje dzięki pomocy Niezależnego Forum Nowego Tomyśla i okolic.


Kolejny odcinek – TUTAJ

Poprzednie odcinki – TUTAJ