Współwłaściciel firmy doradczej wsiadł na 3 dni za kierownicę, poznając transport na własnej skórze

Katowickie Trans-Fusion to przedsiębiorstwo o charakterze doradczym, specjalizujące się we wspieraniu przewoźników w kontaktach z firmami spedycyjnymi. I choć działalność ta nie przewiduje wykonywania transportów, jeden ze współwłaścicieli firmy spędził ostatnio trzy dni za kierownicą, poznając codzienne życie „busiarza”.

Operację tę prowadzono z trzech powodów. Po pierwsze, firma postanowiła przekazać środki na cel charytatywny. Po drugie, Trans-Fusion chciało pokazać potencjalnym klientom, że zna transport nie tylko z teorii, ale także z praktyki. Po trzecie zaś, chciano doświadczyć bezpośredniego kontaktu z pracą kierowcy, poznając jak ciężki jest to kawałek chleba.

Aby wszystko zrealizować, firma skorzystała z pomocy jednego ze swoich klientów – przewoźnika RK Trans z Piławy Dolnej, który specjalizuje się w transporcie autami do 3,5 tony. Wybór takiej grupy tonażowej był konieczny, aby tymczasowy kierowca nie musiał posiadać zawodowych kategorii prawa jazdy.

Kierowcą tym był zaś pan Patrick Kowalski – wspomniany współwłaściciel Trans-Fusion. Przez trzy dni wykonywał on przewozy ekspresowe, ruszając z Piławy Dolnej i zajeżdżając do Bydgoszczy, Hanoweru, Hradec Kralove, Berlina oraz Świdnicy. Jego środkiem transportu było Iveco Daily z dachową kabiną sypialną, 180-konnym silnikiem oraz 8-biegową, automatyczną skrzynią biegów Hi-Matic. Łączny przejechany dystans wyniósł zaś 2,5 tys. kilometrów.

Oczywiście 3 dni to niedużo. Wystarczyło jednak, by poznać czym jest transportowa gonitwa z czasem, odczuwalna zwłaszcza w przewozach ekspresowych. Od razu pojawił się też wniosek, że warunki pracy kierowcy oraz jego zmęczenie to kwestie niezmiernie istotne przy wzajemnej współpracy przewoźnika oraz spedycji. Niby rzecz oczywista, choć nierzadko trzeba to przypomnieć.

Ponadto w ciągu tych trzech dni udało się „na czysto” zarobić nieco ponad 600 złotych. Trans-Fusion zwiększyło tę kwotę do pełnego tysiąca i przekazało ją Rzeszowskim Zakładom Ortopedycznym, jako pomoc dla osób oczekujących na protezy.

Skąd ten cel? Sam pan Kowalski uległ w przeszłości wypadkowi motocyklowemu, tracąc przy tym prawą nogę. Doskonale zdaje sobie więc sprawę, jak istotna dla codziennego funkcjonowania może być dobra proteza. Trzy dni za kierownicą oraz przy za- i rozładunkach potwierdzają zresztą, że dzięki pomocy ortopedów można wrócić do pełnej sprawności.