Współczesna wyprawa Jelczem do Nepalu – historyczny projekt na 2020 rok szuka finansowego wsparcia

Pamiętacie historię o wyprawie Jelczem do Nepalu? Polska ciężarówka dotarła wówczas aż w Himalaje, pokonując 8 tys. kilometrów w jedną stronę. Ciężarówka przewoziła 8 ton sprzętu, który został wykorzystany w zimowej wyprawie na Mount Everest. Wyprawie, która zakończyła się sukcesem, współtworząc tak zwaną „złotą erę polskiego himalaizmu”.

Na przełomie lat 70-tych oraz 80-tych wyjazdów tego typu było więcej. Uczestniczyły w nich Jelcze typu 315 oraz 316, będące zupełnie seryjnymi pojazdami. Wszystko pozostawiło po sobie wyjątkowe zdjęcia, a także niesamowite opowieści kierowców. Z tymi ostatnimi możecie zapoznać się na poniższym filmie, a także w wywiadzie dostępnym tutaj.

Dlaczego natomiast do tego tematu wracam? Otóż w Polsce właśnie rozpoczyna się piękny projekt. To inicjatywa pod hasłem „Jelczem w Himalaje”, w ramach której zrekonstruowana ciężarówka ruszy śladami wypraw sprzed 40 lat. Przejazd ma wystartować już w przyszłym roku i jak zapowiadają twórcy, będzie to jeżdżący pomnik złotej ery dla polskiej wspinaczki.

Poza upamiętnieniem historii, przejazd ma też mieć charakter charytatywny. W zabudowie ciężarówki znajdą się dary dla ofiar trzęsienia ziemi w Nepalu. Trafią one do miasta Kathmand, które szczególnie mocno ucierpiało w tej katastrofie. Na ciężarówce pojawi się też specjalna, pamiątkowa tablica, przewidująca między innymi nazwiska darczyńców.

Tutaj też dochodzimy do kwestii zasadniczej, jaką jest zbiórka środków na wyprawę. Dwuosiowy, odnowiony Jelcz będzie miał do przejechania ponad 10 tys. kilometrów w jedną stronę. Pokona Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran, Indie oraz Nepal. To zaś wiąże się z kosztami, chociażby w kwestii paliwa oraz przygotowania części zamiennych.

Ponadto współczesny przejazd nie będzie mógł przebiegać najkrótszą trasą, z uwagi na uwarunkowania polityczne. Uczestnicy wyprawy muszą ominąć granicę irańsko-afgańską, a także unikać przejazdu przez Pakistan. Dlatego też Jelcz zostanie skierowany na południe Iranu, stamtąd przepłynie statkiem do Bombaju i dopiero z Indii ruszy do Nepalu.

By to wszystko sfinansować, wystartowała internetowa akcja. Jej celem jest zebranie 150 tys. złotych, co uświadamia wyjątkowo wysokie koszty wyjazdu. W zebraniu tak wysokiej kwoty powinna pomóc cała lista oficjalnych patronów, na czele z organizacjami wspinaczkowymi. Dla chętnych darczyńców przewidziano też atrakcyjne nagrody.

Wśród tych ostatnich można znaleźć między innymi książki na temat historii Jelcza, godzinne przejażdżki Jelczem, rejsy statkiem, zniżki na kursy nurkowania, czy też ćwiczenia pod okiem instruktorów służb specjalnych. Do tego dochodzi też możliwość wpisania na wspomnianą tablicę, wyceniona na dokładnie 200 złotych.

By wszystko było jasne i przejrzyste, organizatorzy rozpisali swoje koszty. Wiadomo między innymi, że koszty ukończenia adaptacji Jelcza – upodabniającej go do pierwowzorów – to 6 tys. złotych. 29 tys. złotych będzie kosztował remont mechaniczny pojazdu, 38 tys. to koszt niezbędnych części zamiennych (jak na przykład kompletna skrzynia biegów!), a 57 tys. złotych to koszty logistyczne, na czele z paliwem oraz kosztami rejsu do Indii. Są też mniejsze wydatki, jak na przykład polisy ubezpieczeniowe za 5 tys. złotych.

Zainteresowani? W takim razie zapraszam na oficjalną stronę zbiórki, dostępną tutaj. Zachęcam też do wyjazdu na XXIV Festiwal Górki im. Andrzeja Zawady, organizowanego w dniach 19-22 września, w Lądku Zdroju. Właśnie tam przygotowywany do wyprawy Jelcz będzie miał swoją publiczną premierę.