
Na polskich drogach takiego widoku raczej już nie spotkamy. W ramach ciekawostki przyjrzymy się więc teraz komunikatowi z Ukrainy, opublikowanemu przez tamtejszą inspekcję transportową Ukrtransbezpeka.
W ramach patrolu z ubiegłego tygodnia, prowadzonego w mieście Czerkasy (Черкаси), w środkowej części kraju, inspektorzy trafili na ciągnik siodłowy marki Kamaz. Pojazd wykonywał pracę z burtową naczepą i przewoził ładunek z bigbagach, które już z daleka zwracały uwagę oznaczeniami towaru niebezpiecznego. Postanowiono więc sprawdzić, czy przewóz odbywa się zgodnie z wymogami konwencji ADR.
Ładunkiem okazała się saletra amonowa, czyli towar klasyfikowany jako „materiał utleniający” (ADR 5.1), mogący sprawiać zagrożenie przy kontakcie z ogniem. Mimo to kierowca nie posiadał przeszkolenia do przewozu materiałów niebezpiecznych, a także nie posiadał wymaganego wyposażenia. Ponadto ciężarówka okazała się niewpisana do ukraińskiego rejestru licencjonowanych przewoźników. Mówiąc więc krótko, Kamaz nie powinien był wykonywać tego przewozu, za co naliczono karę 17 tys. hrywien (około 1600 złotych).
Poza sprawdzeniem formalności, ciężarówkę postanowiono poddać także ważeniu. To prowadzi nas do głównej ciekawostki, wszak prezentowany zestaw okazał się dopuszczony tylko do stosunkowo lekkich transportów. Pomimo swojego potężnego wyglądu, trzyosiowy ciągnik z dwoma mostami napędowymi miał w dokumentach możliwość obsługiwania co najwyżej 24-tonowego zestawu. Tymczasem omawiany egzemplarz wykazał podczas ważenia 29 ton, o blisko 17 procent za dużo. Dlatego padła kolejna kara na 17 tys. hrywien.
Poglądowe zdjęcia Kamaz 5410, z czasów nowości:
Jak to natomiast możliwe, że ciągnik o takiej konstrukcji podwozia mógł tworzyć tylko 24-tonowy zestaw? Odnosi się to do faktu, że prezentowany Kamaz – wyglądający na wczesny egzemplarz modelu 5410, produkowanego w latach 1976-1997 – został zaprojektowany w kompletnie innej epoce. Pod jego kabinę trafiał 10,8-litrowy diesel bez turbodoładowania, rozwijający 210 KM mocy maksymalnej i marne 639 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Przy takich osiągach utrzymanie sensownej dynamiki było bardzo utrudnione, zwłaszcza biorąc pod uwagę słabą jakość wykonania tych jednostek. Dlatego już sam producent określił tutaj techniczne DMC zestawu na 25,9 tony, a do dokumentów mogły trafiać jeszcze niższe wartości, takie jak właśnie 24 tony.
Z uwagi na wiekowość tej konstrukcji, wszystko można odwołać jeszcze do dawnych norm minimalnej mocy na tonę, wprowadzanych w Europie od połowy ubiegłego wieku, by wyeliminować z ruchu zbyt wolne ciężarówki. W latach 50-tych i 60-tych narzucały one co najmniej 6 koni mechanicznych na 1 tonę dopuszczalnej masy całkowitej, natomiast w latach 70-tych wymóg ten zaostrzono do 8 koni na tonę. Kamaz 5410, który zadebiutował właśnie w tamtym okresie, dosłownie „na styk” wpisywał się w takie wymagania. W końcu 210 koni przeliczonych przez 25,9 tony to średnio 8,1 konia na tonę. Niewiele więcej otrzymamy po przeliczeniu przez 24 tony – wówczas średnia to 8,75 konia na tonę. Więcej na temat tych norm: Co napędzało rozwój ciężarówek przed normami Euro – kluczem były konie na tonę