Władze Calais przyznają, że nie mają żadnej kontroli nad dojazdami do portu i proszą o pomoc wojsko

imigranci_calais_uzbrojeni

Od ponad roku żądam, aby obozem zajęło się wojsko. Obecnie nie ma systemu weryfikacji, nie wiemy, kto wchodzi, kto wychodzi z obozu ani nie znamy tożsamości osób przebywających na jego terenie. Cały czas jesteśmy w stanie wojny a Calais jest częścią Francji. Nie rozumiem więc, dlaczego mają nas nie obowiązywać te same zasady, jak w całym kraju – oto słowa, które we francuskiej telewizji wypowiedziała Natacha Bouchart, mer miasta Calais.

Zdaniem rządzącej miastem, przemoc imigrantów weszła na poziom, którego nie da się kontrolować. Siły porządkowe nie mają środków, aby poradzić sobie z całym problemem, a ponadto przemytnicy nie przestają kontrolować bezpośrednich okolic miasta. Liczba imigrantów, pomimo likwidacji znakomitej części nielegalnego obozu, nadal sięga około 7 tysięcy.

Przypomnijmy, że przy okazji ostatniego apelu o pomoc wojska mer Bouchart usłyszała odmowę. Jak stwierdził wówczas minister obrony, za kwestię „przywracania bezpieczeństwa” odpowiada we Francji policja, a nie wojsko. To ostatnie może zostać wykorzystane jedynie w sytuacjach ekstremalnych, który zagrażają całemu państwu, na przykład przy okazji zamachów terrorystycznych lub w sytuacji, gdy pojawia się groźba wybuchu wojny domowej.

Źródło informacji: Wirtualna Polska