Wideorejestratory w Niemczech jednak nielegalne – sąd z Monachium twierdzi inaczej niż sąd z Norymbergi

mercedes_atego_euro6_823_test_40ton_02

W nawiązaniu do tekstu:

Wideorejestratory nie naruszają prywatności i są dowodem w sprawie – tak stwierdził niemiecki sąd

Kiedy sąd z Norymbergi uznał stosowanie wideorejestratorów za dopuszczalne, wielu kierowców zawodowych nie kryło radości. Teraz jednak okazało się, że inny sąd ma na ten temat inne zdanie. I to w granicach jednego landu!

Jak podały dzisiaj niemieckie media, 52-letnia mieszkanka Monachium otrzymała 150 euro kary za naruszanie prywatności, właśnie poprzez stosowanie wideorejestratorów. Co więcej, sprawa ta miała miejsce w następnie zdarzenia, w którym samochód Niemki został uszkodzony. Wyglądało to bowiem następująco – mieszkanka Monachium zaparkowała swoje BMW na około trzy godziny, a przez cały ten czas wewnątrz pracowały dwie kamery, obserwujące sytuację przed i za samochodem. W pewnym momencie inne auto, manewrujące na parkingu, zahaczyło o BMW, uszkadzając nadwozie. Kiedy więc kobieta wróciła do samochodu i zobaczyła straty, od razu powiadomiła policję.

52-latka pokazała policjantom nagranie z kamery, co miało ułatwić znalezienie winnego. Zamiast tego policjanci zwrócili się jednak przeciwko niej, stwierdzając, że kobieta naruszyła prywatność przypadkowo nagranych osób. I tak sprawa trafiła do sądu, który stwierdził co następuje: „Nie może być tak, że każdy z 80 milionów Niemców będzie chodził z kamerą i nagrywał każdą sytuację, bo może dojdzie akurat do wykroczenia”. Dlatego też kobieta otrzymała grzywnę.

Maksymalna kara za stosowanie wideorejestratora to abstrakcyjne 300 tys. euro. Sąd zwrócił jednak uwagę, że kobieta zarabia około 1500 euro netto miesięcznie, a ponadto jej samochód został uszkodzony. Dlatego też karę obniżono do 150 euro.

A jak ma się to do wcześniejszego wyroku z Norymbergi, gdzie sąd uznał nagranie z wideorejestratora za dowód? Jak podkreślałem wówczas w komentarzu, niemieckie prawo nie ma charakteru precedensowego, więc jeden wyrok nie czyni od razu reguły. Jeśli zaś połączymy to ze sprawą opisaną powyżej, można stwierdzić tylko jedno – w kwestii wideorejestratorów, wszystko zależy od policjantów oraz sędziego, na których trafimy.