Weekend bez karty w tachografie i kierowca mający kłamać w czasie kontroli – oto jak firmy unikają kar

Wprowadzenie kar za 45-godzinne odpoczynki w kabinach miało być prawdziwą rewolucją. Krajowe media tradycyjnie zapowiadały upadek tysięcy przewoźników, kierowcy przygotowywali się do spania w hotelach, a zachodnioeuropejskie związki zawodowe cieszyły się z walki z dumpingiem socjalnym.

Jak natomiast wypadło to w rzeczywistości? Faktem jest, że wielu krajowych przewoźników przestawiło się na jazdę w nowym systemie 2/1. Wielu kierowców bardzo ceni sobie taki układ, a przy okazji rozwiązuje on problem 45-godzinnych postojów. Ponadto są firmy, które zapewniają kierowcom noclegi we wspomnianych hotelach. Nie jest to szczególnie łatwe do zorganizowania, a ponadto wielu kierowców nie do końca sobie takie rozwiązanie chwali. Niemniej faktem jest, że hotel to faktycznie jakieś rozwiązanie.

Na drugim biegunie są zaś firmy, które decydują się na ryzyko. Nakazują swoim kierowcom 45-godzinne odpoczynki w kabinach, gdyż ukierunkowane na to kontrole zdarzają się stosunkowo rzadko. Dla przykładu, między wrześniem 2017 a styczniem 2018 roku BAG sprawdziło pod tym kątem 2485 kierowców ciężarówek. Inny przykład to Holandia – tam, od lutego, do końca października minionego roku, ILT sprawdziło 724 kierowców.  W skali całego ruchu odbywającego się w obu tych krajach, to liczby naprawdę minimalne.

Co natomiast z faktem, że kary można wstawić także po fakcie, w przypadku gdy kierowca nie potrafi udowodnić miejsca swojego weekendowego pobytu? Przecież, jak wyjaśniałem w tym artykule, i takie historie się zdarzają.

Właśnie w tej kwestii miałem ostatnio okazję zapoznać się z poleceniami dla kierowców z pewnej polskiej firmy. Mowa tutaj o przewoźniku z województwa zachodniopomorskiego, mającym około 50 zestawów i połowę z nich eksploatującym na przerzutach. Jak wyjawił mi pracownik tego przedsiębiorstwa, jeszcze niedawno kierowcy mogli liczyć na noclegi w hotelach. Teraz jednak zwyczaje się zmieniły i przewoźnik postanowił ryzykować.

Problem jednak w tym, że nie tylko naraża siebie na karę, ale też skłania kierowców do oświadczania nieprawdy. Zasada jest bowiem taka, że każda 45-godzinna przerwa ma odbywać się bez karty w tachografie, a na wypadek kontroli po fakcie trzeba opowiedzieć przygotowaną przez firmę historię. Oto dwa przykłady:

Włochy lub Hiszpania: na wypadek kontroli, kierowca otrzyma adres domu właściciela partnerskiej firmy i stwierdzi, że właśnie tam odbył 45-godzinny odpoczynek. Właściciel tego domu zostanie natychmiast powiadomiony przez przewoźnika, by móc potwierdzić zeznania kierowcy.

Niemcy, w odległości 500 kilometrów od Polski: by zabezpieczyć się przed kontrolą po fakcie, każda 45-godzinna przerwa ma wiązać się z kilkugodzinnym wpisem manualnym w tachografie. Na tej podstawie kierowca będzie mógł zeznać, że został zabrany samochodem z parkingu do domu.