Walka w sądzie o Actrosa kierowcy-wynalazcy – walczy z „martwym polem” od 32 lat

Tę ciężarówkę prezentowałem już rok temu, wraz z powyższym zdjęciem (link tutaj). Wówczas pojawiła się jednak tylko krótka wzmianka, informująca o zatrzymaniu pojazdu do kontroli, w związku z duża ilością nieautoryzowanych oraz niebezpiecznych modyfikacji na kabinie. Jak się natomiast okazuje, to element znacznie dłuższej, ponad 30-letniej historii, która swój finał będzie miała w sądzie.

Bohaterem tej historii jest emerytowany, 69-letni kierowca ciężarówki Manfred Kübler, zamieszkały w niemieckim regionie Schwarzwald. W 1990 roku, gdy przednie lusterka rampowe nie były jeszcze nawet obowiązkowe, wypowiedział on wojnę zjawisku „martwego pola”, chcąc w ten sposób poprawić bezpieczeństwo na drogach. Swoją ciężarówkę, MAN-a F90, postanowił więc doposażyć w taki sposób, by pojazd zapewniał maksymalne bezpieczeństwo na skrzyżowaniach. Złożyła się na to rozbudowana, metalowa rama, aż trzy lusterka rampowe z przodu, dodatkowe oświetlenie skierowane na boki, a nawet eksperymenty z radarami lub kamerami. A że ówczesne urządzenia wykazywały duży pobór prądu, w pewnym momencie MAN otrzymał nawet dodatkowy generator, który miał zasilać całe to dodatkowe wyposażenie, bez obciążania przy tym głównego, 360-konnego silnika ciężarówki.

Tak wyglądał MAN:

Źródło: baumaschinenbilder.de

Gdy pan Kübler przeszedł na emeryturę, postanowił kontynuować prace nad swoim projektem. Nie przeszkodziła mu w tym nawet sprzedaż MAN-a, gdyż ciężarówkę szybko zastąpił innym pojazdem, mianowicie Mercedesem Actrosem MP1 z kabiną typu Megaspace. Okazał się to ciągnik siodłowy, na którym wynalazca umieścił skrócony kontener BDF. Na kabinę przeniósł zaś wszystkie efekty wieloletnich prac, twierdząc, że z takim wyposażeniem ciężarówka nie wygeneruje absolutnie żadnego zagrożenia „martwym polem”. Wszystkie niebezpieczeństwa miały być bowiem możliwe do wychwycenia przez kamery, radary i liczne, dodatkowe lusterka. Wokół umieścił też zdjęcia swoich poprzednich ciężarówek oraz wyjaśnienia dotyczące nietypowego wyglądu pojazdu. Co więcej, gdy w ubiegłym roku Actros został zatrzymany do kontroli, wspomnianej już na wstępie, Niemiec z pełnym przekonaniem stwierdził, że wielu producentów ciężarówek skopiowało jego rozwiązania. Ma się to przejawiać w kamerach i radarach, które dzisiaj znajdziemy w ofertach fabrycznych.

Kiedy natomiast sprawa przeniosła się do sądu? Wszystko odwołuje się właśnie do omawianej kontroli, przeprowadzonej 23 marca 2021 roku, na niemieckiej trasie L512. Patrol policji uznał wówczas Actrosa za pojazd niezdatny do jazdy, w związku z duża ilością nieautoryzowanych modyfikacji. Na elementach tych brakowało oczywiście homologacji, a to jak wiadomo w Niemczech świętość. Poza tym część elementów metalowych miała mieć ostre zakończenia, stwarzające zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Ciężarówka nie posiadała też ważnego przeglądu technicznego, gdyż w takiej formie po prostu nie mogła go w Niemczech uzyskać. Jak natomiast twierdził właściciel, demontowanie wszystkich dodatków na czas przeglądu było niemożliwe, z uwagi na skomplikowany charakter instalacji.

Ostatecznie właściciel ciężarówki otrzymał mandat karny, podobno zupełnie pierwszy w całej swojej karierze kierowcy, obejmującej przebieg około 8 milionów kilometrów. A że nadal był przekonany do swoich racji, twierdząc, że jego pojazd poprawia bezpieczeństwo, zamiast mu zagrażać, postanowił tego mandatu nie płacić. I tak dochodzimy do standardowej niemieckiej procedury, w ramach której nieopłacenie jednego mandatu karnego może skutkować aresztowaniem na okres do sześciu tygodni. Jeśli natomiast nie opłacimy większej ilości kar, możemy zostać zamknięci nawet na trzy miesiące. Wszystkim oficjalnie zajmuje się prokuratura, wystawia się przy tym nakaz aresztowania, a jednocześnie mandat nadal trzeba opłacić.

Powyższa procedura objęła także Manfreda Küblera, o czym poinformował on na swojej stronie internetowej. Teraz czeka go spotkanie z sądem w Landau in der Pfalz i starszy mężczyzna faktycznie może trafić do aresztu. Sam przy tym twierdzi, że to ograniczenie jego wolności osobistych i zaprzeczenie idei demokracji. Podkreśla, że nigdy nie stworzył żadnego realnego zagrożenia na drodze, gdyż ani nie uczestniczył w żadnym wypadku, ani też nie zabrał żadnych innych mandatów poza omawianym. Dodatkowo, w swoim protestacyjnym piśmie, również opublikowanym w sieci, wylicza ogromną skalę wypadków związanych z „martwymi polami”. Wskazuje więc, że jego prace były odpowiedzią na palący problem. Dlatego też zapowiada zaciekłą walkę w sądzie w swoje racje.