W Poznaniu zamyka się większość placów do nauki jazdy na samochody ciężarowe lub autobusy

formula_L_poznan

Trudno wyobrazić sobie, żeby w mieście liczącym ponad pół miliona mieszkańców znalezienie szkoły jazdy nagle stało się wyzwaniem. Patrząc jednak na sytuację szkół jazdy w Poznaniu, zrobienie kursu na samochód ciężarowy lub autobus może wkrótce stać się faktycznym problemem. Większość szkół prowadzących zawodowe szkolenia musi bowiem szukać nowych placów, a o te, jak się okazuje, jest wyjątkowo trudno.

W najbliższym czasie aż pięć placów zmieni swoje przeznaczenie i tym samym szkołom wypowiedziano umowy lub też wypowiedzenie to zapowiedziano. Mowa tutaj między innymi o dzielonym przez osiem szkół placu przy ulicy Warmińskiej, gdzie wkrótce stanie należąca do miasta hala sportowa. Place przy ulicy Słowiańskiej oraz Drodze Dębińskiej zastąpią wkrótce bloki mieszkalne, a do tego trzeba się pożegnać z placami w dzielnicach Kobylepole oraz Naramowice. Zapytacie natomiast ile „ciężarowych” placów pozostanie w użytku? Dokładnie dwa.

O wszystkim poinformowała mnie zaprzyjaźniona szkoła „Formuła L”, korzystająca obecnie ze wspomnianego placu przy Warmińskiej. Dowiedziałem się przy tym, że ośrodek już od dwóch miesięcy szuka nowego placu i natknął się przy tym na ogromne problemy. Po pierwsze, jeśli już znajdzie się jakiś odpowiedni wielkościowo teren, trzeba liczyć się przy tym z kwotą około 15 tys. złotych za miesiąc wynajmu. Przy obecnych cenach kursów, jest to wydatek stanowczo zbyt duży.

Trafiła się także okazja zakupu placu, który pomieściłby ciężarówki z dwóch szkół. Również i tutaj kwota była jednak zaporowa, wynosząc 1,5 miliona złotych netto. A gdyby tak poszukać pomocy u urzędników? I tego próbowano, spotykając się albo z brakiem odpowiedzi, albo nawet z urzędnikiem, który nie stawi się na umówionych oględzinach terenu. Sytuację pogarsza też fakt, że nowego placu potrzebuje większa ilość szkół jednocześnie. Jedyną dostępną alternatywą okazują się więc place ulokowane w większej odległości od miasta. Tutaj jednak jet inny problem – dojazd z placu do miasta nie może zajmować w dni robocze na przykład 45 minut, skoro większość kursantów umawia się na 2-godzinne sesje…

A wszystko to w obliczu ciągłych doniesień o niedobrze kierowców…