Volvo FH z 2012 roku jako ostrożny wybór młodego kierowcy – Sesja Miesiąca 08/22

Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbiera na jej temat najciekawsze informacje. W ten sposób powstają opisy samochodów zmodyfikowanych lub zabytkowych, często łączące się z historiami ich użytkowników. Cały projekt realizowany jest już od półtora roku, a wszystkie dotychczasowe teksty z tej serii znajdziecie pod tym linkiem. Jeśli natomiast chodzi o dzisiejszego bohatera, to okazuje się nim Volvo FH 500 z 2012 roku, będące pierwsza własną ciężarówką młodego przewoźnika.

Nie da się ukryć, że posiadanie i prowadzenie własnej ciężarówki to marzenie niejednego młodego kierowcy. Zwłaszcza, kiedy dodatkowo ma to zostać połączone z tuningiem, a ponadto w grę wchodzi podwójna obsada, realizowana wspólnie z ukochaną. Z drugiej jednak strony, jest to też inwestycja, która może wiązać się z ogromnym ryzykiem finansowym. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której większa awaria rujnuje oszczędności, stawiając przyszłość własnej firmy pod dużym znakiem zapytania. I stąd też wzięła się prezentowana ciężarówka, której dobór był podyktowany przede wszystkim zdrowym rozsądkiem.

Kamil Siepko z Warszawy kierowcą-przewoźnikiem postanowił zostać w 2018 roku. Miał wówczas zaledwie 23 lata i dopiero co zakończył pracę na etacie w transporcie lokalnym, prowadząc tam cysterny oraz wywrotki. W ramach własnej działalności zamierzał ruszyć w dalsze trasy, tym razem międzynarodowe, wykonywane z naczepą kurtynową. Zdecydował też, że na pierwszy ciągnik wybierze markę Volvo Trucks, której produkty wyjątkowo przypadły mu do gustu. Dysponował przy tym budżetem, który pozwoliłby już kupić wczesny egzemplarz FH czwartej generacji, wyposażony w nowe nadwozie oraz silnik Euro 6. Dla wielu osób mógłby to być zresztą naturalny wybór, z uwagi na świeży rocznik, atrakcyjne nadwozie i niższe stawki opłat drogowych. Kamil postanowił pójść jednak inną drogą, za priorytet stawiając pewny charakter swojego przyszłego pojazdu.

Zamiast skusić się na nową kabinę i silnik Euro 6 z początku produkcji, młody przewoźnik poszedł w stronę wyjątkowo bezawaryjnego wizerunku, sprawdzonej przez lata konstrukcji oraz prostego osprzętu. Innymi słowy, ruszył na poszukiwania jak najmniej wyeksploatowanego egzemplarza FH trzeciej generacji, wytwarzanej w latach 2009-2013. Pojazdy te wyposażano jeszcze w stary typ kabiny, ich silniki spełniały normy emisji spalin Euro 5, do tego często dochodził pakiet EEV. Trzeba też tutaj przyznać, że wizerunek tej generacji był naprawdę świetny, o czym do dzisiaj świadczą bardzo wysokie ceny na rynku wtórnym oraz popularność na szczególnie wymagających rynkach.

Odpowiedni samochód udało się znaleźć w Polsce i pochodził on od pierwszego właściciela. Był to ciągnik z kwietnia 2012 roku, o sześcioletniej, udokumentowanej historii i przebiegu zaledwie 500 tys. kilometrów przebiegu. Ciężarówka miała 13-litrowy silnik o mocy 500 KM, spełniała normy Euro 5 EEV i oferowała zautomatyzowaną przekładnię typu I-Shift. Dodatkową zaletą mogła być też kabina, wykonana w najwyższym wariancie typu Globetrotter XL. I właśnie na to Volvo zdecydował się Kamil, obecnie eksploatując je już czwarty rok i nakręcając na koła kolejne pół miliona kilometrów.

Pod szyldem firmy Siepek, jak nazwał swoją działalność bohater artykułu, białe Volvo zaczęło kursować głównie do Wielkiej Brytanii. Rzadziej zdarzają się wyjazdy na Beneluks, Francję lub Hiszpanię. Z czasem Kamilowi zaczęła też towarzyszyć w trasach partnerka, Jagoda Matela, współtworząc z chłopakiem podwójną obsadę. I tak przebieg wielkimi krokami zaczął zbliżać się do miliona, wskazując obecnie 980 tys. kilometrów. Co natomiast najważniejsze, wynik ten udało się osiągnąć bez jakichkolwiek awarii i nieplanowanych inwestycji. Przy ciągniku konieczne były jedynie zwykłe prace eksploatacyjne, a spalanie – w zależności od tonażu – utrzymuje się na bardzo rozsądnym poziomie 21-28 litrów na 100 kilometrów. W pełni oryginalna pozostaje na przykład turbosprężarka, choć akurat tutaj pojawił się ostatnio plan na wymianę. Kamil chce tego dokonać po osiągnięciu pełnego miliona kilometrów, gdyż lepiej zrobić to zapobiegawczo niż być zaskoczonym problemami na trasie.

Będąc zapytanym o najważniejszą zalety oraz wady 10-letniego „FH-acza”, kierowca i właściciel wskazuje na trwałość oraz kabinę. W tej pierwszej kwestii, jak sam twierdzi, nawet na drugim końcu Europy nie ma obaw przed tym, że ciężarówka mogłaby go zawieść. Za to kabina – nie tylko wiekowa konstrukcyjnie, ale też bardzo mocno pochylona w przedniej części – jest po prostu bardzo ciasna. Zwłaszcza w podwójnej obsadzie trudno się tam pomieścić. Dodatkowo w momencie zakupu wnętrze było szare, smutne i mocno „plastikowe”. Choć akurat w tej kwestii zaszły już mocne zmiany.

Od kiedy tylko Volvo należy do Kamila, ciężarówka stopniowo przechodzi modyfikacji. Nie jest to już biały ciągnik bez jakichkolwiek znaków szczególnych, jakich tysiące spotkamy w naszej części Europy, lecz śmiało można go wskazać jako jeden z najciekawszych egzemplarzy FH trzeciej generacji. Nadwozie uzupełniono spójnymi dodatkami w kolorze „miętowym”, z orurowaniem marki Trux, kontrastowo polakierowanymi felgami klasycznym zderzakiem tylnym. Jest też dodatkowe oświetlenie na holenderską modłę, czarne wypełnienie reflektorów, ozdobne nakładki na narożniki, czy obudowa tylnego podestu z blachy ryflowanej. Wszystko to w ilościach skutecznie wyróżniających ciągnik na drodze, ale jednocześnie też z odpowiednim umiarem.

Zupełnie inna kolorystyka zapanowała we wnętrzu. Dla odmiany od fabrycznej szarości, teraz dominuje tam przytulny kolor brązowy, z obszytymi ścianami, polakierowanymi pulpitem oraz pokrowcami na fotele. Najwięcej zauważymy przy tym materiału przypominającego brązowy zamsz, częściowo też pikowanego i pokrywającego między innymi łóżka. Zauważyć można też nowe oświetlenie do jazdy, współczesny sprzęt audio z subwooferem, a także telewizor. I co ważne, ogromna część z tych modyfikacji – zarówno na zewnątrz pojazdu, jak i w środku – jest rękodziełem właściciela, ewentualnie jego przyjaciół lub rodziny. Modyfikacje zlecone skończyły się głównie na podłodze kabiny, pokrowcach na siedzenia oraz firankach. Co natomiast dalej czeka tę ciężarówkę? Kamil nie zamierza jej zmieniać, a na pewno nie wspomina o takich planach. Za to myśli już o kolejnych modyfikacjach, jak obniżenie mocowania fotela kierowcy, czy zmiana kierownicy na trójramienną.

Pełna galeria zdjęć: