Odradzający się sentyment za NRD to zjawisko, o którym coraz głośniej mówi się we wschodnich częściach Niemiec. Dzisiaj zobaczymy to natomiast w wydaniu transportowo-elektrycznym, w postaci Volva FH Electric noszącego dawne barwy firmy Deutrans.
Deutrans powstał w 1946 roku, w sowieckiej strefie okupacyjnej Niemiec. Początkowo jego głównym zadaniem było realizowanie przewozów do Związku Radzieckiego, następnie rozszerzono się na transport do innych krajów bloku wschodniego, natomiast od lat 60-tych duży nacisk położono na transport do Europy Zachodniej, w tym także realizowanie usług w Niemczech Zachodnich, by ściągnąć w ten sposób do kraju „twardą walutę”. Dlatego też firma szybko dorobiła się bardzo różnorodnej floty, wykorzystując zarówno wschodnie pojazdy marki IFA, Jelcz lub Liaz, jak i zachodnie Volva, Mercedesy lub Fordy.
Jelcz 315:
Mercedes-Benz NG:
Volvo F88:
Volvo F88 odrestaurowane po latach:
Cała ta historia może przywodzić na myśl firmę Pekaes Warszawa, choć jest też kilka mniejszych lub większych różnic. Z racji położenia bardzo bliski kapitalistycznej części Europy, przewoźnik z NRD często dobierał konfiguracje z myślą o potrzebach kontrahentów z Zachodu, zamawiając na przykład zestawy przestrzenne z dachowymi sypialniami. A że wszystko to skutkowało bezpośrednią konkurencją z prywatnymi firmami zachodnioniemieckimi, na zestawy Deutransu często patrzono z dużą niechęcią. Firma mocno była też oskarżana o działalność szpiegowską, w nie mniejszym stopniu niż radzieckie Sovtransavto. Rok temu omawiałem to na przykładzie dawnego reportażu: Wschodni kierowcy ciężarówek jako groźni szpiedzy – holenderski tekst z 1986 roku. Gdy natomiast Mur Berliński runął, a Niemcy Wschodnie weszły w fazę likwidacji, Deutrans przetrwał w wolnorynkowych realiach tylko dwa lata, już w 1992 roku całkowicie kończąc dzialalność.
A teraz przenosimy się do współczesności, pod ładowarkę dla samochodów elektrycznych w miejscowości Hohe Börde pod Magdeburgiem. Właśnie tam uwieczniono Volvo FH Electric w charakterystycznej kolorystyce Deutransu, a nawet z napisami „Deutrans” na bokach nadwozia. Elektryczny ciągnik stał podpięty do szybkiej ładowarki z sieci Ionity i ciągnął za sobą nieopisaną naczepę-wywrotkę do złomu. Oto zdjęcia tego zestawu, opublikowane kilka dni temu na facebookowej grupie Kierowcy samochodów elektrycznych w Polsce:
Skąd natomiast wziął się ten zaskakujący widok? Cała historia zaczęła się w 2008 roku, również pod Magdeburgiem, gdy jedno z lokalnych przedsiębiorstw gospodarujących złomem zmieniło swoją nazwę na Deutrans Rohstoff- und Recycling-Logistik. W kolejnych latach siedziba firmy przeniosła się nieco na zachód, najpierw do Braunschweigu, a następnie w okolice Peine. Tym samym ten nowy Deutrans operuje już z terytorium byłych Niemiec Zachodnich, ale nawiązania do wschodnioniemieckiej historii jak najbardziej postanowiono utrzymać. Gdy bowiem firma odebrała ostatnio nowe Volvo FH Electric, czyli ciągnik siodłowy zasilany wyłącznie prądem, nadano mu dokładnie same barwy, co w przypadku dawnych modeli F88 lub F10, należących do nieistniejącego przewoźnika z NRD.