Na nadchodzących targach IAA Transportation 2024 w Hanowerze, które odbędą się w dniach 16-22 września, Volvo Trucks zaprezentuje nową generację elektrycznego napędu. Już w przyszłym roku trafi ona do modelu FH Electric i zaoferuje nawet 600 kilometrów zasięgu.
By cała historia była kompletna, muszę zacząć od pewnego wyjaśnienia. Otóż w 2022 Volvo Trucks okazało się pierwszym europejskim producentem, który wdrożył do seryjnej produkcji elektryczne ciągniki siodłowe. I choć firma musiała przy tym pójść na kilka technicznych kompromisów – osiągając tylko 300 kilometrów zasięgu, ograniczając użycie baterii do zaledwie 70 procent i wstawiając 12-biegową skrzynię biegów z diesla – ten szybki debiut okazał się doskonałym sposobem na sukces. Gdy bowiem konkurencja dalej rozwijała swoje pojazdy, walcząc o większe zasięgi i opracowując nowe układy przeniesienia napędu, model FH Electric po prostu zaczął się sprzedawać, docierając do klientów i stając się liderem elektrycznego rynku. To natomiast pozwoliło zgarnąć ogromną część z dotacji do zakupu elektrycznych ciężarówek, przyznanych w ciągu ostatnich dwóch lat wielu europejskim przewoźnikom (ten fragment nie dotyczy Polski).
Dzisiaj docieramy do momentu, gdy elektryki Volvo Trucks w końcu mają realnych konkurentów, również produkowanych seryjnie lub też przechodzących do tej produkcji ostatnie przygotowania. Co więcej, ci nowo pokazani konkurenci mają oferować lepsze parametry, z zasięgami rzędu 400-500 kilometrów, ponad 90-procentowym użyciem baterii i przekładniami specjalnie stworzonymi dla silników elektrycznych. Jeśli więc Volvo Trucks chciało utrzymać swoją pozycję lidera elektrycznej sprzedaży, po prostu musiało przeprowadzić modernizację. I to też prowadzi nas do premiery, która będzie miała miejsce za dwa tygodnie.
Jak wynika z dzisiejszych, oficjalnych zapowiedzi, na hanowerskich targach zobaczymy Volvo FH Electric z układem napędowym zupełnie nowej generacji, bazującym na tak zwanej elektrycznej osi. Oznacza to umieszczenie całego napędu w tylnej części pojazdu, integrując oś z silnikiem oraz przekładnią. Coś takiego pozwala wyeliminować wał napędowy, a jednocześnie zwiększa ilość wolnego miejsca w środkowej części podwozia, pod ramą lub między jej podłużnicami. To natomiast umożliwia zamontowanie znacznie większych baterii niż w przypadku pojazdu o klasycznie rozmieszczonym napędzie.
Wiadomo, że ten nowy napęd będzie w stanie zapewnić elektrycznemu ciągnikowi do 600 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu. Pozostają jednak pytania jak wysoka będzie masa tak skonfigurowanego pojazdu, jaki będzie użyteczny zakres pracy baterii, a także jak szybko będzie można te baterie ładować. Samo Volvo Trucks nie udziela tutaj jak na razie żadnych odpowiedzi, więc na więcej szczegółów technicznych trzeba poczekać do targowej premiery.