Volvo F12 385 VIP jako hobbystyczny pojazd na weekend – Sesja Miesiąca 01/21

Witam z trzecim artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). W ramach serii, Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbiera na jej temat informacje. W listopadowym odcinku mogliście się już zapoznać z historią Volva FH12 kupionego za wygraną w Lotto, bohaterem grudnia był bardzo pracowity DAF XF po tuningu, a w dniu dzisiejszym obejrzymy sobie klasyczne Volvo F12. Jeśli zaś macie swoich kandydatów na kolejne miesiące, zachęcam do przesyłania zdjęć oraz zgłoszeń pod adres mailowy [email protected].


Dawid Bloch z Gdańska należy do bardzo wąskiego grona szczęśliwców. Choć na co dzień nie prowadzi firmy transportowej, ani nie jest nawet pełnoetatowym kierowcą, stał się posiadaczem własnej ciężarówki. Ciągnik siodłowy zakupił do celów czysto hobbystycznych, z myślą o weekendowych przejażdżkach i wyjazdach na zloty. Jest to też realizacja jego wieloletnich marzeń, a także jeżdżący hołd dla zawodowej historii rodziny. Dziadek, ojciec, wujek, a nawet ojciec chrzestny Dawida – wszyscy oni jeździli niegdyś podobnymi ciągnikami.

Omawiany samochód to Volvo F12 z 1987 roku. Pojazd pochodzi z rynku włoskiego i cieszył się tam stosunkowo lekkim życiem. Pracował przy organizacji wyścigów motocyklowych, regularnie był garażowany, a  przebieg nigdy nie przekroczył nawet 600 tys. kilometrów. W efekcie ciągnik zachował się w doskonałym stanie, mając oryginalną konfigurację oraz wiele rzadko spotykanych elementów. Dla przykładu, silnik to najmocniejsza jednostka z całej ówczesnej oferty modelu F12. Rozwijał on 385 KM i ustępował pod względem mocy jedynie egzemplarzom 16-litrowym, o oznaczeniu F16. Kabina to natomiast niski wariant sypialny w bardzo bogatej specyfikacji „VIP”. Wersja ta była kierowana do bardzo wymagających klientów, oferując im klimatyzację, hamulec górski, pluszową tapicerkę, elektryczną szybę pasażera, a także tylne zawieszenie na poduszkach.

Znalezienie tak zadbanego i ciekawego egzemplarza nie było rzeczą łatwą. Poszukiwania trwały przez półtora roku, a i ten samochód nie rozwiązywał wszystkich dylematów. By dokonać oględzin ciągnika, Dawid osobiście wybrał się aż do Wenecji, na miejscu nie zastając osoby odpowiedzialnej za ewentualne negocjowanie ceny. Okazało się też, że samochód nie jest w stanie jeżdżącym, gdyż skrzynia biegów wymaga natychmiastowej wymiany lub remontu. Reszta pojazdu była jednak na tyle obiecująca, że ostatecznie zapadła decyzja o zakupie. Negocjacje trwały już zdalnie, a w transport do kraju Volvo wybrało się na lawecie, jako ładunek powrotny dla ciężarówki przewożącej łodzie.

Zakup ten miał miejsce w 2018 roku, po czym rozpoczęło się nadawanie ciężarówce nowego, hobbystycznego życia. Poza sprawną skrzynią biegów, sprowadzaną do Polski aż z Litwy, była  to historia raczej drobnych poprawek. W silniku wymieniono jedynie wtryski oraz zestaw podstawowych materiałów eksploatacyjnych. Podobnie było w wnętrzu kabiny, gdzie wymiana wymagała tylko podsufitka, dorobiona na wzór oryginału przez firmę Adamos Interior. Biały lakier mógł zaś zachować się w oryginale, będąc jedynie wypolerowanym. Dzięki temu kabina odzyskała blask po latach spędzonych na włoskim słońcu.

Już w takim stanie ciężarówka mogła zachwycać, jako pięknie zachowany egzemplarz wymierającego modelu. Na tym jednak historia się nie skończyła, jako że Dawid zaczął myśleć także o pewnym tuningu. Chciał przeprowadzić modyfikacje typowe dla lat 80-tych i nadać ciągnikowi bardziej indywidualnego charakteru. Zlecił więc wykonanie bocznego oklejenia, wzorowanego na fabrycznych akcesoriach z epoki. Następnie dodał do tego niebieskie malowanie części dodatków, które zapamiętał z Volva F10 kierowanego przez wujka.

Szczególną pamiątką rodzinną jest żółta tabliczka „Staszek”, umieszczona wewnątrz pojazdu, przed fotelem pasażera. Dziadek Dawida – pan Stanisław Bloch – jeździł z nią jeszcze w dawnej polskiej firmie transportowej PLO. Później dziadek założył też własną działalność. Dawid upamiętnił to na bocznych schowkach swojej ciężarówki, odwzorowując tam firmowe oznaczenia. Wśród mniejszych detali znajdziemy proporczyki i tablicę „TIR”, jako nieodłączne elementy transportu z epoki. Pamiątką po pracy we Włoszech jest natomiast czerwony romb na zderzaku, oznaczający w tym kraju ciężarówkę jeżdżącą na potrzeby własne. Dla porównania, biały romb oznaczałby transport typowo zarobkowy.

I tak oto Volvo F12 385 VIP mieszka sobie w Gdańsku do dzisiaj, pojawia się na zlotach i zapewnia Dawidowi odskocznię od codziennej pracy spedytora. Można też powiedzieć, że samochód daje radość całej rodzinie, jako że ojciec Dawida przypomina sobie w nim własne czasy młodości. Sporadycznie do ciągnika podpina się też naczepę, by silnik mógł zaznać jazdy pod większym obciążeniem. Żeby natomiast posiadanie takiego klasyka nie generowało zbyt wysokich kosztów, Volvo zarejestrowane jest jako zabytek, poruszając się na żółtych tablicach. Coś takiego pozwala uniknąć dorocznego podatku od środków transportu, choć niestety nie rozwiązuje problemu wyjątkowo kosztownego OC, typowego dla ciągników.