Handlarze używanymi samochodami, rolnicy, niewielkie przedsiębiorstwa budowlane, czy różnego rodzaju fachowcy stanowiący jednoosobową firmę – wszyscy oni kochają Volkswagena Transportera czwartej generacji, uważając go za prawdopodobnie najlepsze auto robocze, jakie kiedykolwiek powstało. Dzieje się tak zresztą nie bez powodu, bo T4 jest naprawdę wdzięcznym pojazdem, który jest w stanie wytrzymać najbardziej brutalne traktowanie, a w razie jakichkolwiek problemów naprawimy go za kilkadziesiąt złotych, zaledwie połowę tej sumy wydając na części. Dlaczego by więc nie spróbować wykorzystywać T4 w transporcie długodystansowym, z 8-paletową zabudową i nieodzownym kurnikiem na dachu? Podobno sprawuje się on w tego typu wersji całkiem nieźle, a przynajmniej tak twierdzi Grzegorz Szczęśniak, który od czterech miesięcy pracuje w niewielkiej firmie transportowej z południa naszego kraju, wykorzystującej wyłącznie pięć Volkswagenów T4. Wszystkie z nich przemierzają na co dzień całą Polskę, przez pięć dni pracy stanowiąc dla swoich kierowców jeżdżący dom.
Volkswagen Grzegorza to egzemplarz z 2000 roku, pod którego maską pracuje 102-konny silnik 2.5 TDI. Samochód kilka miesięcy temu przyjechał do naszego kraju ze Skandynawii, zapewne nie spodziewając się jak niecodzienną formę nadadzą mu nasi pomysłowi rodacy. Auto zostało bowiem dosyć poważnie zmodyfikowane, co miało na celu oczywiście polepszenie właściwości użytkowych. I tak najpierw przedłużono w dwóch miejscach ramę, wzmacniając ją dodatkowymi podłużnicami, aby auto mogło otrzymać w papierach nową, 3,5-tonową dopuszczalną masę całkowitą oraz 1,6-tonową ładowność. Zmodyfikowano także zawieszenie, które stanęło na poduszkach. Następnie na ramie umieszczono 4,7-metrową zabudowę na 8 europalet, zaś dach kabiny okraszono imponujących rozmiarów kurnikiem. Jest on co prawda nieco węższy niż w przypadku konstrukcji do Masterów czy Ducato, lecz jednocześnie wyraźnie wyższy, oferując całkiem sporo przestrzeni. I tak powstał samochód, który nazywany jest przez kierowcę pieszczotliwie „jamnikiem”, na parkingach wzbudza spore uznanie, zaś w internecie daje pole do popisu osobom uwielbiającym anonimowe krytykowanie zza monitora. Kto ma jednak rację – osoby wyśmiewające wykorzystywanie T4 do tak ciężkich zadań, czy może osoby kiwające z uznaniem głową? Odpowiedzi na to pytanie można znaleźć poniżej:
Silnik
Pancerne 2.5 TDI co prawda nie grzeszy ilością koni mechanicznych, lecz wbrew pozorom całkiem znośnie radzi sobie z 3,5-tonowym pojazdem. Spalanie oscyluje wokół 8-9 litrów, utrzymanie przelotowego 90-95 km/h nie jest żadnym problemem, a na autostradzie możemy się nawet przejechać z prędkością 120 km/h. W Polskich warunkach trzeba jednak zaznaczyć, że lepiej unikać przeładowywania samochodu, bo wówczas 102 konie naprawdę mogą zacząć protestować.
Kabina
Szoferka jest oczywiście nieporównywalnie mniejsza niż w pojazdach pokroju Sprintera, czy nawet Boxera. Jest ona stosunkowo wąska, a także niewiele w niej schowków, więc trudno oczekiwać nie wiadomo jakiej praktyczności. Mimo wszystko Grzegorz uważa, że na 5-dniowe trasy po kraju kabina jak najbardziej wystarcza, a ponadto chwali sobie „osobową” pozycję za kierownicą. Miejsca na nogi jest sporo, a osoby o umiarkowanym wzroście nie będą narzekały także na miejsce za oparciem. Co więcej, już wkrótce wygoda w kabinie ma zostać poprawiona, bo fotel kierowcy ma zastąpić egzemplarz z rodzinnego modelu Caravelle, zaś zamiast podwójnej ławki stanie prawdopodobnie pojedynczy fotel. Są jednak i spore minusy kabiny – brakuje regulacji kierownicy, a także klimatyzacji.
Jazda
Wbrew jego wyglądowi, długim na około 7 metrów Volkswagenem T4 podobno całkiem przyjemnie się jeździ. Niepozornie wyglądające lusterka bez części szerokokątnej dobrze sprawdzają się w swojej roli, gdyż umieszczono je na rekordowo długich wysięgnikach. Samemu prowadzeniu pojazdu też trudno cokolwiek zarzucić, bo auto jest wygodne, a jednocześnie wystarczająco stabilne, co jest oczywiście zasługą zamontowanych poduszek.
Problematyczność w codziennej eksploatacji
I w tym miejscu artykuł może się skończyć, bo to jest przecież Volkswagen T4 – bezproblemowa eksploatacji to jego drugie imię.
Poniżej galeria zdjęć. Zwróćcie uwagę jak czyste i wygłaskane jest auto, za co Grzegorzowi należą się oczywiście gratulacje. Więcej fotografii z nietypowym Volkswagenem można zobaczyć na Facebooku, gdzie Grzegorz prowadzi stronę „VW T4 po Polsce”.