Volkswagen LT ma 45 lat – co łączyło go z Audi, Porsche, Volvem i Chryslerem

Jest okazja, by świętować branżowe urodziny. Swoje 45-lecie odchodzi jeden z najbardziej zasłużonych samochodów dostawczych w historii, mianowicie Volkswagen LT. Pierwsza generacja tego modelu powstała w 1975, a jego charakterystyczna kabina do dzisiaj jest stałym widokiem na wielu drogach.

Volkswagen LT był pierwszym tak dużym i tak ciężkim samochodem w historii Volkswagena. Samochód stanowił istotne uzupełnienie oferty, w której dotychczas znajdował się tylko niewielki, bardzo wąski i dodatkowo tylnosilnikowy Transporter. Dzięki modelowi LT Volkswagen w końcu mógł nawiązać dostawczą konkurencję z Mercedesem, a gama LT-eka otrzymała w tym celu pełne predyspozycje. Wytworzono aż 470 tys. egzemplarzy pierwszej generacji, a wśród nich były pojazdy na trzech różnych dostawach osi, z sześcioma różnymi silnikami, z kabinami krótki, załogowymi lub zamkniętymi, a także z DMC między 2,8 a 5,6 tony.

Kwadratowe reflektory wprowadzono w 1986 roku:

A skoro już obchodzimy te urodziny, to warto wspomnieć o kilku ciekawostkach. Zacznijmy od kilku rozwiązań konstrukcyjnych, które w swoim czasie mogły uchodzić za naprawdę nowoczesne. Dla przykładu, gdy LT zadebiutowało na rynku, występowało tylko z niezależnym przednim zawieszeniem. Sztywny most pojawił się później, dopiero z debiutem ciężarowych wersji 4- oraz 5-tonowych. Dodam też, że nad przednią osią znajdował się tutaj silnik, będąc tym samym umieszczonym pod fotelami.

Gdy Volkswagen LT debiutował na rynku, jego producent nie dysponował żadnym dużym silnikiem diesla. Choć więc dzisiaj ta firma kojarzona jest głównie z dieslami, w 1975 roku Niemcy musieli kupić silnik u Brytyjczyków. Była to jednostka marki Perkins o pojemności 2,7 litra, pozbawiona turbiny i rozwijająca 65 KM. Swojego własnego diesla Volkswagen zaprezentował dopiero trzy lata po premierze, w 1978 roku. Była to jednostka z Volkswagena Golfa, którą dodatkowo powiększono o dwa cylindry. Z 1.6 D zrobiło się więc 2.4 D, również pozbawione turbiny i rozwijające 75 KM. Gdy natomiast w 1982 dołożono turbodoładowanie, ten sam silnik stał się dostępny nawet w wersji 102-konnej. Jednostka ogólnie zasłynęła z niezawodności, a nawet zrobiła karierę w autach osobowych marki Volvo.

Co dzisiaj może być ciekawostką, a w latach 70-tych nikogo nie dziwiło, spora część Volkswagenów LT otrzymała silniki benzynowe. Sięgnięto przy tym po silnik z Audi, który przystosowany był do wzdłużnego ustawienia. Konkretnie była to zmodyfikowana jednostka 2.0 z Audi 100, mająca cztery cylindry, gaźnik oraz 75 KM mocy maksymalnej. Żeby było ciekawiej, w tym samym czasie ta sama jednostka trafiła do Porsche 924, choć tam zastosowano inną „górę” silnika oraz mechaniczny wtrysk marki Bosch. Za to w samym LT z czasem dołożono też benzynowy silnik sześciocylindrowy, o pojemności 2,4 litra. Stał się on dostępny także z wtryskiem paliwa i mocą 94 KM.

Jest też pewna rzecz, w którą dzisiaj wręcz trudno uwierzyć. Otóż wyobraźcie sobie, że cztery dekady temu Volkswagen szczycił się dbałością o bezpieczeństwo w swoich autach dostawczych. Choć oba jego dostawcze modele tak naprawdę nie miały przodów, a nogi kierowcy znajdowały się tuż przy ewentualnej przeszkodzie, klientów przekonywano, że nie ma o co się tutaj martwić. Bezpieczeństwa dopatrywano się bowiem w ogromnej sztywności, gwarantowanej przez wzmocnienia na bokach pojazdów oraz pod podłogą ich kabin. Wszystko to możecie zobaczyć na poniższym filmie reklamowym z 1984 roku.

Dzisiaj spotkanie pierwszej generacji LT w Europie nie jest już proste. Większość egzemplarzy odeszła po dekadach ciężkiej pracy, choć zdarzają się też wyjątki. Do dzisiaj jeździ wiele egzemplarzy kempingowych, nadal utrzymujących niezłe ceny. Są też firmy, które trzymają stare LT-eki z uwagi na ich prostą, a przy tym niezniszczalną konstrukcję. Tutaj najlepszym przykładem może być pewien przedsiębiorca z Ukrainy, który zasłynął w Polsce w 2018 roku. Wysłał do kraju całą flotę Volkswagenów LT pierwszej generacji, by każdy z nich odebrał około 10-tonowy ładunek. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.

Kabina też sprawiła, że choć stary LT jest na wyginięciu, jego ciężsi kuzyni nadal powszechnie występują na drogach. To zasługa przede wszystkim produkcji brazylijskiej, choć wszystko rozpoczęło się w Europie. W 1977 roku, gdy jeszcze Volkswagen nie był właścicielem MAN-a, obie firmy nawiązały nietypową współpracę. Powstał przy tym pojazd znany jako MAN-Volkswagen G90, który połączył 7,5-tonowe podwozie z MAN-a oraz dostawczą kabinę z Volkswagena. Była to właśnie szoferka z modelu LT, którą nieco tutaj zmodyfikowano. Przede wszystkim, by ułatwić obsługę techniczną, kabina dostała system odchylania. Dla porównania, w mniejszym LT kabinę zamocowano na stałe, a dostęp do silnika odbywał się przez klapę w podłodze kabiny.

MAN-Volkswagen G90 (przed- i polift) oraz brazylijski Volkswagen 11.130:

Taki MAN-Volkswagen powstawał do 1993 roku. Na tym jednak sprawa się nie skończyła, bo w międzyczasie Volkswagen przejął brazylijski oddział Chryslera, wytwarzający średnie tonażowo ciężarówki marki Dodge. W efekcie, od 1981 roku, Volkswagen też zaczął wytwarzać w Brazylii ciężarówki i po raz kolejny sięgnął po kabiny z LT-eka. Zaczęło się od wariantów 11- oraz 13-tonowych, wyposażonych w volkswagenowskie nadwozia, podwozia na podzespołach Chryslera oraz silniki brazylijskiej marki MWM.

Brazylijska produkcja stale się unowocześniała i rozrastała, a nadwozie z Volkswagena LT aż do 2017 roku występowało w całej gamie ciężarowych modeli. Topowym wariantem był przy tym 31.310 Titan, z układem osi 6×4 oraz 310-konnym silnikiem Cumminsa. Ponadto w latach 90-tych, po wycofaniu wspomnianej ciężarówki G90, Volkswagen sprowadzał swoje brazylijskie pojazdy do Europy. Aż do 2000 roku były one oferowane jako Volkswagen LT80, czyli proste, tanie i lekkie podwozie z 7,5-tonowym DMC. Choć trzeba też przyznać, że dzisiaj brazylijski Volkswagen przechodzi spore przemiany, oferujące wyłącznie pojazdy nowszych generacji – Constellation oraz Delivery z zupełnie nową kabiną.

Ciężarowe Volkswageny produkowane do 2017 roku:

A jakby tego było mało, LT-ek zaliczył też pewną karierę pod markami Pegaso z Hiszpanii oraz Peterbilt ze Stanów Zjednoczonych. Pegaso sprzedawało model Ekuz, który był bliźniakiem modelu LT, oferowanym w branży aut dostawczych i lekkich ciężarówek. Peterbilt wykorzystał zaś podzespoły z brazylijskich ciężarówek, instalując je do swoich podwozi pod zabudowy ze średniej klasy tonażowej. O tym ostatnim eksperymencie więcej pisałem w tym artykule.

Wracając natomiast do początku tej historii, czyli do samego LT pierwszej generacji – model ten produkowano do końca 1995 roku. Po wytworzeniu wspomnianego pół miliona egzemplarzy, samochód pilnie potrzebował nowocześniejszego następcy, z wyższym komfortem podróżowania oraz mocniejszymi silnikami. A że Volkswagen nadal miał w branży użytkowej dosyć niewielkie doświadczenie, tego następcę przygotował wspólnie z Mercedesem. I tak oto powstało LT drugiej generacji, bardzo blisko spokrewnione z Mercedesem Sprinterem.

Dwie generacji LT oraz wspomniany Peterbilt: