Wczoraj pisałem o bezprecedensowym wyroku holenderskiego sądu, według którego Węgrzy jeżdżący w przeszłości dla firmy Van den Bosch Transporten powinni otrzymać wyrównanie wynagrodzenia do holenderskiego poziomu. Cały artykuł można przeczytać TUTAJ i bezsprzecznie zainteresuje on polskich kierowców jeżdżących w tutejszych oddziałach zachodnich firm. Poniżej czeka zaś dalszy ciąg holendersko-węgierskich opowieści.
Kiedy wczoraj pisałem mój tekst, Van den Bosch nie ustosunkowało się jeszcze do wyroku sądu. Dzisiaj opinia firmy jest już jednak znana – jak łatwo było się domyślać, holenderski przewoźnik zamierza pójść ze sprawą do wyższej instancji, gdyż kompletnie nie zgadza się z wyrokiem sądu. W wyższej instancji firma zamierza zwrócić szczególną uwagę na fakt, że węgierscy kierowcy pracowali dla węgierskiej firmy transportowej wyspecjalizowanej w przewozach międzynarodowych i nie ma powodów, aby otrzymywali oni za wynagrodzenie inne niż węgierskie. Co więcej, zarząd Van den Bosch podkreśla, że zarówno w Holandii, jak i w całej Unii Europejskiej jasnych przepisów, które konkretnie regulowałyby takie sytuacje. Jeśli pracownicy zagranicznych oddziałów mają otrzymywać za jazdę po Zachodzie zachodnią wypłatę, należy uregulować to wcześniej na całym kontynencie, aby obyło się bez niedopowiedzeń i takich właśnie spraw sądowych.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że firma dla której jeździ Węgrzy – Silo Tank KFT – należy do holenderskiego Van den Bosch. Co więcej, jak zeznało dziesięciu Węgrów, ich trasy w barwach Silo Tank praktycznie zawsze prowadziły do Holandii, z Holandii lub też po prostu po Holandii. W tej sytuacji Silo Tank KFT jest więc bardziej oddziałem Van den Bosch niż samodzielnym przedsiębiorstwem.
Rozprawa w wyższej instancji ma mieć miejsce na początku lutego 2015 roku, więc kolejny wyrok sądu poznamy zapewne już za kilka tygodni. Tymczasem holenderski związek zawodowy FNV już zapowiedział, że wykorzysta zwycięstwo Węgrów w sprawie przeciwko Van den Bosch przeciwko kolejnym firmom. Mają być to oczywiście firmy, które zakładają malutkie oddziału w Europie Środkowo-Wschodniej, przerejestrowują na nie ciężarówki, zatrudniają tańszych kierowców, a następnie ściągają ich wraz z autami do pracy na Zachodzie. Świetnym przykładem takich działań jest opisywany przeze mnie przypadek Oenema Transport – holenderska firma kupiła obskurne mieszkanie w bloku i zarejestrowała na nie flotę nowych pojazdów. Artykuł na ten temat czeka TUTAJ.