Norma emisji spalin Euro 7 doczekała się kolejnego zatwierdzenia. Tym razem jest to porozumienie między Parlamentem Europejskim oraz Radą Unii Europejskiej, osiągnięte w czasie wczorajszych, wieczornych obrad.
Zarówno Rada, jak i Parlament, opowiedziały się za osłabionym wariantem Euro 7, tańszym i łatwiejszym do wprowadzenia w życie niż pierwotna wersja, opracowana przez Komisję Europejską. Tym samym można się więc spodziewać, że to właśnie osłabiony wariant wejdzie ostatecznie w życie. Przewiduje on między innymi bardziej rygorystyczne testy czystości spalin dla pojazdów powyżej 3,5 tony, prowadzone na drodze, a nie w laboratorium. Nowa norma określi też limit pylenia z hamulców oraz ogumienia, co jest zupełnie nowym wymaganiem. Poza tym Euro 7 obejmie akumulatory dla pojazdów elektrycznych, określając ich minimalną odporność na zużycie.
Finalnej akceptacji nowych zasad można spodziewać się w pierwszych tygodniach 2024 roku. Wtedy zacznie się też odliczać czas do wejścia nowych wymagań w życie. Według najnowszych ustaleń, ma on wynosić dwa i pół roku dla pojazdów o DMC do 3,5 tony, a także cztery lata dla pojazdów o DMC powyżej 3,5 tony. Jeśli więc nowe przepisy zostaną zatwierdzone wczesną wiosną 2024 roku, pierwsze ciężarówki będą musiały spełniać normę Euro 7 wczesną wiosną 2028 roku.
Całą zmiana jest o tyle istotna, że wraz z nadejściem normy Euro 7 dotychczasowa norma Euro 6 niemal na pewno zacznie być piętnowana. Ciężarówki Euro 6 mogą więc zostać objęte jeszcze wyższymi opłatami drogowymi, doczekają się zakazów wjazdu do stref ekologicznych, a także zaczną być źle widziane w rozmowach z dużymi zleceniodawcami. Wszystko to doskonale znamy już z przeszłości.