W czasie gdy na drogach trwa kampania buraczana, ja mogę zaserwować Wam artykuł o ciężarówce jeżdżącej na burakach. A konkretnie na buraczanych odpadach, a więc tych częściach bulw, które musiały zostać odcięte w ramach przetwarzania.
Sprawa dotyczy trzech egzemplarzy Iveco S-Way NP 460, dokładnie tych, które widzicie na powyższym zdjęciu. Samochody te otrzymały 460-konne silniki na gaz, a także zbiorniki do przechowywania sprężonego gazu ziemnego (CNG). Zwykle nie będzie to jednak zwykły gaz, lecz gaz pochodzenia organicznego, w skrócie zwany biogazem. Konkretnie będzie to paliwo wytwarzane w procesie fermentacji, właśnie z buraczanych odpadów.
Dlaczego padło akurat na buraki? Omawiane ciężarówki będą jeździły dla niderlandzkiej firmy Cosun Beet Company, która jest dużym przetwórcą buraków cukrowych. Przedsiębiorstwo zajmuje się głównie produkcją cukru i tym samym ma niekończący się dostęp do buraczanych odpadów. Dlatego też postanowiło przygotować własną, niewielką biorafinerię, przetwarzającą te buraki we własne paliwo.
Firma rozwija ten projekt już od 2011 roku. Początkowo wykorzystywała przy tym ciężarówki dieslowskie, które otrzymywały dodatkowe instalacje na CNG. Teraz ma jednak flotę fabrycznych pojazdów na CNG, w tym dwa starsze Stralisy oraz trzy odebrane właśnie S-Waye. Wszystkie te pojazdy mają być tankowane biogazem, a firma Cosun Beet Company stała się już największym wytwórcą tego paliwa w kraju. Ogranicza ten sposób wytwarzanie odpadów, nie musi kupować paliwa u zewnętrznych dostawców, a jednocześnie zapewnia sobie bardzo ekologiczny wizerunek. Spalanie gazu pochodzenia organicznego ma bowiem emitować o 90 proc. mniej CO2 niż spalanie zwykłego oleju napędowego.
Na koniec też dodam, że projekty tego typu wymienia się jako jeden z możliwych scenariuszy dla transportu przyszłości. Biogaz mógłby stać się alternatywą nie tylko dla silników diesla, ale też napędów akumulatorowych lub wodorowych. Mamy tu bowiem możliwość wyeliminowania emisji CO2, a jednocześnie zachowania wielu dotychczasowych rozwiązań technicznych. Nie trzeba by się martwić o stawianie tysięcy ładowarek, czy też wytwarzanie i przechowywanie niebezpiecznego wodoru. Nie byłoby też dużych problemów z zasięgiem, jako że na przykład omawiane Iveco przejedzie na jednym tankowaniu około 570 kilometrów. A przy okazji rozwiązano by też problem rosnącej ilości odpadów, które każdego dnia zalewają naszą planetę. Wytwarzanie biogazu nie jest jednak procesem tanim, a przy tym technologia ta nie ma aż tak dużego lobby, jak wspomniana jazda na akumulatorach, zasilanie samochodów wodorem lub nawet wydobywanie zwykłego gazu ziemnego spod powierzchni ziemi.