Trwa protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą – Dorohusk stoi bez rozgłosu

Choć w poza transportowych mediach właściwie się o tym nie wspomina, trwa już drugi dzień protestu na polsko-ukraińskiej granicy. Nasi przewoźnicy zablokowali ciągnikami przejazd przez Dorohusk, w obu kierunkach, przepuszczając jedną lub dwie ciężarówki na godzinę. Trzymają się przy tym zestawu trzech postulatów, które mają na celu głównie usprawnienie ruchu, rozwiązując problem nawet tygodniowego czekania na powrotach z Ukrainy. Oto one:

1. Powroty z Ukrainy na pusto bez kolejki, osobnym pasem;
2. Wprowadzenie 24-godzinnej odprawy fitosanitarnej-weterynaryjnej;
3. Przywrócenie zezwoleń dla przewoźników ukraińskich.

Choć protest trwa już od ponad doby, jak na razie nie ma oficjalnych doniesień o interwencji policji. Wręcz przeciwnie, organizatorzy twierdzą, że mają oficjalne zezwolenie prowadzenie swojej akcji aż do 5 października 2022 roku i jak najbardziej są gotowi z tego skorzystać. Wstępnie zapowiada się też rozszerzenie protestu na kolejne przejścia graniczne, w tym przede wszystkim na Hrebenne. To właśnie tam miał się bowiem przenieść ruch cystern paliwowych, dostarczających zaopatrzenie niezbędne dla dalszego funkcjonowania Ukrainy.

Tymczasem Izba Administracji Skarbowej przyznaje, że protest jest silnie odczuwalny. Przez całą noc w Dorohusku odprawiono zaledwie 13 ciężarówek jadących w kierunku Polski oraz 19 pojazdów zmierzających w kierunku przeciwnym. Jednocześnie powiększyło to kolejki pojazdów oczekujących, do poziomu blisko 3 tys. ciężarówek jadących w kierunku Polski. Tym bardziej może więc zaskakiwać, że sprawa zdobywa tak mało rozgłosu poza branżą, a na spotkanie z przewoźnikami nadal nie ruszył żaden kluczowy polityk.