Transport z Holandii do Austrii bez „ani kropli diesla” – nie obyło się bez spalinowej lawety

Więcej na temat omawianego DAF-a pisałem poniżej:

DAF CF Electric i chłodnia z elektrycznym agregatem Carrier – nowatorski zestaw dla 83-letniej firmy

Tu zupełnie normalne, że rozwijające się dopiero technologie miewają bardzo trudne początki. Gdy więc czytam o nowych pomysłach na ekologiczne ciężarówki, naprawdę staram się dawać im szansę. A jednak, tym razem po prostu się roześmiałem…

Holenderskie media z dumą ogłosiły wykonanie ekologicznego przewozu między Venlo a Wiedniem. Już na nagłówkach mamy informację, że wszystko odbyło się „bez udziału ani kropli oleju napędowego”. Na zdjęciach widać pokazuje się też DAF-a CF Electric, mającego  elektryczny napęd i połączonego z elektryczną chłodnią TNT New Cool.

Jak na razie był to przejazd jedynie pilotażowy. Zaangażowane w niego firmy chciały udowodnić, że transport dalekobieżny bez udziału oleju napędowego jest w stu procentach możliwy. Wszystko odbywało się pod patronatem holenderskiej ambasady w Wiedniu, a ponadto w sprawę zaangażowanych zostało kilka firm z branży logicznej.

Przyznacie, że brzmi to naprawdę imponująco, choć szczegóły organizacji wyglądają już naprawdę słabo. Przede wszystkim, elektryczny DAF nie mógł przejechać do Austrii, gdyż ma około 100 kilometrów zasięgu. To znaczy mógł, ale w związku z odległością oraz brakiem odpowiednich ładowarek trwałoby to absurdalnie długo.

By więc kwiaty mogły dotrzeć do Wiednia, wszystko przybrało formę transportu intermodalnego. Naczepa trafiła na pociągowy wagon, co jest rozwiązaniem znanym od dziesiątek lat. Z tą tylko różnicą, że do terminala przeładunkowego, umieszczonego w niemieckim Herne, odstawił ją elektryczny, a nie spalinowy ciągnik.

Odległość między Venlo a Herne to około 95 kilometrów. W praktyce oznacza to więc, że po odstawieniu naczepy ciągnik siodłowy natychmiast musiał zakończyć pracę, oczekując na naładowanie. Co jednak ciekawe, zamiast pod ładowarkę, trafił on na niskopodwoziową naczepę, ciągniętą oczywiście przez zwykłą, spalinową ciężarówkę.

Jak się bowiem okazało, w Austrii nie ma żadnego ciągnika siodłowego na prąd, który mógłby odebrać pełnowymiarową, trzyosiową naczepę z ładunkiem kwiatów. Musiał to natomiast być ciągnik elektryczny, gdyż inaczej cały projekt nie spełniłby swoich założeń. I dlatego też zapadła decyzja, by tego samego DAF-a przewieźć do Wiednia.

Elektryczny pojazd przejechał na spalinowej ciężarówce aż na wschód Austrii. Miał przy tym do pokonania około 1000 kilometrów, a więc wiozący go zestaw spalił jakieś 250 litrów oleju napędowego. Następnie zaś CF Electric zjechał z lawety, odebrał naczepę z terminalu przeładunkowego i już o własnych siłach, na prądzie, dotarł na rozładunek.

Oczywiście można powiedzieć, że naprawdę niewiele trzeba, by wszystko faktycznie odbyło się bez emisji spalin. Na terminalach kolejowych trzeba zamontować ładowarki, a do Austrii na stałe wysłać elektryczny ciągnik. Niemniej naprawdę dziwię się chwaleniu całym tym projektem, skoro olej napędowy odebrał w nim bardzo istotną rolę.