To był rok z rekordowo małym ruchem na wschodnich granicach – skąd więc kolejki?

W 2020 nie brakowało kolejek na naszych wschodnich granicach. Wielu kierowców doświadczyło nawet kilkudziesięciogodzinnego oczekiwania, a przewoźnicy odnotowywali przy tym kosztowne opóźnienia. Za to służby graniczne tłumaczyły się nadmiarem pracy, którego nie są w stanie opanować. W sierpniu pisałem o tym w następującym artykule: Służby tłumaczą się z kolejek na wschodnich granicach – to wina natężenia ruchu

Czy jednak opóźnienia na pewno były kwestią wyjątkowo dużego ruchu? Czy może jednak miało to związek także ze złą organizacją pracy? Coś na ten temat mogą powiedzieć nam końcoworoczne statystyki, opublikowane dzisiaj przez Komendę Główną Straży Granicznej.

Wbrew stwierdzeniom z sierpnia, rok 2020 stał pod znakiem wyjątkowo małego ruchu na wschodnich granicach. Przejścia polsko-ukraińskie odprawiły w ciągu całego minionego roku 7,8 miliona osób. Dla porównania, w latach 2019 oraz 2018 było to odpowiednio 21,7 oraz 21,6 miliona osób. Podobnie sprawa wyglądała na przejściach z Białorusią, gdzie w ciągu całego roku odprawiono 3,8 miliona osób. Dla porównania, dane z 2019 i 2018 roku mówiły o 8,8 oraz 8,9 miliona.

Podsumowując, odpraw było o jakieś 60 procent mniej niż w latach ubiegłych. Wynika to oczywiście z pandemii koronawirusa, ograniczeń przy przekraczaniu granicy i „zamrożeniu” gospodarek. Choć z drugiej strony, również w związku z pandemią, straż graniczna musiała wykonywać nowe zadania. Dla przykładu, między 15 marca a 12 czerwca część funkcjonariuszy trzeba było przerzucić do innych placówek. Prowadzili oni kontrole na granicach z Niemcami, Czechami, Słowacją i Litwą, uniemożliwiając obcokrajowcom wjazd do kraju.