Chyba nikogo nie zdziwi, że zacznę ten tekst od historii z Wrześnią w roli głównej. Właśnie w tej wielkopolskiej miejscowości już za dwa lata rozpocznie bowiem pracę fabryka, z której wyjedzie nowa generacja dostawczego Craftera. Zakład zatrudni jakieś 2,3 tysiąca osób i będzie produkował nawet 85 tys. samochodów rocznie. Jakie natomiast będą to samochody? Na to pytanie na razie niestety nie mogę odpowiedzieć, bo podobnie jak sama fabryka, nowy Crafter znajduje się jeszcze w fazie projektu. Sporo mogę za to powiedzieć o obecnej generacji największego Volkswagena, z którą spędziłem ostatnio siedem dni i jakieś 1800 wspólnych kilometrów.
Trzy miejsca na parkingu
Craftera odebrałem do testu w warszawskim przedstawicielstwie marek Audi oraz Porsche. W tym raczej sportowym towarzystwie Crafter wyglądał niczym śpiewaczka operowa w otoczeniu nastoletnich cheerleaderek – był jakby o trzy rozmiary za duży i po prostu zbyt poważny z wyglądu. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo do testu otrzymałem wariant z długim rozstawem osi, który potrafi dorównać długością (6,9 metra) niejednej 8-tonowej ciężarówce. Tak ogromne nadwozie udało się jednak utrzymać w całkiem niezłym stylu, dzięki czemu Crafter pomimo upływu lat nadal wygląda bardzo dobrze. Charakterystyczny przód z pionowymi reflektorami śmiało można określić eleganckim, podobnie jak linię boczną oraz tylną ścianę z centralnie umieszczonym logiem marki.
Co natomiast kryło się we wnętrzu tego pojazdu? Tutaj dochodzimy do bardzo ciekawej kwestii, bo testowy Crafter nie był typowym furgonem z jedną wielką przestrzenią ładunkową, lecz wersją Mixt. Za przednimi siedzeniami znalazło się więc miejsce na dodatkową kanapę, którą oddzielono od ładowni rozbudowaną przegrodą. Wszystko jest częścią zabudowy wykonanej z tworzyw sztucznych, którą można sobie zamówić oczywiście już u dealera. Otrzymuje się dzięki niej trzy lub cztery pełnowymiarowe miejsca z zagłówkami oraz podłokietnikami, na których można stosunkowo wygodnie odbyć nawet dłuższą trasę. W standardzie jest bardzo duża ilość miejsca na nogi oraz trzy otwarte skrytki, w których pasażerowie będą mogli umieścić wszelkie podręczne drobiazgi. Wszystko, co zaś drobiazgiem nie jest, zmieścimy do przestrzeni ładunkowej, która w wariancie Mixt nadal jest bardzo przestronna. W zależności od długości pojazdu oraz wysokości dachu możemy zmieścić tam od 6,6 do 14,2 m3 ładunku. W testowym aucie, które nie było najdłuższym możliwym wariantem, do środka można było wpasować przedmioty o długości do 3,6 metra, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Mogły one być także stosunkowo ciężkie dzięki 1,1-tonowej ładowności.
Na pohybel efekciarstwu!
Pochwała Volkswagenowi (a może raczej Mercedesowi?) należy się także za przeznaczenie odpowiedniej ilości przestrzeni na szoferkę. Miejsca jest tam naprawdę mnóstwo i ku mojemu zdziwieniu musiałem nawet przesunąć fotel o kilka ząbków do przodu. Wierzcie mi, że przy wzroście 190 cm i butach w rozmiarze 49 nie zdarza mi się to często. Do tego doszedł bardzo szeroki zakres regulacji kierownicy w dwóch płaszczyznach, wygodny podłokietnik, doskonałe umiejscowienie drążka zmiany biegów oraz poduszeczka na łokieć kierowcy, którą umieszczono na lewym boczku drzwiowym.
Na tym jednak nie koniec moich zachwytów nad wnętrzem Craftera. Niemiecki „dostawczak” nie dał mi bowiem praktycznie żadnych powodów do narzekania na ergonomię! Deska rozdzielcza była pozbawiona jakichkolwiek fajerwerków, co poszło jednak w parze z nienaganną ergonomią i pojemnymi, przemyślanymi schowkami, które zmieszczą wszystko, czego można potrzebować w trasie. Jedyną uwagę mam do schowka pod siedziskiem pasażerów, który niepotrzebnie rozdzielono, uniemożliwiając włożenie do środka większej torby. Zarówno komputer pokładowy, jak i radio z dużym wyświetlaczem i zestawem Bluetooth były intuicyjne w obsłudze i ani razu mnie nie zdenerwowały. W testowym aucie można było je zresztą obsłużyć dużymi przyciskami na kierownicy, co dodatkowo ułatwiało sprawę. Samo radio z czterema głośnikami okazało się jednak grać trochę niewspółmiernie do swojego poważnego wyglądu, a ponadto próżno było szukać możliwości „odpalenia” muzyki z przenośnej pamięci lub chociaż z telefonu. W 2014 roku może to dziwić, szczególnie w przypadku auta, w którym ktoś będzie spędzał po nawet kilkanaście godzin dziennie.
I po co ten pośpiech?
No dobra, napisałem już jakieś 700 słów, w których aż gęsto od pochwał i ogólnego zadowolenia. Część czytelników pomyślała już zapewne, że będzie to kolejny tekst z cyklu „na trzy-cztery przepisujemy folder prasowy i udajemy, że coś tam sprawdziliśmy”. Nic z tych rzeczy, bo teraz zacznie się część poświęcona szeroko rozumianej jeździe Crafterem, co do której mam kilka uwag.
Zacznijmy od silnika, który trochę mnie do siebie przekonał. Wysunięty przód krył 2-litrowy silnik TDI, który znaleźć można także w… Golfie, czy Passacie. Była to jednostka w średnim wariancie mocy oferującym 136 KM i 340 Nm. Od razu pojawia się więc w pełni uzasadnione pytanie, czy taka „osobowa” i po prostu niewielka konstrukcja jakkolwiek nadaje się do 3,5-tonowego kolosa? Już odpowiadam – na pusto auto jedzie całkiem żwawo, choć wyraźna „turbodziura” może w mieście trochę irytować. Dodatkowe pół tony na pokładzie zaczyna jednak małemu dieslowi wyraźnie przeszkadzać i sprawna jazda wymaga ciągłej pracy 6-biegową (nota bene bardzo poprawnie działającą) skrzynią biegów, szczególnie jeśli będziemy chcieli coś wyprzedzić lub włączyć się do autostradowego ruchu na wzniesieniu. Argumentem przemawiającym za 2.0 TDI ma być jednak bardzo niskie spalanie, szczególnie w przypadku aut z pakietem BlueMotion Technology, którego nie zabrakło w testowym aucie. Składa się na niego przede wszystkim system Start-stop, 16-calowe opony o obniżonym oporze toczenia oraz dłuższe przełożenie osi. Folder podaje tutaj 8,6-8,9 l oraz 7,7-7,9 l dla odpowiednio miasta oraz trasy. Ile natomiast auto spaliło w rzeczywistości? Pusty pojazd wołał na typowo polskiej trasie 8,1 l/100 km, natomiast z dodatkowym pół tony chciał już 9,4 l. Szczególnie ciekawy był jednak wynik z autostrady, gdzie jadąc cały czas 120 km/h Crafter palił tyle samo na pusto, co z półtonowym obciążeniem – dokładnie 10 l/100 km. Najniższym osiągniętym przeze mnie wynikiem było 7,6 l/100 km (mniej niż podaje folder!) przy dłuższej jeździe 100 km/h na pusto autostradą, natomiast maksimum okazało się 12 l/100 km z zakorkowanego Poznania.
Na każdą, ale autostradę
O rozmiar za mały silnik dobrze współgra z prowadzeniem, które jest takie sobie. Wszystkiemu winny jest nieco pozbawiony czucia układ kierowniczy, który nie daje poczucia kontroli nad miękko zawieszonym pojazdem. Na budowanych jeszcze przez Niemców drogach wojewódzkich z zachodniej polski trudno było poczuć się pewnie i szybsze pokonywanie zakrętów po prostu nie wchodziło w grę. Z drugiej jednak strony auto było bardzo komfortowe i przez największe dziury mogłem przejechać bez strachu o plomby wypadające z zębów. Komfortowa jazda jest zresztą moim zdaniem domeną Craftera, którego Niemcy stworzyli najwyraźniej z myślą o swoich cudownych autostradach. Sprawdziłem to przy okazji wycieczki za Odrę z kompletem pasażerów, kiedy wielogodzinna jazda na pneumatycznym fotelu w ogólnie mnie nie zmęczyła, a reszta załogi mogła spokojnie spać ciesząc się z komfortowego zawieszenia oraz dobrze wyciszonego wnętrza. Co natomiast mogę powiedzieć o mieście? Tam oczywiście można docenić super lekko działającą kierownicę, dzięki której autem manewruje się wyjątkowo łatwo, szczególnie jeśli mamy do dyspozycji opcjonalne czujniki z przodu i z tyłu, a nad wszystkim czuwają niezłe lusterka.
Za chwilówkę go nie kupisz
Jak widać, Crafter Mixt 2.0 TDI wzbudził we mnie dwojakie uczucia. Auto ma świetne wnętrze, jest bardzo wygodne i oferuje dobre właściwości użytkowe, choć jednocześnie brakuje mu dynamiki i precyzji prowadzenia, a mały silnik po prostu trochę nie wzbudza zaufania. Jeśli Craftera nie popędzamy i odpuścimy sobie skróty wiodące przez kręte i wąskie drogi, bardzo komfortowo dowiezie on nas na miejsce, nie spalając przy tym przesadnych ilości oleju napędowego. Dla ułatwienia ewentualnej decyzji o zakupie stworzyłem przykładowy profil osoby, która może potrzebować dokładnie takiej konstrukcji, jak testowa – będzie nim przedsiębiorca szukający dużego „dostawczaka” do przewozów na potrzeby własne, który od czasu do czasu także osobiście zasiądzie za kierownicą i uda się do swoich klientów do Niemiec. Wygodny Crafter zapewni takiej osobie odpowiedni komfort podróżowania, natomiast niemieccy partnerzy z uznaniem pokiwają głową na widok eleganckiej sylwetki z logiem „VW”.
Owe uznanie będzie tutaj nie bez znaczenia, bo potencjalny posiadacz Craftera będzie próbował zarobić na swoich klientach dużo pieniędzy, dzięki czemu w końcu spłaci raty za swojego „dostawczaka”. Niemieckie auto nie jest bowiem tanie i testowy egzemplarz wyceniono na aż 175 tys. zł netto (215 tys. zł brutto). Sporo, lecz trzeba tu wziąć pod uwagę dostatek dodatkowego wyposażenia, które objęło m.in. półautomatyczną klimatyzację, czujniki parkowania, deszczu oraz zmroku, pneumatyczny fotel, wzmocnione zawieszenie typu C, podwójne boczne drzwi z oknami, rozbudowany alarm, 100-litrowy bak paliwa oraz tak zwane „itp” oraz „itd”. Bez wszystkich tych bajerów oraz zabudowy typu Mixt 6,9-metrowy Crafter ze 136-konnym silnikiem to wydatek znacznie niższy, wynoszący 109 tys. zł netto.
Galeria zdjęć: