Nissan NV200 1.5 DCi – test 40ton.net – w swoim własnym segmencie

Nissan NV200 od dłuższego czasu bardzo mnie intrygował. Oto japoński producent stworzył bowiem własny samochód dostawczy, nie posiadający odpowiednika w gamie Renault, a w dodatku sprzedawany na wszystkich kontynentach. Światowej popularności maszyny dowodzi oferowanie jej pod kilka różnymi nazwami – jako Mitsubishi Delica D:3, Ashok Leyland Stile, czy w końcu Chevrolet City Express. Ponadto osobowe wersje japońskiego vana wprost zawojowały branżę taksówkarską, wygrywając nowojorski konkurs na następcę Forda Crown Victorii i będąc stałym elementem krajobrazu tokijskich ulic. Poza tym w przygotowaniu jest wersja dla londyńskich firm taksówkarskich, wyposażona w okrągłe reflektory przednie i malowana na jedyny słuszny, czarny kolor. Na polskich ulicach NV200 jest natomiast raczej rzadkim widokiem. Dlaczego? No właśnie, między innymi na to pytanie postanowiłem spróbować odpowiedzieć, przesiadając się na tydzień za kierownicę dostawczej wersji NV200.

Wartość użytkowa

Minęły już ponad trzy lata od kiedy Nissan NV200 otrzymał nagrodę Samochodu Dostawczego 2010 Roku. Mimo upływu czasu japoński dostawczak nadal wygląda jednak bardzo świeżo i w porównaniu z konkurencją śmiało można nazwać go po prostu nowoczesnym. Przyjemny dla oka jest przede wszystkim przód pojazdu, z wysoko umieszczonymi reflektorami, a także boki maszyny, gdzie projektanci nie pożałowali ciekawych przetłoczeń. Co prawda oznaczają one dzień pełen przekleństw dla pracowników firm oklejających pojazdy reklamami, lecz trudno odmówić im efektowności. Jeśli jednak chodzi o karoserię maszyny, znacznie ważniejsze od efektowności są jej wymiary. W tej kwestii NV200 jest natomiast bardzo ciekawym przypadkiem. Parkując go na przykład między Fiatem Doblo oraz Fiatem Scudo okazuje się, że Nissan nie konkuruje rozmiarami z żadnym z tych pojazdów. Co prawda auto odpowiada kombivanowi długością, lecz jest od niego znacznie wyższe i optycznie po prostu o klasę większe. W porównaniu do „średniaka” typu Scudo, NV200 okazuje się być jednak stosunkowo krótkie i wąskie, choć porównywalne pod względem wysokości. Nissan stoi więc jedną nogą w każdej z klas lub po prostu tworzy swój własny segment.

Podobnej sytuacji doświadczamy porównując przestrzenie ładunkowe – do kombivanów można ładować około 3 m3 towaru, „średniaki” zabierają niewiele ponad 5 m3, natomiast NV200 proponuje wartość idealnie uśrednioną  – 4,2 m3 przy wymiarach 1,5m x 1,36 x 2. Jest to doskonały wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę kompaktowe wymiary zewnętrzne – 4,4 m długości, 1,86 wysokości i 1,69 szerokości. Podobną objętość ładunkową oferują tylko wydłużone kombivany, takie jak na przykład VW Caddy Maxi, które są jednak znacznie niższe. Narzekać można natomiast na ładowność, wynoszącą jedynie 740 kg. Pocieszeniem może być tu możliwość dołączenia przyczepy o masie maksymalnie 1,1 tony, a także fakt, że w wnętrzu Nissana bez problemu mieszczą się dwie europalety.

Równie konkurencyjna jak przestrzeń jest też cena pojazdu. Za NV200 1.5 DCi 89KM w podstawowej wersji zapłacimy 62 tys. zł netto. Co ważne, za tę cenę otrzymujemy pojazd wyposażony w klimatyzację. Japoński van dostępny jest także z mocniejszym, 110-konnym silnikiem, za który trzeba zapłacić minimum 66 442 zł, a także jako niewielka chłodnia, kosztująca 87 892 zł i oferująca 2,2 m3 przestrzeni ładunkowej. Jeśli natomiast chodzi o wyposażenie opcjonalne, trzeba tutaj wspomnieć przede wszystkim o przesuwanych lewych drzwiach, które kosztują dodatkowe 1 200 zł netto, a także praktycznej kracie, która może zastąpić ścianę działową za 950 zł netto. Dopłacić można także za wydłużenie gwarancji z 3 do 4 lub 5 lat.

Wnętrze

Gdzieś w połowie drogi między małymi a średnimi samochodami dostawczymi NV200 jest także pod względem kabiny kierowcy. Po zajęciu w niej miejsca, moją pierwszą myślą było „o kurczątko, ale tu wysoko”. Zarówno podłogę kabiny, jak i fotele inżynierowie postanowili umieścić na poziomie znanym raczej z Forda Transita i Fiata Ducato, niż z miejskich aut dostawczych. Podobne odczucia miałem w stosunku do pozycji za kierownicą, którą określiłbym po prostu jako ciężarową. Położenie fotela narzuca jazdę w wyprostowanej pozycji, a koło kierownicy jest bardzo mocno nachylone. W kwestii tego ostatniego muszę jednak wspomnieć o niedopatrzeniu, którego Nissanowi niestety nie mogę wybaczyć, mianowicie możliwości regulacji kierownicy tylko w jednej płaszczyźnie. Przy wzroście 190 cm i maksymalnie odsuniętym fotelu, nie byłem niestety w stanie sięgnąć do jej górnej partii tak, żeby nie oderwać przy tym pleców od oparcia. Samemu oparciu nie mogę natomiast nic zarzucić – choć wygląda ono niepozornie, okazało się doskonale podpierać plecy, nie powodując bólu karku lub krzyża nawet przy wielogodzinnej jeździe.

Pozytywnie mogę się wypowiedzieć także na temat deski rozdzielczej, która jest zarówno estetyczna, jak i ergonomiczna. Drążek zmiany biegów znajduje się blisko kierownicy, nie brakuje uchwytów na kubki/telefon komórkowy, a także mniejszych i większych schowków. Ukłonem w stronę ergonomii są ponadto przyciski na kierownicy, pozwalające na sterowanie radiem i bezprzewodowym zestawem głośnomówiącym do telefonu. Tym dwóch ostatnim urządzeniom należy się zresztą szczególna pochwała – ich obsługa jest wyjątkowo prosta, a dwa niewielkie głośniki radzą sobie nadspodziewanie dobrze (oczywiście jeśli nie podkręcimy basu). Pochwała należy się także za sam fakt montowania radia z zestawem głośnomówiącym Bluetooth w każdej wersji pojazdu, wszak wielu kierowców aut dostawczych spędza każdego dnia wiele godzin na telefonie, rozmawiając z klientami, szefem, czy w końcu z bliskimi. Są jednak także i dwa niedopatrzenia. Po pierwsze Nissan zapomniał o podłokietniku dla kierowcy. Może to bardzo dziwić, bo w dwuosobowej kabinie jest naprawdę sporo miejsca i bez problemu zmieściłby się tam podłokietnik dowolnego kształtu. Drugą wadą jest natomiast połączenie komputera pokładowego z obrotomierzem. Ilości obrotów silnika nie wskazuje więc typowy zegar ze wskazówką, lecz niewielki wykres na wyświetlaczu umieszczonym przy prędkościomierzu. To niewątpliwie nowoczesne rozwiązanie nie jest niestety ani czytelne, ani wygodne, przez co w czasie jazdy po mieście łatwiej po prostu zdać się na słuch i wyczucie, niż błądzić wzrokiem po maleńkim wyświetlaczu. Jeśli ponadto chcemy sprawdzić średnie spalanie lub na przykład zasięg, obrotomierz po prostu znika.

SONY DSC 

Jazda

Jak natomiast jeździ się Nissanem NV200? Zupełnie inaczej, niż wskazuje na to jego wygląd. Stosunkowo wysoki i wąski pojazd prowadzi się nadspodziewanie pewnie. Wysoka pozycja za kierownicą sprawia, że dojeżdżając do zakrętu automatycznie chcemy przyhamować, lecz w większości przypadków nie jest to konieczne – samochód nie przechyla się nadmiernie, a układ kierownicy gwarantuje pewne wyczucie. Jest to po części zasługą dostosowującego się do prędkości wspomagania kierowniczego, które sztywnieje na trasie, natomiast manewry pozwala wykonywać choćby jednak palcem. Kręcenie się po zatłoczonych miastach jest zresztą prawdziwym żywiołem NV200 – samochód ma bardzo mały promień zawracania, nadwozie jest wąskie, widoczność z kabiny doskonała, a 1,5-litrowy silnik wysokoprężny o mocy 89 KM i 5-biegowa skrzynia biegów w pełni wystarczają do dynamicznej jazdy między jednym korkiem a drugim.

Jeśli już jesteśmy przy korkach – siedem dni jazdy z lekkimi ładunkami po wiecznie zatłoczonym, a przy okazji też nieco zamrożonym i zasypanym Poznaniu przyniosło zużycie na poziomie około 8 l/100km. W warunkach innych niż zimowe, można by zapewne odjąć od tego litr lub nawet półtora, chociażby z uwagi na szybciej rozgrzewający się silnik. Znacznie lepszy wynik udało się natomiast osiągnąć na trasie – jazda z prędkością 90 km/h to w przypadku pustego NV200 spalanie na poziomie 5,5 l/100km, natomiast na autostradzie, przy 120 km/h, Nissan wypijał 6,2 l/100km. Owe 120 km/h to zresztą najprzyjemniejsza prędkość podróżna – w środku jest wówczas cicho, a silnik nadal ma wystarczająco mocy, żeby sprawnie przyśpieszyć. Od 130 km/h w kabinie robi się już natomiast głośno, a spalanie zaczyna mocno wzrastać.

Podsumowanie

Jak więc podsumuję tydzień z Nissanem NV200 1.5 DCi? Samochód okazał się być naprawdę przyjemny, szczególnie w mieście, gdzie wąski i zwrotny Nissan odnalazł się naprawdę dobrze. Pewne prowadzenie nie odstrasza jednak też przed opuszczeniem miasta i wyjechaniem na trasę. 89-konny, pochodzący z Renault silnik wydaje się być optymalną propozycją, a z uwagi na jego ogromną popularność, nie należy bać się zarówno cen części, jak i dostępności serwisu. Nie bez znaczenia jest także atrakcyjna cena oraz spore możliwości przewozowe, pod warunkiem, że nie chcemy wozić ciężkich ładunków. Oczywiście znalazło się też kilka niedociągnięć, lecz można się do nich bez problemu przyzwyczaić.  Skąd więc niewielka popularność NV200 w naszym kraju? Moim zdaniem powody mogą być tylko dwa – klienci albo są nieco dezorientowani przez wielkość maszyny, za dużej na kombivana i za małej na „średniaka” lub po prostu nie wiedzą do końca o jej istnieniu. A szkoda, bo to naprawdę ciekawa propozycja.