Tesla Semi na zimowych testach i zakaz kupowania aut tej marki dla jednego z klientów

Jeśli koronawirus niczego nie zmieni, jeszcze pod koniec bieżącego roku rozpocznie się produkcja ciężarowej Tesli Semi. Po trzech lub nawet czterech latach czekania przewoźnicy zaczną więc otrzymywać swoje pojazdy. Wśród nich mają być także firmy europejskie, takie jak Girteka z Litwy, czy Sitra z Belgii.

A tymczasem mam kolejne doniesienia w sprawie tego elektrycznego pojazdu. Zaczniemy od Alaski, gdzie sfotografowano dwa testowe egzemplarze. Samochody podobno trafiły tam w związku z testami, prowadzonymi w trudnych, zimowych warunkach. Na pewno były to testy bardzo istotne, jako że zima jest dla „elektryków” najgorszym okresem. Układ ogrzewania zużywa dużo energii, a zasięg na jednym ładowaniu wyraźnie spada.

Niestety na zdjęciach nie można zobaczyć Tesli w czasie pracy. Pojazdy były bowiem wiezione na lawetach, zapewne mając do pokonania dłuższy dystans. Swoją drogą, wszystko wygląda też bardzo symbolicznie. Jedna z Tesli ciągnięta jest bowiem przez klasycznego i oczywiście spalinowego Frelightinera Classic XL, mającego za sobą już co najmniej kilkanaście lat pracy.

Skoro już o Tesli mowa, warto wspomnieć także o niedawnej historii z Norwegii. Co prawda dotyczyła ona osobowego Modelu X, lecz samochód ten znajdował się w zarobkowym użytku. Zakupił go taksówkarz, oczekując przy tym niezawodności i wysokiej jakości wykonania. Zamiast tego otrzymał jednak samochód, który w ciągu dziewięciu miesięcy aż 11 razy był w serwisie. Problemem okazała się też jakość materiałów, w postaci na przykład odbarwiającego się fotela kierowcy.

W ciągu tych dziewięciu miesięcy, samochód spędził w warsztacie 26 dni. Jak więc przystało na użytek zarobkowy, właściciel Tesli żądał rekompensaty za przestój pojazdu. Serwis zaproponował równowartość 1200 złotych dziennie, lecz dla norweskiego taksówkarza było to stanowczo zbyt mało. Wystawił on więc swój własny rachunek, straty określając na około 47 tys. złotych.

Tesla nie chciała wypłacić pieniędzy, więc sprawa trafiła do sądu. Tam właściciel wygrał, otrzymując wyliczoną przez siebie rekompensatę. Tesla zgodziła się też, by odkupić samochód za kwotę wyższa niż w momencie pierwotnego zakupu. Był przy tym jednak pewien „haczyk” – taksówkarz musiał złożyć pisemną deklarację, że już nigdy nie kupi samochodu marki Tesla.

Tesla Model X: