Tatra V8 z 2005 roku rusza w wyprawę dookoła świata – hołd dla przygody z lat 80-tych

30 lat temu, dokładnie 4 maja 1990 roku, z wyprawy dookoła świata wróciła trzyosiowa Tatra 815 (zdjęcie powyżej). Samochód był w podróży przez trzy lata, odwiedził 67 krajów i pokonał przy tym 200 tys. kilometrów. Jego załoga przywiozła wyjątkowy film, serię reportaży, ogromną wiedzę na temat pojazdu, a także liczne osobiste przeżycia. Tutaj można wspomnieć na przykład o kilkudniowym zatrzymaniu całej ekipy w gwatemalskim areszcie, czy o zatonięciu jednego z uczestników w pakistańskiej rzece.

Sama ciężarówka sprawdziła się doskonale. Tatra 815 GTC – bo tak nazywał się wyprawowy pojazd – bez trudu wróciła do ówczesnej Czechosłowacji. Samochód do dzisiaj stoi w muzeum marki w Koprzywnicy i zwraca tam uwagę pasażerską, częściowo przeszkloną zabudową. Pod kabiną znajduje się oczywiście widlasty, chodzony powietrzem silnik, a na dachu przewidziano miejsce na dodatkową sypialnię, w postaci rozkładanego namiotu.

Filmowa zapowiedź tegorocznej wyprawy:

Przyznacie, że taka wyprawa może wzbudzać dumę. Nic więc dziwnego, że grupa śmiałków postanowiła tę podróż powtórzyć i oddać hołd poprzednikom sprzed 30 lat. Odpowiedni pojazd kończy właśnie półtoraroczne przygotowania i 23 lutego rozpocznie swoją podróż. Ruszy z Pragi, by następnie przejechać 270 tys. kilometrów i odwiedzić 68 krajów. Do Czech wróci w 2022 roku, mając za sobą przejazd przez odpowiednio Europę, Azję, Amerykę Południową, Amerykę Północną oraz Afrykę.

Oryginalna Tatra z lat 80-tych nadal będzie stała w muzeum. Tymczasem w jej ślady pójdzie nowsza Tatra TerrNo1 z 2005 roku (zdjęcie poniżej), będąca bezpośrednim następcą modelu 815. Również i ten samochód będzie miał silnik chłodzony powietrzem. Będzie to jednostka typu V8 o mocy 313 KM oraz pojemności 12,7 litra. Co natomiast wyróżnia nowy pojazd na tle pierwowzoru, to zastosowanie tylko dwuosiowego podwozia. Dzięki temu przejazd ma być znacznie tańszy, ograniczając koszty paliwa. Poza tym, po prostu taką Tatrę udało się kupić, jako mało używany, powojskowy egzemplarz z przebiegiem 4 tys. kilometrów.

Załoga będzie liczyła cztery stałe osoby – kierowcę, kamerzystę, dowódcę wyprawy oraz przewodnika dla danego kontynentu. Na wybranych odcinkach nie zabraknie też dodatkowych pasażerów, towarzyszących wyprawie przez kilka lub kilkanaście dni. Przewidziano dla nich specjalne namioty oraz dwanaście miejsc siedzących w przeszklonej zabudowie. Co też ciekawe, swojego profesjonalnego wsparcia załodze udziela Stanislav Synek. To fizyk nuklearny, który w wyprawie z lat 1987-1990 pełnił rolę dźwiękowca oraz tłumacza.

Dla przypomnienia dodam, że w Polsce pojawił się ostatnio pomysł odtworzenia przejazdu Jelczem do Nepalu. Ma być to hołd dla wyczynu polskich himalaistów z 1980 roku, w postaci zimowego zdobycia Mount Everest. Więcej na ten temat przeczytacie w tym oraz w tym artykule.