Taką ciężarówką jeździłbyś na innym kontynencie – podsumowanie

Wszystkie teksty z tej serii znajdują się pod tym linkiem.

Jaką ciężarówką najprawdopodobniej jeździlibyście na innym kontynencie? Jaka byłaby jej specyfika i czy można by się spodziewać czegoś lepszego, większego lub „fajniejszego” niż w Europie? Po pięciu artykułach z łącznie dziesięcioma przykładami, można już wyciągnąć pewne wnioski.

Przede wszystkim, poza Europą najprawdopodobniej jeździlibyście ciężarówką trzyosiową, w tym zwłaszcza pojazdem o układzie 6×4. U nas takie pojazdy kojarzą się z bardzo ciężkim transportem lub z branżą budowlaną, natomiast na innych kontynentach to po prostu najpopularniejsze konfiguracje ciągników. Duża jest też szansa, że jeździlibyście z więcej niż jedną naczepą, jako że tak zwane „pociągi drogowe” nie są już tylko domeną Australii. Tak naprawdę cały świat zmierza ku dłuższym i cięższym ciężarówkom, a i w Europie coraz bardziej da się to zauważyć.

Kolejna sprawa to pochodzenie pojazdu. Nawet gdybyście nie mieszkali w Europie, jest bardzo prawdopodobne, że Wasz pojazd byłby produktem europejskiej marki lub europejskiego koncernu. Ewentualnie miałby europejski silnik. Choć trzeba też przyznać, że amerykańska klasyka, czyli Cummins z niezsynchronizowanym Eaton Fullerem – nadal trzyma się na pewnych rynkach, będąc potencjalnie możliwą opcją.

Największymi „rodzynkami” całego zestawienia wydają się Stany Zjednoczone oraz Japonia. Tam mamy marki niewystępujące powszechnie w Europie, a sam kształt, rozmiar i układ ciężarówek nie przypomina reszty świata. Niemniej i tam dotarły już wielkie, koncernowe powiązania, zwiastując ciężarową globalizację.

AdBlue? Tego tak naprawdę można się spodziewać w większości świata, poza Afryką. Rozszerza się też idea stosowania tachografów. Za to nadal można się spodziewać lokalnych ciekawostek w zakresie tuningu, doboru wariantów kabiny, a także sposobów ochrony przed uszkodzeniami. Takie rzeczy bezsprzecznie wprowadzają nieco kolorytu.

A na koniec trzeba zwrócić uwagę na jedną, moim zdaniem najciekawszą rzecz – to gigantyczne różnice w odnotowywanych przebiegach oraz ogólnych warunkach pracy układu napędowego. Uświadamia to jak niesamowicie trudne zadanie mają konstruktorzy ciężarowych silników i jak różne warunki pracy muszą brać pod uwagę.

Jak wynika z całego zestawienia, ta sama rodzina silników może być stosowana na amerykańskich autostradach (jeżdżąc z prędkością 120 km/h przez cały dzień), na australijskich lub południowoafrykańskich pustkowiach (oczywiście z dwiema naczepami), na zatłoczonych, górskich drogach Japonii (z zaledwie siedmioma biegami w pełnowymiarowym zestawie), czy w brazylijskiej branży rolniczej, często poza utartymi drogami (po raz kolejny z dwiema naczepami). I to jest chyba to, co ja osobiście lubię w ciężarówkach najbardziej – to jest naprawdę profesjonalny sprzęt, każdego dnia zapewniający światu normalne funkcjonowanie, niezależnie od warunków i okoliczności.