Szkoły jazdy muszą płacić podatek od środków transportu, gdyż „L-ki” nie są pojazdami specjalnymi

renault_premium_400_nauka_jazdy_6

Samochód do nauki jazdy musi być specjalnie oznakowany, musi mieć specjalne wyposażenie i przygotowano go do specjalnych zastosowań, ale mimo to nie jest „pojazdem specjalnym”. Jego właściciel musi więc płacić podatek od środków transportu, i to pomimo faktu, że niczego swoją ciężarówką nie przewozi.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, powyższe stwierdzenie potwierdził właśnie Naczelny Sąd Administracyjny. Była to jego odpowiedź na spór między jedną ze szkół jazdy a lokalnymi władzami. Co więcej, wcześniej sprawą zajmował się także Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie.

Dlaczego tak? Podobno wyposażenie samochodów do nauki jazdy, ich cechy szczególne oraz wykonywana funkcja nie mają związku z cechami oraz funkcjami typowymi dla pojazdów specjalnych. Definicja tych ostatnich jest zaś następująca – są to samochody, które przeznaczono do wykonywania specjalnej funkcji, dostosowując do tego nadwozie lub montując specjalne wyposażenie.

Czego nauka jazdy z tych wymagań nie spełnia? Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć. Powiedziałbym wręcz, że opisywany przypadek to wprost modelowy dowód na to, jak przepisy podatkowe potrafią być oderwane od rzeczywistości.

Więcej na ten temat na łamach Rzeczpospolitej – tutaj.