
Dokładnie tydzień temu informowałem o tragicznej sytuacji z niemieckiej autostrady A7. Służby znalazły tam martwego kierowcę ciężarówki, którzy doznał zawału w trakcie jazdy, a następnie przez blisko dwie godziny nie doczekał się żadnej pomocy lub nawet najmniejszego zainteresowania (artykuł znajdziecie pod tym linkiem). Dlatego w poniższym tekście raz jeszcze przyjrzę się tego typu tematowi, tym razem pokazując jak szybko udzielona pomoc może realnie uratować ludzkie życie.
Ta sytuacja rozegrała się w miniony poniedziałek, 28 kwietnia, około godziny 6.30 rano, w strefie ekonomicznej w niemieckiej miejscowości Kavelstorf, na przedmieściach Rostocku. Przypadkowy światek zwrócił tam uwagę na DAF-a XG z naczepą, który w niekontrolowany sposób zjechał z jezdni, otarł się o latarnię i zatrzymał się w zaroślach, uderzając zderzakiem o kamienie. Ów świadek natychmiast pobiegł wówczas do ciągnika, zauważając, że za kierownicą znajduje się nieprzytomny kierowca. Dlatego postanowił wspiąć się na prawe drzwi, wybił niewielki otwór w szybie, sięgnął do wewnętrznej klamki i dostał się w ten sposób do wnętrza pojazdu.
Nieprzytomnym kierowcą ciężarówki okazał się 69-letni mężczyzna. Świadek zaczął udzielać mu pierwszej pomocy, rozpoczynając masaż serca, a jednocześnie wzywając na miejsce służby ratunkowe. Dzięki temu do ciężarówki dotarli strażacy z lokalnego OSP oraz karetka pogotowia, poddając 69-latka dalszej akcji reanimacyjnej, a następnie też intubacji. Gdy środki te przyniosły zamierzony skutek i stan mężczyzny udało się wstępnie ustabilizować, został on przetransportowany do szpitala.
Według wstępnych ustaleń, kierowca DAF-a doznał w czasie jazdy zatrzymania akcji serca. To niezwykle niebezpieczna sytuacja, w której rokowania na przeżycie poza szpitalem wynoszą zaledwie 10 procent. Warunkiem jest przy tym uzyskanie naprawdę błyskawicznej pomocy. Tym większe uznanie należy się więc dla postawy świadka.