Studzienka zrzucona z wiaduktu zabiła kierowcę – co dalej z belgijskim śledztwem?

Powyżej: uszkodzony ciągnik oraz widok na miejsce zdarzenia

Dopiero co skończyłem opisywać piątkowe zdarzenie z francuskiej autostrady A9, gdzie kamień zrzucony z wiaduktu poważnie uszkodził ciągnik z polskiej firmy transportowej. Skoro już natomiast jesteśmy w takich tematach, wróćmy na chwilę do sprawy sprzed pięciu miesięcy, gdy z wiaduktu na belgijskiej autostradzie E42 zrzucono pokrywę studzienki kanalizacyjnej.

Przypomnę, że do tragedii doszło 11 maja, około godziny 1.30 w nocy, pod miejscowością Héron, na trasie E42, między miastami Liege oraz Namur. Ważąca kilka kilogramów pokrywa studzienki kanalizacyjnej została umieszczona na linie i zrzucona z wiaduktu tuż przed nadjeżdżającą ciężarówką. Obiekt trafił w przednią szybę Renault Gamy T z hiszpańskiej firmy transportowej, natychmiast powodując śmierć 50-letniego, rumuńskiego kierowcy. Bezpośrednim świadkiem zdarzenia była żona kierującego, podróżująca z nim podwójnej obsadzie, a chwilę później na miejscu pojawił się syn zmarłego, jadący w kolejnym zestawie.

Sprawcami tragedii okazało się pięciu lokalnych nastolatków, co wyszło na jaw po dobrowolnym zgłoszeniu się jednego z nich na policję. Funkcjonariusze zatrzymali wówczas pięć osób, w tym trzy pełnoletnie, urodzone w latach 2004-2006, a także dwie będące jeszcze przed osiemnastymi urodzinami. Co natomiast dzieje się z tymi osobami na pięć miesięcy po aresztowaniu? Jak podają lokalne media, tylko dwójka nadal utrzymywana jest w zamknięciu, w tym jedna osoba pełnoletnia, osadzona w zwykłym areszcie, a także jedna niepełnoletnia, zamknięta w ośrodku dla młodocianych przestępców. Pozostała trójka wyszła na wolność, w dwóch przypadkach otrzymując elektroniczne bransolety, w trzecim areszt domowy.

W międzyczasie prokuratura kontynuuje czynności dochodzeniowe, a szczególnie istotne z nich miało miejsce dwa tygodnie temu, 1 października. Wówczas autostrada E42 została częściowo zamknięta dla ruchu i na wiadukcie w Héron przeprowadzono dokładną rekonstrukcję zdarzenia. W tym celu na miejsce doprowadzono całą piątkę podejrzanych, by dodatkowo zweryfikować ich zeznania, potwierdzić przebieg wypadków i sprawdzić jak dokładnie pokrywa studzienki kanalizacyjnej mogła zachować się po zrzuceniu na linie.

Jeśli chodzi o zarzuty wobec sprawców, to te nie zmieniły się przez minione pięć miesięcy. Dalej mowa jest o „złośliwym sparaliżowaniu ruchu drogowego, skutkującym śmiercią”. Jest to czyn charakterystyczny dla belgijskiego kodeksu karnego, zagrożony karą od 5 do 10 lat pozbawienia wolności. Dlaczego natomiast nastolatków nie oskarżono po prostu o morderstwo, zagrożone karą do 30 lat więzienia? Zdaniem belgijskiej prokuratury, zabrakło dowodów na to, że działali oni intencjonalnie, mając na celu dosłownie zabicie człowieka. Niemniej nawet w samej Belgii wzbudza to olbrzymie kontrowersje, wszak wcześniejsze wyroki z tytułu „złośliwego sparaliżowanie ruchu, skutkującego śmiercią” dotyczyły spraw o zupełnie innym, mniej bezpośrednim charakterze. Było to na przykład utrudnienie policyjnego pościgu, czy zablokowanie podczas drogowego protestu lekarza jadącego ratować życie.

Kiedy w sprawie zapadnie wyrok? Tego nadal nie wiadomo.