Stawki za transport nadal sięgają dna – kolejne przykłady i zlecenia tylko dla Niemców

Doniesienia o skandalicznie niskich stawkach ciągną się już od kilku tygodni. Czas więc na kolejną publikację w tym temacie, z kolejnymi przykrymi przykładami.

Zaczniemy od kolejnej afery z Niemiec, znowu z udziałem bardzo znanej firmy. Tym razem jest nią aplikacja InstaFreight, pozwalająca łączyć zleceniodawców z przewoźnikami, pełniąc przy tym rolę „cyfrowej spedycji”. Twórcy aplikacji obiecują atrakcyjne stawki, a ostatnio chwalili się nawet organizowaniem przewozów z Chin do Europy. Choć, jak pokazały ostatnie przykłady, i w tej firmie da się zauważyć wpływ pandemii.

Niemiecki portal „Eurotransport.de” napisał dzisiaj o przykładach transportów, które InstaFreight wystawiło po prostu na giełdę. Były to dwa różne przewozy między Szwajcarią a Niemcami, na dystansie 864 lub 566 kilometrów i ze stawkami 0,46 oraz 0,53 euro za kilometr. Wszystko doskonale się więc wpisuje w ostatnie trendy, choć sama firma tłumaczy, że należy to traktować jako tańsze „powroty”. Na trasach z Niemiec do Szwajcarii stawki mają być znacznie wyższe, więc to oferta dla firm jadących w „kółku”.

Również Niemiec dotyczą skargi na dyskryminację przewoźników z zagranicy. Otrzymuję liczne wiadomości od przewoźników, którzy spotykają się z giełdzie z informacjami „tylko dla niemieckich przewoźników”, czy „tylko ciężarówki na niemieckich rejestracjach”. Jest to oczywiście zjawisko znane od dłuższego czasu, ale obecnie ewidentnie przybiera ono na sile. Najwyraźniej w ten sposób niemieckie firmy chcą ułatwić przetrwanie swoim partnerom z branży.

A na koniec mamy symbolicznego rekordzistę, czyli ładunek za 0,29 euro za kilometr, o którym poinformował mnie Czytelnik Andrzej. Przedmiotem transportu było tutaj 15 ton pustych palet, wymagających 13,6-metrowej naczepy. Był to też przewóz międzynarodowy, między Moss w południowej Norwegii a Jönköping w południowej Szwecji. Dystans liczył około 340 kilometrów, a stawka to zaledwie 100 euro.

Tutaj trzeba podkreślić, że powroty z Norwegii często bywają tanie, w przeciwieństwie do transportów prowadzących do tego kraju. Niemniej 29 centy za kilometr to nie jest stawka, która mieści się w granicach słowa „tanio”. Jest to po prostu absurdalnie mało, a przed pandemią transporty tego typu bywały nawet trzykrotnie droższe.