Ledwie pięć dni temu system e-TOLL rozszerzył swój zakres na dodatkowe 1600 kilometrów dróg. Na tym jednak zmiany w opłatach się nie kończą, gdyż rząd przygotowuje już kolejną nowość, tym razem w postaci zmienionego cennika.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, Ministerstwo Infrastruktury przygotowuje projekt nowych przepisów, mających wejść w życie na początku 2025 roku. Zgodnie z nim, stawki opłat w systemie e-TOLL zaczną zależeć nie tylko od tonażu pojazdu oraz normy Euro, ale też od klasy emisji CO2. W praktyce oznacza to promowanie pojazdów o niższym zużyciu paliwa, a także ciężarówek elektrycznych lub wodorowych.
Tutaj przypomnę, że wyróżnia się pięć klas emisji CO2, określanych unijnym kalkulatorem Vecto. Klasa pierwsza przewiduje pełną opłatę i przewidziana jest dla pojazdów w najbardziej paliwożernych konfiguracjach, a także dla ciężarówek sprzed rocznika 2019. Klasa druga oznacza pojazdy zużywające o 5 procent mniej paliwa od branżowej średniej z minionego roku, zapewniając im kilkuprocentową obniżkę na opłacie. Klasa trzecia to pojazdy o 8 procent bardziej ekonomiczne, a klasa czwarta to pojazdy o 50 procent bardziej ekonomiczne (na przykład hybrydy). W klasie piątej pojawiają się pojazdy niewykazujące bezpośredniej emisji CO2, czyli elektryki lub wodorowce.
Ten system klasowy oraz opłaty za emisję CO2 znane są już z innych krajów, jako że ich wprowadzenie narzuciła Unia Europejska. Jak też pokazują zagraniczne przykłady, może to oznaczać drastyczny wzrost opłat dla ciężarówek z klasy pierwszej, czyli samochodów pięcioletnich lub starszych. W Niemczech obejmujące je opłaty poszybowały w górę o ponad 80 procent, a na Węgrzech zwiększyły się o około 30 procent. Pozostaje więc pytanie, jak podejdzie do tego tematu polski rząd (tego jeszcze nie wiadomo)?
Więcej na ten temat: „Określenie klasy emisji CO2” – dokument, od którego będzie teraz zależało myto