Sprinter z naczepą, tuningiem oraz zakusami na legendę – Sesja Miesiąca 02/23

Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbiera na jej temat najciekawsze informacje. W ten sposób powstają opisy samochodów zmodyfikowanych lub zabytkowych, często łączące się z historiami ich użytkowników. Cały projekt realizowany jest już od ponad dwóch lat, a wszystkie wcześniejsze teksty z znajdziecie pod tym linkiem. Tymczasem przechodzimy do kolejnego bohatera, który będzie najlżejszą ciężarówką, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność opisywać w ramach całej tej serii.

Żółto-czarny Mercedes-Benz Sprinter 519 CDI z firmy Kam-Robi może być Wam już wstępnie znany. Prezentowałem go pod koniec stycznia bieżącego roku, gdy ciągnik po raz pierwszy wyjechał na drogi i wywołał swoim wyglądem niemałe poruszenie. Niemniej w tamtym czasie projekt nadal był na półmetku, jako że Sprinter czekał jeszcze na odpowiednią naczepę. Ta musiała zostać dopasowana nie tylko pod względem technicznym, ale także pod względem wyglądu oraz wyposażenia dodatkowego. Dopiero teraz cały zestaw możemy więc zobaczyć w pełnej krasie, a Heniek wybrał się z tej okazji do siedziby firmy, do Leszna, by uwiecznić go na sesji.

Skoro już o firmie mowa, to zacznijmy od wyjaśnienia czym zajmuje się Kam-Robi i do czego wykorzysta prezentowany ciągnik z naczepą. Głównym profilem działalności okazuje się transport i wynajmowanie aut dostawczych lub osobowych, z własną flotą liczącą 70 pojazdów. Dodatkowo przedsiębiorstwo przewozi też jachty, palety oraz lżejsze ładunki ponadnormatywne, a także oferuje usługi przeprowadzkowe. Większość firmowych samochodów ma na sobie gwiazdy Mercedesa, a wśród dotychczasowych zestawów pojawiały się autolawety z przyczepami, zabudowywane na bazie modelu Sprinter. Taka popularna konfiguracja sprawdza się w wielu zadaniach, ale nie jest też idealna, gdyż uniemożliwia zabranie dwóch aut dostawczych jednocześnie, czy po prostu bardzo długiego ładunku. Stąd też wziął się pomysł, by nieco urozmaicić flotę, właśnie o konfigurację widoczną na zdjęciach.

Baza dla prezentowanego projektu, czyli 5-tonowy Sprinter z 3-litrowym silnikiem V6, została odebrana jeszcze w styczniu 2022 roku. Było to wówczas po prostu podwozie pod zabudowę, które od razu przetransportowano do firmy BFZ Autotransporter z Bolesławca. Tam pojazd został przebudowany na ciągnik siodłowy, co polegało na odcięciu zwisu tylnego, montażu siodła, a także instalacji szeroko rozumianej pneumatyki. Ta ostatnia wprowadziła poduszki do zawieszenia osi napędowej, a jednocześnie zapewniła sprężone powietrze dla zawieszenia i hamulców całej naczepy. Łącznie w całym zestawie pojawiło się aż sześć pneumatycznych zbiorników, umieszczonych pod podwoziami obu pojazdów, a za ich monitorowanie odpowiada wskaźnik umieszczony obok drążka zmiany biegów. Poza tym trzeba tutaj podkreślić, że wszystkie powyższe zmiany zostały objęte autoryzacją, w związku z czym nadal można tutaj liczyć na fabryczną gwarancję Mercedesa.

Dwuosiową naczepę również dostarczyła firma BFZ Autotransporter. Jest to dwuosiowy pojazd o długości 12,6 metra, skonfigurowany z myślą o przewozie bardzo rozmaitych ładunków. Znajdziemy tam bowiem automatycznie blokowane najazdy dla samochodów, podpory podłodziowe do przewozu jachtów, a także wyposażenie niezbędne do transportu wystających ładunków, w tym głównie maszyn przemysłowych o szerokości do 3 metrów. Takie ręczne narzędzia można umieszczać w skrzynkach narzędziowych, umieszczonych wzdłuż naczepy i zgranych z wyglądem całego pojazdu. A skoro już o możliwościach przewozowych mowa, to trzeba wyjaśnić kilka kwestii formalnych. Prezentowany ciągnik siodłowy został zarejestrowany na 3,5 tony, posiada oczywiście tachograf, ale nie musi mieć na pokładzie ogranicznika prędkości. Wraz z omawianą naczepą tworzy on obecnie 7-tonowy zestaw, wymagający prawa jazdy kategorii B+E, choć trwają już prace nad znacznym podwyższeniem tego DMC, przy jednoczesnej zmianie wymagań formalnych. Technicznie pojazd został bowiem przygotowany pod wartość 11,5 tony.

Jako ciekawostkę warto zauważyć, że choć naczepa okazuje się o metr krótsza od standardowych, to cały zestaw liczy maksymalne 16,5 metra długości. Innymi słowy, Sprinter okazuje się dłuższy od konwencjonalnych ciągników, co ma oczywiście związek z silnikiem zamontowanym przed szoferką i zastosowaniem stosunkowo dużej kabiny sypialnej. Ta ostatnia to nadwozie marki Spojkar w jednym z topowych wariantów, oferujący umiarkowanie szerokie łóżko za fotelami oraz naprawdę ogromny materac w zamykanym podwyższeniu dachu. Pod tylnym materacem zmieściła się lodówka kompresorowa o pojemności 35 litrów, a właz dachowy jest na tyle duży, by pozwolić na wyprostowanie się między fotelami. Wybór marki Spojkar był też podyktowany duża ilością dodatków, które dało się uzyskać w sposób całkowicie fabryczny. To między innymi sensownie umieszczony szyberdach, telewizor wraz z wieszakiem i instalacją antenową, czy orurowanie z uchwytami na dodatkowe oświetlenie. Choć kwestia spasowania plastików i dobór telewizora pozostawiły tutaj nieco do życzenia, będąc poprawionym już w czasie modyfikacji.

Tutaj dochodzimy do kwestii tuningu, która odegrała w tym projekcie ogromną rolę. Jak wyjaśnia Paweł, który jeździ tym samochodem na co dzień i odpowiadał ze wiele modyfikacji, chyba nie ma w Polsce sklepu z dodatkami do ciężarówek, w którym nie kupowano by produktów do tego projektu. Zmiany były bowiem naprawdę kompleksowe, od lakierowania między innymi felg z piastami, przez oklejenie kabiny błyszczącą folią o 12-letniej gwarancji, po montaż wielu kultowych elementów. Dla przykładu, na podwyższeniu dachu pojawiła się tablica świetlna z nazwą przewoźnika, połączona z czterema reflektorami LED szwedzkiej marki Strands. Przedni zderzak przedłużono zaś spojlerem, przelakierowano i połączono z belką LED o funkcji stroboskopu. Szczególnym powodem do dumy kierowcy jest też oświetlenie tylne, w całym zestawie złożone z łącznie 49 pojedynczych, kwadratowych lamp. Coś takiego mocno kojarzone jest z holenderskim tuningiem, ale w przypadku tak lekkich pojazdów zwyczajnie się nie zdarza.

Choć Sprinter posiada instalację 12-voltową, typową dla pojazdów o DMC do 3,5 tony, zakup wszystkich wymienionych elementów oświetlenia nie był większym problemem. Jak się bowiem okazuje, większość tego typu produktów może obecnie pracować w zakresie od 10 do 30 volt. Z uwagi na obecność układu pneumatycznego, dało się też zamontować typowo ciężarowe dodatki dźwiękowe, jak dwie trąby umieszczone na dachu, kultowy turecki gwizdek, czy tak zwane „Bassuri” na tylnej ścianie, a więc zestaw trąb przystosowany do wygrywania konkretnych melodii. Za to w przypadku modyfikacji wnętrza nie ma co liczyć na produkty dostępne w sklepach. Chcąc więc uzyskać wnętrze Sprintera w typowo duńskim stylu, pokryte kultowym pluszem, wszystko musiało zostać wykonane na zamówienie. W chwili obecnej samochód czeka jeszcze na pluszowe zasłony, a także wykonaną z żółtego pluszu tapicerkę na tylną ścianę kabiny, zintegrowaną z podświetlanym napisem. W planach jest też wykonywana na zamówienie osłona przeciwsłoneczna, specjalnie poszerzona i zintegrowana ze światłami obrysowymi ze Scanii. Wszystko ma natomiast zwieńczyć nowy system audio, który umili pokonywanie dalszych dystansów.

Standardowe kierunki przewidziane dla tego samochodu to Polska-Włochy, Polska-Francja i sporadycznie Polska-Hiszpania. Jak więc prezentowany pojazd wypadnie tam pod względem eksploatacji i jak Paweł ocenia go po przesiadce z klasycznej autolawety z przyczepą? Tutaj trzeba podkreślić, że żółto-czarny Sprinter jest jednym z ostatnich egzemplarzy wyposażonych w silnik typu V6, o pojemności 3 litrów i mocy 190 KM. Jednostka ta zapewnia dobrą dynamikę i wysoką kulturę pracy, ale znana jest z dużego apetytu na paliwo. Obecnie spalanie zestawu na pusto wynosi około 16 litrów na 100 kilometrów, a wyniki odnotowane z pierwszymi ładunkami wynosiły między 20 a 26 litrów. W planach jest jednak zmiana oprogramowania silnika, podnosząc moc do 250 KM, co zostało już uczynione z innymi Sprinterami z tej firmy. Zwykle skutkuje to pewnym ograniczeniem spalania, więc podobnie powinno też być w tym przypadku. Dlaczego natomiast prezentowany samochód otrzymał manualną przekładnię 6-biegową, zamiast 7-biegowej przekładni automatycznej? Bynajmniej nie był to wybór celowy, lecz po prostu w momencie składania zamówienia Mercedes nie oferował już V6 w automacie.

Jeśli chodzi o manewrowanie, to okazało się ono wręcz łatwiejsze niż w dotychczasowych samochodach z przyczepami. W Kam-Robi dominują bowiem przyczepy na obrotnicy, a więc zestawy o dwóch punkach łamania. Choć faktem jest, że ciągnik musiał otrzymać kilka modyfikacji w zakresie widoczności. Niewielkie, fabryczne lustra rozsunięto na boki, instalując mocowania poszerzone o 12 centymetrów, a dodatkowo pojawiły się też dwie kamery, jedna na tylnej ścianie kabiny sypialnej i druga na tylnym zderzaku naczepy. Za to o pneumatycznym układzie hamulcowym można wypowiadać się tylko w pozytywnych słowach. Niezależnie od siły hamowania, taka konfiguracja jak prezentowana zachowuje się znacznie pewniej niż w konwencjonalnych zestawach z przyczepą. A do tego wszystkiego dochodzi też ogromna „wartość dodana”. Jak bowiem pokazały już pierwsze trasy, lekki zestaw z naczepą po gruntownym tuningu wzbudza na drodze bardzo duże zainteresowanie. W czasie austriackiej kontroli policjanci nie kryli uznania i prosili o możliwość obejrzenia wnętrza. Włosi trąbią i pokazują kciuki w górę, Holendrzy lub Niemcy dopytują o szczegóły i nawet na przejściu dla pieszych przypadkowa osoba robiła kiedyś zdjęcie. Sam Paweł z dumą też stwierdza, że nie zna w Europie innego zestawu na prawo jazdy B+E o podobnym wyglądzie. Dlatego też pozwolił sobie na odważny chlapacz pod tylnym zderzakiem, głoszący „I’m legend”, czyli z angielskiego „Jestem legendarny”.

Pełna sesja zdjęciowa: