Sprinter sprzed 25 lat – co mówiono o nim po premierze i jak wypada na dzisiejszym tle?

Mercedes-Benz obwieścił jubileusz. Mija 25 lat od zaprezentowania modelu Sprinter, czyli obecnie jednego z najpopularniejszych aut dostawczych świata. Z tej okazji cofniemy się więc w czasie, aż do momentu, gdy Sprinter był wielką, rynkową nowością. Zobaczymy co dziennikarze pisali o pierwszej generacji tego auta, a także porównamy ją z generacją oferowaną obecnie.

Głównym źródłem informacji będą tutaj niemieckie artykuły z polskojęzycznego magazynu „Trucker”. Zostały one opublikowane w 1996 oraz 1997 roku, przedstawiając zarówno pełną gamę nowego Sprintera, jak i jego najcięższą oraz mocniejszą odmianę. Na zdjęciach zobaczycie też obecną generację tego modelu, a także poprzednika, czyli model T1 z lat 1977-1995.

Zestawienie Sprintera oraz T1:

Jak wiadomo, Mercedes-Benz Sprinter był następcą modelu T1, czyli popularnej „Kaczki”. Był to też następca bardzo długo wyczekiwany, jako że T1 znajdowało się w produkcji od 1977 roku. Nie da się więc ukryć, że premiera Sprintera była ogromnym wydarzeniem, zwłaszcza z punktu widzenia ówczesnych, niemieckich odbiorców.

Jak porównanie T1 oraz Sprintera wypadało w połowie lat 90-tych? Przepaść dało się zauważyć już pod względem wyglądu. Jak to napisano w artykule z 1996 roku, przód nowego modelu przywodził na myśl Mercedesa SL, czyli luksusowy i wyjątkowo kosztowny kabriolet. Zachwyt wzbudzały nawet takie detale, jak przezroczyste klosze kierunkowskazów. Wnętrze zachwalano zaś za wygląd oraz materiały przywodzące na myśl auta osobowe. Z drugiej strony, podstawowe wersje Sprintera miały być tańsze od podstawowych wariantów T1. Miało to wynikać z bardziej efektywnych procesów produkcji.

Ówczesny Mercedes-Benz SL:

Pod względem wyposażenia nowy Sprinter oferował kilka nowości. Ogromnym wydarzeniem było wówczas zastosowanie tarczowych hamulców na wszystkich czterech kołach, w połączeniu z systemem ABS. Ponadto w opcji można było sobie zażyczyć jedną lub dwie poduszki powietrzne, w owym czasie dopiero wchodzące na rynek samochodów użytkowych. Choć, z drugiej strony, Mercedes potrafił też wykazać pewne braki. W wyposażeniu próżno było szukać tempomatu, kolumnie kierownicy brakowało regulacji, a obrotomierz nie był standardem.

Swoją drogą, gdy porównamy to wyposażenie z dzisiejszym Sprinterem, dojdziemy do prawdziwej przepaści. Od czterech tarczowych hamulców z ABS-em udało się przejść do systemów automatycznego hamowania, rozpoznawania pojazdów przecinających tor ruchu, czy też unikania uderzeń w niewielkie przedmioty przed zderzakiem. Tempomat nie tylko stał się dostępny, ale też nauczył się utrzymywać odległość od innych pojazdów. Nie wspominając już o systemie multimedialnym z wyjątkowo zaawansowanym systemem obsługi głosowej.

Wnętrza pierwszego Sprintera, T1 oraz Sprintera obecnego:

 

Idąc dalej, dochodzimy do kwestii napędowych. Tutaj – co wyraźnie podkreślano w 1996 roku – pierwszy Sprinter miał do zaoferowania wyłącznie tylny napęd. Mercedes nie chciał przygotowywać wersji przednionapędowych, gdyż mogłoby to wywołać problemy z trakcją. Zresztą, Niemcy trzymali się tego zdania aż do 2018 roku, gdy zaprezentowano obecną generację. Dopiero wtedy gama rozstała rozszerzona o wersje przednionapędowe, dostępne z krótszymi rozstawami osi.

W momencie swojej premiery, Sprinter pierwszej generacji był najmocniejszym autem dostawczym na rynku. Wersje 214/314/414 mogły zaoferować moc 143 KM, niedoścignioną przez żadnych rynkowych konkurentów. Jeśli ktoś więc potrzebował samochodu dostawczego do szybkiej jazdy po autobahnach, dedykowano dla niego właśnie taki wariant. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wersje 214/314/414 były… „benzyniakami”. Napęd stanowił w nich 2,3-litrowy silnik M111, znany między innymi z Mercedesów klasy C lub E. Co też charakterystyczne, jednostka ta rozwijała moc maksymalną bardzo późno, przy 5 tys. obr/min.

408D, czyli 4,6 tony DMC i 79 KM:

Znakomita większość klientów wybierała oczywiście diesle. Tutaj początkowa oferta przewidywała dwie wersje – 208D/308D/408D bez turbodoładowania oraz 212D/312D/412D z turbodoładowaniem. Ta pierwsza jednostka pochodziła jeszcze z „Kaczki”, mając 2,3 litra pojemności oraz niewielką moc 79 KM. Dzisiaj taka wartość mogłaby wzbudzać śmiech, choć w 1996 roku bazową jednostkę oceniano jako pracującą „cicho i czysto”. Prawdziwą potęgą był natomiast w swoim czasie wariant turbodoładowany. Otrzymał on bezpośredni wtrysk, miał 2,9 litra pojemności i przy stosunkowo niskich obrotach rozwijał 122 KM. Istotny był też maksymalny moment obrotowy 280 Nm, o aż 70 Nm wyższy, niż w wersji benzynowej.

Co ciekawe, pierwsze Sprintety z turbodieslami otrzymały elektronicznie sterowaną pompę wtryskową. Dzięki temu łatwiej było spełnić zaostrzane już wówczas normy emisji spalin. Jak natomiast sugerował artykuł z 1996 roku, takie wyposażenie wzbudzało pewne obawy. W końcu mechaniczna pompa, stosowana w modelu T1, była gwarantem długowieczności silnika. Niemniej, jak pokazała praktyka, 2,9-litrowy silnik był konstrukcją po prostu nie do zajechania. Bez najmniejszych problemów mógł on przeżyć nadwozie pojazdu, niestety ponadprzeciętnie podatne na korozję. Swoją drogą, uwagę zwraca fakt, że popremierowe artykuły w ogóle o zabezpieczeniu antykorozyjnym nie wspominały.

A jak powyższe dane wypadają na tle obecnych modeli? Wersja benzynowa nie jest już dostępna w europejskiej ofercie, będąc wycofanym bodajże w 2013 roku. Ostatnie benzynowe Sprintery z Europy miały silnik 3.5 V6 i też były autami dostawczymi do bardzo szybkiej jazdy. W międzyczasie Sprinter przestał również być najmocniejszym autem dostawczym na rynku. Dzisiaj miano to dzierży Iveco Daily, dostępne w wersji 205-konnej. Pocieszeniem jest jedynie fakt, że nadal można zamówić Sprintera z turbodieslem V6, oferującym 190 KM.

Warto też przypomnieć przy tym o skrzyni biegów. W momencie swojej premiery Sprinter pierwszej generacji nadal miał ogromny drążek, wystający z podłogi. Nie było to rozwiązanie nowoczesne, jako że Fiat, Peugeot oraz Citroen już rok wcześniej pokazały auta dostawcze z drążkami na desce. Jak też twierdzili autorzy niemieckich tekstów, skrzyniom pierwszych Sprinterów miało wyraźnie brakować precyzji. Za to dzisiaj możemy sobie zamówić Sprintera ze skrzynią automatyczną, oferującą nawet dziewięć przełożeń i obsługiwaną malutkim przełącznikiem za kierownicą. I chyba ta zmiana wydaje się najbardziej symboliczna.