Scania „Purple Rain” i jej praca z chłodnią po 7 dni w tygodniu – Sesja Miesiąca 08/23

Witam w najnowszym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Prezentujemy tutaj pojazdy unikalne, zmodyfikowane lub zabytkowe, co zwykle łączy się też z ciekawymi historiami ich właścicieli. Cały projekt realizowany jest już trzeci rok, jego zwieńczeniem są kalendarze ścienne wydawane pod koniec każdego roku, a wszystkie dotychczasowe teksty z tej serii możecie znaleźć pod tym linkiem. Jeśli macie swoich kandydatów do opisania, zapraszam Was do przesyłania zgłoszeń na adres [email protected], a tymczasem przechodzimy do naszej dzisiejszej bohaterki, czyli Scanii o przydomku „Purple Rain”, inspirowanej słynną piosenką Prince’a.

Najlepszy soundtrack do tego artykułu:

Nie będzie chyba żadną przesadą, gdy określę ten pojazd jednym z najsłynniejszych projektów tuningowych w Europie. Gdy w 2020 roku pokazano go po raz pierwszy, o unikalnych modyfikacjach i niesamowitym lakierze rozpisywały się media z najróżniejszych krajów, w tym nawet te ze Stanów Zjednoczonych. Pojazd zdobył też długą listę nagród na najbardziej prestiżowych zlotach w branży, a w ubiegłym miesiącu zawitał także na Master Truck Show w Opolu, stanowiąc ogromną atrakcję przy stanowisku firmy Luhmi. Ciężarówka nie tylko zdobyła tam pierwsze miejsce w wyborach jury, ale też wzbudziła ogromne zainteresowanie ze strony osób pasjonujących się tuningiem. Jeśli więc widzieliście ją na tej opolskiej imprezie, zapewne wiecie co miałem na myśli z tym niesamowitym lakierem.

Jaki jest sens, by opisywać ciężarówkę, która była już tak szeroko prezentowana, a na zlocie w Opolu wielu z Was mogło widzieć ją na żywo? To bardzo słuszne pytanie, więc od razu na nie odpowiem. Otóż w tym artykule nie będzie mowy tylko o tuningu, lecz przyjrzymy się szwajcarskiemu zestawowi od strony bardziej użytkowej. Bo choć pod pewnym względami jest to wręcz dzieło sztuki na kołach, to naczepa chłodnicza marki Schmitz Cargobull służy po prostu do wykonywania transportu, a licznik przebiegu każdego dnia nakręca po kilkaset kilometrów. Co też ciekawe, o wszystkim tym opowiedział mi jeden z kierowców tego pojazdu, który okazał się być naszym rodakiem i przyprowadził zestaw właśnie na Master Trucka. To Łukasz Kaczorek z Radomia, od trzech lat pracujący w Szwajcarii, a od nieco ponad roku zatrudniony w voWa Transporte ze szwajcarskiej miejscowości Gelfingen. To firma prowadzona przez Lukasa Von Warburga, wielkiego pasjonata transportu i dumnego właściciela „Purple Rain”.

By opis był kompletny, zaczniemy od kilku zdań o konfiguracji. Mamy tutaj ciągnik siodłowy Scania R650 z 2019 roku, wyposażony w 16-litrowy silnik typu V8, układ 6×2 z osią wleczoną na bliźniakach, całkowicie pneumatyczne zawieszenie, kabinę sypialną z niższym wariantem dachu typu Normal, a także manualną, 12-biegową przekładnią. W czteroletnim ciągniku coś takiego stanowi prawdziwy ewenement, więc napiszę to raz jeszcze – tak, nadal mamy tutaj najprawdziwszy drążek, przełączniki do połówek i zakresów, a także sprzęgło obsługiwane przy użyciu nogi. Jeśli natomiast połączymy to z faktem, że kabina ma tutaj tunel silnika i stosunkowo niski dach, całe miejsce pracy robi się naprawdę bardzo klasyczne. Taka była zresztą przyczyna rezygnacji ze skrzyni zautomatyzowanej – by mieć jak najwięcej ciężarówki w ciężarówce i oddać hołd tradycyjnym rozwiązaniom.

Kierowca przyznaje, że powrót do jazdy z „manualem” wymagał pewnego przyzwyczajenia. Zwraca też uwagę, że Scania zmieniła w nowym modelu układ sterowania skrzynią, z drążka przechodząc na cięgna, co jego zdaniem negatywnie wpłynęło na komfort obsługi. Niemniej, po wykonaniu kilku tras za kierownicą „Purple Rain”, tak bardzo docenił swobodę doboru biegów, że dzisiaj nie chciałby już ciężarówki ze skrzynią zautomatyzowaną. Ceni to sobie tym bardziej, że voWa Transporte operuje głównie w szwajcarskim ruchu krajowym, gdzie nie brakuje alpejskich wzniesień i nawet 650-konna „V-ósemka” może wymagać wchodzenia na wyższe obroty. A skoro już o opiniach kierowcy mowa, to warto wrócić do tematu podwozia oraz kabiny. Układ 6×2 ma świetnie sprawdzać się przy niepełnych i mieszanych ładunkach, gdy łatwo byłoby doprowadzić do przeciążenia osi napędowej. Po uniesieniu osi wleczonej można też docenić lepszą zwrotność ciągnika. Za to niewielka kabina, choć uniemożliwia wyprostowanie się we wnętrzu, ma być tutaj zupełnie wystarczająca. Pierwsze powód tego jest taki, że trasy po Szwajcarii są po prostu szybkie i krótkie. Druga sprawa jest natomiast taka, że samochód ma osobnego kierowcę na weekendy i osobą tą okazuje się właśnie Łukasz.

Posiadanie dodatkowej obsady na weekend wiąże się ze stosunkowo intensywną pracą. Odbywa się ona dosłownie siedem dni w tygodniu, dzięki czemu nawet na krótkich, krajowych trasach z częstymi rozładunkami można zrobić po 2 tys. kilometrów tygodniowo. Po trzech latach codziennej eksploatacji licznik wskazuje 370 tys. kilometrów, a naczepa ma na co dzień do czynienia z bardzo rozmaitymi ładunkami. Bywają to towary typowe dla chłodni, jak warzywa, owoce i leki, ale zdarza się też przewożenie materiałów budowlanych. Wszystko to też sprawia, że „Purple Rain” miał już za sobą niewielkie szkody i naprawy lakiernicze, niczym najzwyklejsza ciężarówka do ruchu regionalnego. Z tym tylko zastrzeżeniem, że przez naprawę lakieru rozumie się tutaj znacznie bardziej zaawansowane przedsięwzięcie. Jedynym elementem zestawu, który został zwolniony z pracy, okazuje się więc… ręczny „paleciak” w kolorze nadwozia. Jego lakier jest na tyle cenny i delikatny, że podnoszenie palet po prostu nie wchodzi tu w grę. Dlatego to dodatek czysto zlotowy.

Dodatkowym zajęciem ciężarówki są też przejazdy na zloty. W ciągu jednego roku potrafi ich być nawet piętnaście, więc mowa o naprawdę zauważalnej części przebiegów i planowania. Dlatego na początku każdego sezonu samochód jest profesjonalnie polerowany, by odzyskać pełen blask, a do tego dochodzi jedno mycie ręczne tygodniowo i szybkie mycie bezdotykowe przy każdym zjeździe na bazę. Poza tym, jak zresztą w każdym ciągniku z voWa Transporte, w kabinie nieodłącznym elementem jest odkurzacz akumulatorowy. Jeśli natomiast chodzi o inne przygotowania do zlotów, to przed pokazami przygotowuje się klapę przelotową na wydech, by „V-ósemka” mogła zachwycać swoim dźwiękiem. Za to na co dzień samochód jak najbardziej korzysta z tłumika, będąc wyraźnie cichszym. Podobnie sprawa wygląda z oświetleniem, które na co dzień uruchamiane jest w ograniczonym zakresie, a pełen zakres włącza się na zlotach lub przy podjeżdżaniu na za- i rozładunki. Wyłączalne jest też podświetlenie kabiny, więc na czas jazdy otoczenie można uczynić nieco mniej fioletowym. Choć sam Łukasz przyznaje, że taki wystrój bardzo mu pasuje, a nawet zaczął ostatnio słuchać w trasie Prince’a.

Wszystko to razem sprawia, że ciężarówka nie ma problemu ze szwajcarskimi służbami, znanymi z restrykcyjności, a jednocześnie może wzbudzać mnóstwo pozytywnych reakcji pod firmami lub na parkingach. Pojazd regularnie jest fotografowany i nagrywany, a do tego regularnie padają otwarte pytania o koszty. Trudno się temu szczególnie dziwić, zwłaszcza gdy spojrzymy na zakres i charakter wykonanych prac. Choć ciężarówka została dostarczona już na początku 2019 roku, pełną gotowość do jazdy osiągnęła dopiero w roku 2020. Sam tylko warsztat lakierniczy MW Design z Holandii wyliczył, że położenie wszystkich warstw lakieru na „Purple Rain” zajęło 22 tygodnie, pochałaniając łacznie 2000 roboczogodzin! Na samochodzie można wręcz znaleźć niewielkie wstawki z najprawdziwszego, jadalnego złota, a charakterystyczne wzory na felgach były ręcznie grawerowane. Wewnątrz znajdziemy sprzęt audio z głośnikami o łącznej mocy niemal 2000 Wattów, a niemal cała tapicerka została wykonana z ekskluzywnej alcantary. Gdy natomiast spojrzymy na naczepę, wręcz trudno dojrzeć jakiej marki jest to pojazd, z uwagi na bardzo zaawansowane zmiany. I chyba tutaj dochodzimy do idealnego momentu, by pokazać Wam zdjęcia.

Pełna galeria zdjęć: