Scania P280 CP17 Normal – test 40ton.net – dzienna kabina z wysokim dachem i 6,7-litrowy silnik

Nie oszukujmy się – dzienna kabina z podwyższonym dachem, bogatym wyposażeniem i 6,7-litrowym silnikiem to nie jest konfiguracja, która zrobi w naszym kraju wielką karierę. Całość jest jednak na tyle interesująca, że naprawdę warto opisać, jak pojazdem tego typu jeździ się po polskich drogach.

Testowa Scania P280 przyjechała do mnie aż ze Szwecji, będąc częścią ogólnoeuropejskiej floty pojazdów demonstracyjnych. Trudno tego zresztą nie zauważyć, gdyż samochód już z daleka zwraca uwagę swoim wyglądem. Żółte nadwozie połączono z powiększonym wariantem zderzaka, na dachu widniały fabryczne światła dalekosiężne, a sama kabina to średni wariant długościowy CP17 z podwyższeniem dachu typu Normal. Czegoś takiego nie widuje się na co dzień.

Od razu rodzi się pytanie, do czego taki pojazd może służyć? Otóż jest to oferta do bardzo wygodnej jazdy na trasach lokalnych. I faktycznie trzeba przyznać, że jego kabina zapewnia ogromny komfort, oczywiście jak na samochód tej wielkości. Choć testowe auto nie zostało stworzone z myślą o nocnym wypoczynku, a w opcji opisywanej kabiny jest jedynie wąska, rozkładana leżanka, przestrzeni wewnątrz naprawdę nie brakuje. Dla przykładu, gdy podniesiemy siedzisko pasażera, osoby o wzroście do 180 centymetrów bez problemu się wyprostują. Dodatkowa przestrzeń za fotelem pozwala dowolnie dobierać pochylenie oparć, a ilość miejsca na bagaże jest wręcz większa, niż ktoś mógłby tego oczekiwać. Trzy spore schowki znajdziemy nad przednią szybą, a za fotelami mieści się lodówka w formie szuflady oraz dwa dodatkowe schowki, w tym jeden dostępny od zewnątrz.

Co zwracało dodatkową uwagę, to stosunkowo niski tunel silnika, o wysokości 33,5 centymetra. Miał on takie wymiary nie bez powodu, gdyż pod kabiną znajdował się najnowszy i najmniejszy w gamie silnik. To 6,7-litrowy motor o sześciu cylindrach, będący połączeniem bazowej jednostki amerykańskiego Cumminsa z osprzętem typowym dla Scanii. Silnik ten ma bardzo kompaktowe rozmiary, więc wyposażone w niego Scanie serii P otrzymują kabiny z pomniejszonym tunelem. Jest on tutaj o 9,5 centymetra niższy niż w egzemplarzach z napędem 9- lub 13-litrowym.

Jak już wspomniałem, opisywana jednostka posiada osprzęt typowy dla szwedzkiej marki. Samochód spełnia więc normę Euro 6 bez układu recyrkulacji spalin, zadowalając się samym układem SCR. Auto otrzymało też układ wtryskowy XPI, a do tego doszła skrzynia biegów Opticruise. Jeśli natomiast chodzi o osiągi, to samochód oferował 280 KM dopiero przy 1900 obr./min. oraz 1200 Nm między 1050 a 1600 obr./min.

Opisywany samochód został załadowany do maksymalnych 18 ton i w moim odczuciu był to maksymalny tonaż, jaki można łączyć z tą niewielką jednostką. Dynamika była bowiem wystarczająca, ale nic ponadto. Jeśli natomiast chodzi o hamowanie silnikiem, to było ono niestety bardzo słabo wyczuwalne. Można nim co najwyżej spowolnić pojazd, a nie go skutecznie wyhamować. Jeśli ktoś więc zamierza jeździć po trudniejszych trasach, na pewno doceni zalety większego silnika 9-litrowego. Tym bardziej, że również jest on dostępny w wersji 280-konnej, mając przy tym o 200 Nm więcej.

Z drugiej strony, „CumminsoScania” ma też konkretne zalety. Przede wszystkim silnik jest wyjątkowo cichy i nie przekazuje do kabiny większych wibracji. Dodatkowo poprawia to więc komfort jazdy. Ponadto ciężarówka z 6,7-litrowym silnikiem oferuje o 360 kilogramów mniejszą masę własną niż warianty 9-litrowe. Do tego Scania zapewnia, że mniejsza jednostka będzie miała mniejszy apetyt na paliwo. Choć oczywiście trzeba się spodziewać, że będzie to zauważalne przy spokojniejszej jeździe, bez wielkich obciążeń.

A jak zużycie paliwa wypadało w praktyce? Tutaj mogę posłużyć się danymi z przejazdu testowego, który składał się w trzech mniej więcej równych fragmentów – bardzo wąskich dróg wiejskich, przejazdu przez Poznań od samej północny na samo południe, a także przejazdu autostradą A2 i drogą ekspresową S11. Wszystko odbyło się między godziną 14 a 17, w bardzo gęstym ruchu i z dwoma postojami. Na drogach szybkiego ruchu rozpędzałem się natomiast do 85 km/h. Tutaj zaś trzeba zaznaczyć, że samochód miał przełożenie 3.07 oraz opony 315/70, już przy 80 km/h osiągając ponad 1300 obr./min.

Łączny dystans testowej trasy wynosił 91 kilometrów, średnia prędkość weszła na poziom 37,47 km/h, a zużycie paliwa zamknęło się w niemal równych 20 l/100 km. Dokładnie 20,04 l/100, co biorąc pod uwagę typowo lokalne warunki, zasługuje na uznanie.

Jakie towarzyszyły temu odczucia? Siedząc za kierownicą testowej serii P, bardzo szybko zapomniałem, że jadę małą, dystrybucyjną ciężarówką. Samochód oferował bowiem dokładnie takie samo miejsce pracy, jak w większych ciężarówkach serii R oraz S. Przed sobą miałem ten sam, świetny zestaw wskaźników, a centralne miejsce na desce rozdzielczej zajmował również ten sam i również świetny system multimedialny. Gdy więc jechałem po autostradzie, czułem się niczym w samochodzie długodystansowym.

Zakres regulacji kierownicy oraz fotela nie zostawiał żadnego niedosytu, a widoczność była wyraźnie lepsza niż w Scaniach serii P poprzedniej generacji. Wynikało to ze znacznego obniżenia deski rozdzielczej, poprawienia lusterkach oraz przeszklenia dolnej partii prawych drzwi. Warto też docenić kilka detali z listy wyposażenia, jak możliwość załączania hamulca silnikowego ręką lub nogą, czy też automatyczny hamulec podtrzymujący pojazd na wzniesieniu. Był też automatyczny hamulec ręczny, odpuszczający po zapięciu pasa bezpieczeństwa, zamknięciu drzwi, przełączeniu skrzyni na „D” oraz wciśnięciu pedału gazu.

No właśnie, skrzynia biegów. Ta miała tutaj oznaczenie GR875, będąc konstrukcją o ośmiu przełożeniach. Podobnie zaś jak większa, 12-biegowa siostra, przekładnia pracowała szybko, sprawnie i bezproblemowo. W mieście można było docenić szybko działający tryb manualny oraz wygodną w obsłudze manetkę. Co jednak wyróżniało testowe P280 od większych ciężarówek, to brak tempomatu przewidującego topografię terenu.

Jeśli chodzi o zawieszenie, to przednią oś umocowano do dwóch klasycznych resorów, a z tyłu zastosowano dwie poduszki. Ciężarówka była przy tym bardzo pewna w wprowadzeniu, a pod względem komfortu – przy pełnym obciążeniu – nie można było jej niczego zarzucić. Choć przyznam, że przy wspomnianym na wstępie zderzaku, zawieszonym niebezpiecznie blisko ziemi, jak najbardziej wskazane byłoby przednie zawieszenie pneumatyczne. Lub po prostu mniejszy zderzak 😉

Dla wyjaśnienia jeszcze dodam, że nowa Scania serii P dostępna jest także bez podwyższenia dachu oraz w wersji z najwyższym dachem typu Highline. To samo dotyczy długości kabiny – zamówić można także wersję bez jakiegokolwiek przedłużenia lub z pełnowartościową kabiną sypialną.

Dodatkowe zdjęcia: