Scania i MAN z nowymi, wspólnymi silnikami oraz ulepszony napęd na LNG

Układy napędowe marki Scania przechodzą pewne zmiany. Oficjalnie wiadomo już o udoskonaleniach, którym poddano ciężarówki na płynny gaz ziemny, zwany LNG. Za to nieoficjalnie mówi się o premierze całej gamy nowych diesli.

LNG

Wczoraj publikowałem artykuł zatytułowany: Jak jeździ Scania z systemem automatycznego kierowania – nowy układ LKA w praktyce. Wystąpiła w nim biała Scania R410 LNG, będąca nowym autem demonstracyjnym polskiego importera. Ciągnik nie zdążył jeszcze nawet otrzymać stałych rejestracji, a pod jego kabiną pracował właśnie udoskonalony napęd.

Co się zmieniło? Zbiorniki LNG wyposażono w nowe, ulepszone wymienniki ciepła, lepiej radzące sobie przy bardzo niskich temperaturach. Dzięki temu gazowy ciągnik powinien bez żadnych problemów pracować przy temperaturach rzędu -35 stopni Celsjusza, nie sprawiając większych problemów z rozruchem lub zasięgiem.

Zmienił się także intercooler, chłodzący gazy wylotowe. Jest on teraz o 10 proc. bardziej wydajny, co w przypadku ciężarówki gazowej ma wyjątkowo duże znaczenie. O ile bowiem gazy wylotowe diesla osiągają temperaturę rzędu 700 stopni Celsjusza, to spaliny silnika gazowego mogą być nawet o 200 stopni gorętsze.

Poza tym to nadal ta sama, dobrze znana jednostka o pojemności 13 litrów. Przy tym dolna część silnika jest taka sama jak w dieslach, natomiast cała góra została dostosowana do specyfiki spalania gazu. Już z zewnątrz zauważymy cewki zapłonowe, niczym w benzynowych autach osobowych. Są one konieczne, gdyż doprowadzenie LNG do wybuchu wymaga udziału świecy zapłonowej. Przy każdym cylindrze widać też po dwa wtryski gazu. Zasięg takiej Scanii powinien oscylować w okolicach 1200-1300 kilometrów.

Diesel

Tutaj nie mam jeszcze żadnych konkretów, ale ewidentnie zbliża się premiera zapowiadana krótko przed pandemią. Mowa tutaj o prezentacji nowych silników rzędowych, mających 6 cylindrów, około 13 litrów pojemności i oferujących moce rzędu 400-500 KM. Jednostki te mają być wspólną konstrukcją dla Scanii oraz MAN-a, przypieczętowując tym samym współpracę w ramach koncernu Volkswagena. Wszystko ma być też projektowane z myślą o wyjątkowo niskim zużyciu paliwa, by spełnić unijny nakaz ograniczenia emisji CO2.

Przed pandemią krążyły zapowiedzi, za nowe silniki zobaczymy jeszcze pod koniec 2020 roku. Z tego jako pierwsza miała otrzymać je Scania, a mniej więcej rok później miał dołączyć do tego MAN. Koronawirus wymusił jednak opóźnienie projektu i premiera ma nastąpić dopiero w nadchodzących miesiącach lub tygodniach. Tak przynajmniej mówią coraz liczniejsze, nieoficjalne informacje.

Przypomnę tutaj, że Volkswagen zarządził bardzo konkretne zmiany w podzespołach Scanii oraz MAN-a, by ograniczyć w ten sposób koszty działalności obu marek. Zunifikowanie układów napędowych ma wejść na poziom 80 procent. Innymi słowy, cztery na pięć elementów układów napędowych ma być wykorzystywanych zarówno w Scaniach, jak i w MAN-ach. Ponadto koncern podzielił zakres odpowiedzialności za jednostki różnych wielkości. Scania ma nadzorować prace nad silnikami do ciężkich modeli, natomiast MAN zarządzać projektami dla ciężarówek lekkich lub średnich.