Ubiegły tydzień zakończył się przełomową informacją z Niemiec – Chińczycy weszli na szczyt światowej sprzedaży samochodów ciężarowych. Dotychczasowy lider, czyli niemiecki koncern Daimler, został wyprzedzony przez dwóch chińskich gigantów, mianowicie FAW-a oraz Dongfenga. Tymczasem wystarczy cofnąć się o trzy dekady, by Dongfeng był jeszcze producentem egzotycznych „wynalazków”.
W drugiej połowie lat 80-tych do Chin sprzedano sporą partię samochodów ciężarowych marki Roman. Pojazdy te pochodziły z Rumunii, a konkretnie z Socjalistycznej Republiki Rumunii, będąc wyeksportowanym w ramach współpracy między krajami byłego bloku wschodniego. Choć pod względem zastosowanych rozwiązań blisko było im do zachodnioniemieckiej marki MAN. To właśnie ona dostarczyła bowiem Rumunom licencję na produkcję silników, a także sprzedała na początku lat 70-tych prawa do produkcji kabiny. To też dlatego rumuńskie Romany do złudzenia przypominały MAN-y F8.
A do czego Chińczycy potrzebowali tych ciężarówek? Otóż postanowili uczynić z nich autobusy miejskie, dodatkowo mające układ przegubowy. W tym celu rumuńskie podwozia sprowadzono do Chin i przekazano do zabudowania wspomnianej na wstępie firmie Dongfeng. Oryginalna szoferka z ciężarówki została przy tym zachowana, podobnie jak i umiejscowiony z przodu silnik. Tylna partia nadwozia została jednak obudowana niczym w autobusach, a do tego Chińczycy dołączyli część przegubową, z własną ramą oraz produkowaną lokalnie osią.
Pasażerowie wsiadali do takiego Romana niczym do najzwyklejszego autobusu. Zastosowano przy tym drzwi harmonijkowe, umieszczone w obu partiach zabudowy. Typowy dla transportu miejskiego był też wystrój wnętrza, z licznymi poręczami oraz niewielką ilością miejsc siedzących. I tylko kierowca mógł mieć tutaj wrażenie, że nie porusza się autobusem miejskim, lecz typową, ciężką ciężarówką. W końcu w Rumunii na takie same szoferki zakładano tablice „TIR” i ruszano w trasy po całej Europie, a nawet i po Bliskim Wschodzie.
Na koniec dodam, że jeszcze w 1989 roku Roman zatrudniał około 20 tys. osób i wyprodukował blisko 13 tys. ciężarówek rocznie. Z tego na eksport trafiło 2 tys. egzemplarzy, głównie do krajów byłego bloku wschodniego, do kilku krajów azjatyckich, a nawet do Peru. Transakcje te miały spłacać długi rozciągnięte przez Rumunów lub też dochodziło do wymiany na inne produkty. Za to już 2002 roku produkcja wynosiła ledwie 700 pojazdów rocznie. Gdy bowiem doszło do przemiany ustrojowej, Roman szybko okazał się firmą nierentowną, wytwarzającą przestarzałe pojazdy, niechciane także przez samych Rumunów.
Romany pracujące w firmach wschodnioniemieckich: