Od początku 2020 roku unijno-brytyjski transport odbywał się w znacznie okrojonej formie. Taka sytuacja przechodzi już jednak do historii, gdyż ilość odprawianych w Dover ciężarówek wraca do poziomu znanego sprzed Brexitu oraz sprzed pandemii.
Jak poinformował prezes portu w Dover, ruch w jego obiekcie powrócił do poziomu 10 tys. ciężarówek na dobę. Stanowi przy tym 31 procent całego ciężarowego ruchu w brytyjskich portach, a łączna wartość przewożonych przez Dover ładunków ma przekraczać 140 miliardów funtów. Wygląda to więc na powrót do dawnego popytu, co jest korzystnym wskaźnikiem ekonomicznym. Z drugiej jednak strony, jest to też jednoznaczne z powrotem dawnych problemów, o czym dobitnie przekonaliśmy się w miniony weekend.
Od piątku do niedzieli na linii Dover-Calais trwała kumulacja problemów: P&O Ferries nie pływało w związku trwającą restrukturyzacją w firmie, DFDS musiało ograniczyć ruch jednostek w związku z bardzo trudnymi warunkami pogodowymi, a Eurotunnel zmagał się z problemami technicznymi, tymczasowo wstrzymując ruch pociągów. Wielu kierowców ma więc za sobą weekend w kolejkach, w ramach Operacji Brock, czyli grupowania ciężarówek na autostradzie, z dala od postojowego zaplecza.
W niedzielne popołudnie zatory zaczęły się rozładowywać i poniedziałkowy ruch ma odbywać się bez dodatkowych utrudnień. Choć na przykład Eurotunnel nadal mówi o trzygodzinnych opóźnieniach, a promów P&O Ferries nadal w Calais nie ujrzymy.