Renault Trucks T520 High „Renault Sport Racing” – limitowana wersja, do której bardzo się przyłożono

Renault Clio oraz Megane w wersjach Renault Sport – w skrócie RS – to samochody znane wszystkim miłośnikom szybkiej motoryzacji. Wielu z Was kojarzy też zapewne żółto-czarne bolidy Formuły 1, jeżdżące dla zespołu Renault Sport Racing. Teraz natomiast przydomek Renault Sport, w połączeniu z żółto-czarnym malowaniem, zobaczymy także na samochodach ciężarowych. Wszystko w ramach limitowanej serii stu egzemplarzy, ledwie kilka godzin temu zaprezentowanej na torze wyścigowym pod Lyonem.

Pełna nazwa opisywanego pojazdu brzmi Renault Trucks T520 High „Renault Sport Racing”. Mamy tutaj więc do czynienia z najmocniejszym silnikiem z oferty oraz z największą, najwyżej zawieszoną kabiną. Innych wariantów w ofercie nie będzie, gdyż „Renault Sport Racing” ma być po prostu pod każdym względem „naj”.

Faktem też jest, że Francuzi naprawdę się do tego samochodu przyłożyli. Opracowano bowiem projekt, który uczynił ciężarówkę wyjątkową, da się powtórzyć w stu egzemplarzach, a jednocześnie nie będzie łatwy do podrobienia. Zadbano też o odpowiednie zmiany we wnętrzu i dodano do tego wszystkiego sportową otoczkę.

Najważniejsze okazuje się malowanie. Podkreślam, malowanie, gdyż Renault Trucks nie chciało tego samochodu oklejać, naklejki ograniczając wyłącznie do napisów na kabinie. Druga sprawa, że samo malowanie też jest wyjątkowe. Zamiast standardowych dwóch warstw lakieru, tutaj zastosowano trzy warstwy, normalnie niespotykane. Dzięki temu, w zależności od słońca, samochód potrafi mienić się różnymi odcieniami. Czasami żółty jest bardziej złoty, a czasami wydaje się wręcz zielonkawy.

O czarnym lakierze też można coś tutaj powiedzieć. Występuje on w trzech wersjach – metalicznym, matowym i – jakby to powiedzieć – nieco wypukłym. Uznano po prostu, że tak będzie fajniej i ciekawiej. Ba, nawet schemat malowania kół jest nieprzypadkowy. Z przodu mamy matowe, czarne felgi z żółtymi obręczami, natomiast z tyłu dominuje metaliczny żółty z czarnymi piastami. Ma to być nawiązanie do wyścigów torowych, gdzie często stosuje się przednie i tylne koła z innymi wzorami malowania.

Są też mniejsze detale. Klimatyzator postojowy polakierowano tak samo jak kabinę, podczas gdy sygnały dźwiękowe otrzymały kolor czarny. Czarny jest też emblemat z oznaczeniem modelu, a na wewnętrznej stronie drzwi pojawiła się tabliczka potwierdzająca autentyczność danego egzemplarza. Kolejne żółto-czarne elementy mamy również we wnętrzu. Fotele, kierownica, dolne łóżko, a nawet poręcze przy drzwiach pokryto czarną skórą z żółtymi przeszyciami. Te same kolory mają urządzenia wentylacyjne, otoczenie panelu klimatyzacji, czy też wybrane panele przy schowkach. Na boczkach drzwiowych i desce rozdzielczej wymalowano zaś wzór imitujący włókno szklane.

Co ciekawe, w Renault Trucks zastanawiano się nawet nad podwyższeniem mocy silnika, specjalnie dla tej jednej wersji. Okazało się jednak, że zrobienie na przykład wariantu T550 byłoby wyjątkowo trudne i kosztowne. Mocniejsza wersja musiała by bowiem przejść proces homologacyjny, udowadniając zgodność z normami emisji spalin. Dla zaledwie stu egzemplarzy byłoby to pewną przesadą.

A co z dostępnością opisywanej wersji? Jak już wspomniałem, Renault Trucks T520 High „Renault Sport Racing” ma powstać w dokładnie stu egzemplarzach. Pierwszy z nich, właściwie będący prototypem, widzicie na zdjęciach. Kolejne 99 sztuk wyprodukuje się natomiast bardziej seryjnie, wprowadzając je do sprzedaży we wrześniu bieżącego roku. Oczywiście o ile chętni nie zarezerwują ich wcześniej, jako że powoli zaczyna mieć to miejsce. Co też ważne, sportowa wersja ma trafić na dziesięć rynków, w tym między innymi do Polski. W zależności od rynku, z zamówieniem na „Renault Sport Racing” mają też wiązać się dodatki. Będą to atrakcje związane z Formułą 1, jak wyjazd na jeden z wyścigów.

Jako ciekawostkę jeszcze dodam, że w egzemplarzu widocznym na zdjęciach tymczasowo odłączono ogranicznik prędkości, a także ograniczono działanie systemu kontroli trakcji. Ja natomiast miałem okazję zasiąść za kierownicą i wykonać trzy pełne okrążenia po torze, na którym zwykle ścigają się samochody osobowe.

Początkowo spodziewałem się, że jakkolwiek ostrzejsza jazda nie będzie wchodziła w grę. Z natury nie jestem też osobą, która lubi szybką jazdę. Szybko okazało się jednak, że układ kierowniczy nadspodziewanie dobrze radzi sobie z jazdą na granicy przyczepności, podobnie jak mechaniczno-pneumatyczne zawieszenie. Skrzynia biegów chętnie utrzymywała bardzo wysokie obroty, nie przeszkadzając w jeździe, a i na przyspieszenie nie można narzekać, zwłaszcza w okolicach 2000 obr./min.. Odważyłem się nawet na gwałtowne hamowanie przed zakrętem z bodajże 108 km/h, robiąc dopiero w momencie, gdy opiekun samochodu – siedzący na prawym fotelu – zaczął wykonywać ostrzegawcze gesty. I powiem Wam, że samochód naprawdę wykonał to hamowanie pewnie, a ja miałem fantastyczną zabawę.