Rampa do usuwania lodu z naczep, stojąca nieopodal Zgorzelca – skąd się wzięła i czy będą kolejne?

Dokładnie tak to powinno wyglądać – profesjonalna rampa do odśnieżania, bezpieczne schody oraz podesty otoczone barierkami. Zdjęcia tej konstrukcji nadesłał Czytelnik Marek, zastając ją przy niemieckiej autostradzie A4, na parkingu Oberlausitz Nord między Zgorzelcem a Dreznem.

Mając do dyspozycji taką rampę, kierowcy będą mogli bezpiecznie oczyścić dachy swoich pojazdów. Pozwoli to uniknąć wielu niebezpiecznych zdarzeń, a sami kierowcy ograniczą sobie stresu oraz potencjalnych konsekwencji prawnych.

Inicjatorem budowy tej konkretnej rampy był lokalny policjant Martin Hottinger. W przyszłości pracował on jako kierowca ciężarówki i doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożeń związanych z niskimi temperaturami. By jednak postawić rampę, musiał się on zatroszczyć o wsparcie prywatnych sponsorów, jako że państwowy budżet na tego typu obiekty po prostu nie istnieje.

Problem z finansowaniem występuje w całych Niemczech. Jeśli gdzieś stoi jakaś rampa, to zwykle mamy do czynienia z obiektem zbudowanym za prywatne pieniądze, w ramach prywatnej inicjatywy. Czasami płacą za to firmy transportowe, są też rampy sfinansowane przez organizację TÜV, a jeszcze innym razem inicjatywa stoi po stronie właściciela parkingu. Dlatego też ramp jest w Niemczech tak mało, a jeśli już ich przybywa, to w bardzo wolnym tempie.

W Polsce jest natomiast jeszcze gorzej, bo brakuje zarówno funduszy państwowych, jak i tych prywatnych. Na pewno pamiętacie projekt fundacji TruckersLife, tej od siłowni dla kierowców. Miała ona rozszerzyć swoją działalność o rampy do odśnieżania. Pierwszy taki obiekt postawiono przy trasie nr 19 i pokazywałem go w tym artykule. Na tym jednak się skończyło, a więc najwyraźniej więc zabrakło zainteresowania ze strony sponsorów.

Co więc w powyższej sytuacji począć? Najlepszym rozwiązanie wydaje się chyba odpowiednie doposażanie naczep. Dmuchane rękawy przy dachu – takie jak tutaj lub tutaj – skutecznie rozwiązują problem i nie są przesadnie drogie. Problem jednak w tym, że przewoźników trzeba by przekonać do wydania pieniędzy na rzecz używaną przez kilka tygodni w roku i nieprowadzącą do bezpośredniego zwiększenia zysków. To natomiast, jak łatwo się domyślać, nie byłoby łatwe.

Tak sobie więc myślę, że może sprawą powinna zainteresować się Komisja Europejska. Bruksela co rusz narzuca bowiem elementy dodatkowego wyposażenia, a kolejne rozszerzenie listy – opisywane tutaj – jest już w planach. Skoro więc można nakazywać montaż czujników chroniących rowerzystów, to można by się zatroszczyć także o urządzenia do usuwania lodu z naczep. Zyskaliby na tym wszyscy, a kierowcy nie musieliby narażać swojego zdrowia lub nawet życia.