Rama do łatwego holowania ciągników ciągnikami – Tow-Go oraz ciekawostka z Ameryki

Źródło powyższego zdjęcia: Cars in USA – Motoryzacja w USA – ciekawostki

Firmy transportowe z Ameryki Północnej każdego dnia udowadniają, że przewóz nowych ciężarówek nie wymaga żadnych zabudów. Normą jest tam nakładanie ciężarówek jedną na drugą i przeciąganie tak po trzech egzemplarzy. Wykorzystuje się przy tym specjalne mocowania, wpinane w przednie zawieszenia przewożonych pojazdów.

Prostota tego amerykańskiego systemu naprawdę może się podobać. Dodatkową zaletą jest też oszczędność miejsca, jako że platforma zabudowy nie zajmuje żadnej przestrzeni. Nic też nie jedzie nad kabiną kierowcy, dzięki temu osoby pracujące przy transporcie mają do dyspozycji przestronniejsze nadwozia.

Amerykański zestaw na rozładunku:

Czy natomiast coś podobnego można by zorganizować także w Europie? Gdyby się dało, firmy takie jak na przykład De Rooy na pewno by spróbowały. Nietrudno też wskazać na przepisy, które mogą stać tutaj na przeszkodzie. Problemem byłaby chociażby wysokość, wynikająca z kształtu europejskich kabin. Gdyby przednią oś europejskiego ciągnika unieść na metr lub półtora, przednia linia podwyższonego dachu mogłaby przekroczyć poziom czterech metrów.

Choć z drugiej strony, istnieje w Europie system, który pozwala przewozić ciągniki siodłowe bez udziału żadnych platform. Pojazdy spinane są wówczas siodłami, przemieszczają się jeden za drugim, a ten holowany ma koła częściowo w powietrzu. Rozwiązanie to nazywa się Tow-Go i już cztery lata temu zostało zaprezentowane przez holenderską firmę VDL. Niemniej mogliście o nim nigdy nie słyszeć, jako że Tow-Go nie zdobyło większej popularności.

Inaczej niż w Ameryce, przewożony ciągnik ustawiony jest tutaj tyłem do kierunku jazdy. Nie ma też możliwości połączenia więcej niż dwóch pojazdów. Jest też jednak wyraźna zaleta, mianowicie możliwość spinania i rozpinania bez udziału żadnego żurawia. Amerykański system jak najbardziej tego wymaga, podczas gdy w Tow-Go wystarczą proste najazdy. Zresztą, nie ma tutaj jakiegokolwiek udziału elektroniki, hydrauliki, czy pneumatyki. Wszystko jest rozwiązaniem w stu procentach mechanicznym.

Łatwo też wskazać zalety względem typowych systemów stosowanych w Europie. Inaczej niż w przypadku platformy, nawet ciągnik z najwyższym dachem powinien się tutaj zmieścić w limit 4 metrów. W stosunku do jazdy na sztywnym holu, wyeliminowano potrzebę obecności drugiego kierowcy. A w porównaniu z dzwonieniem po pełnoprawny holownik, ma być po prostu taniej i bardziej uniwersalnie.

Jak to wygląda w praktyce, możecie sobie zobaczyć na poniższym filmie: