Naczepy i przyczepy z własnym napędem to najwyraźniej przyszłość transportu drogowego. Ledwie przedwczoraj, w tym artykule, prezentowałem system firmy Bosch, chcącej doposażać naczepy w silnik elektryczne z samochodów osobowych. Ma to ograniczać zużycie paliwa w ciągnikach, poprawiać dynamikę na wzniesieniach, zastąpić spalinowe agregaty chłodnicze, a nawet umożliwić manewrowanie bez ciężarówki.
Teraz natomiast przyjrzymy się systemowi o nazwie TPA (Trailer Power Assist), dedykowanemu do transportu ponadnormatywnemu. Przygotowała go firma Scheuerle, specjalnie dla słynnej firmy transportowej Mammoet. W roli głównej występuje natomiast platforma do przewozu ładunków ponadnormatywnych, wyposażona we własny napęd o mocy 1000 KM.
Poniżej: transport wykonywany bez systemu TPA, z ładunkiem o masie 1048 ton. Więcej na jego temat przeczytacie tutaj.
Wyobraźmy sobie, że do przewiezienia jest ładunek o masie pięciuset ton. Dotychczas wymagałoby to użycia kilku ciągników balastowych, zwłaszcza przy ruszaniu oraz na wzniesieniach. Z systemem TPA ilość ciągników balastowych może natomiast zostać ograniczona, jako że sama przyczepa z powodzeniem zastąpi dwa typowe ciągniki.
Opisywany układ składa się z silników diesla, umieszczonych w specjalnym module, a także z silników hydraulicznych, umieszczonych przy czterech z sześciu zestawów kół platformy. Napęd spalinowy wprawi te silniki hydrauliczne w ruch i platforma będzie mogła osiągnąć w ten sposób prędkość do 28 km/h. Następnie, powyżej tej prędkości, moduł TPA przejdzie w stan uśpienia, automatycznie się odłączając.
Poniżej: TPA w stanie odłączonym, podczas jazdy bez ładunku
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Dla przykładu, platforma z systemem TPA zostanie podłączona do jednego ciągnika balastowego, tworząc zestaw o mocy około 1600 koni mechanicznych. W procesie ruszania udział wezmą oba układ napędowe – ten z ciężarówki oraz ten z platformy. Następnie, gdy pojazd już rozpędzi się do 28 km/h, z transportem będzie musiał poradzić sobie sam ciągnik. Nie powinno to jednak być problemem, jako że utrzymanie w ruchu rozpędzonego zestawu nie wymaga aż tak dużej mocy. Gdy natomiast na drodze pojawi się strome wzniesienie i prędkość zejdzie poniżej 28 km/h, zestaw znowu będzie mógł dysponować pełną mocą.
Trzeba też zaznaczyć, że opisywana platforma jest pojazdem modułowym. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by wydłużyć ją o kolejne segmenty i przewozić ładunki o pokaźnych rozmiarach. Druga sprawa to dwie możliwe pozycje dodatkowego napędu. Moduł z silnikiem może znajdować się nad rozciąganym dyszlem, zwalniając w ten sposób miejsce na platformie. Może też jednak zostać umieszczony na samej platformie, przy znacznym skróceniu dyszla. Faktem zresztą jest, że opisywany układ powstał z myślą o transporcie dalekobieżnym, realizowanym chociażby na niemieckich autostradach. Dzięki TPA, całkowita długość zestawów ma bowiem zostać znacząco ograniczona.
Poniżej: TPA w stanie gotowym do pracy, zawieszone nad dyszlem
Na koniec podam jeszcze kilka liczbowych szczegółów. Siła napędu silników hydraulicznych ma sięgać 400 kiloniutonów. Praca układ możliwa jest od -40°C do 50°C, a więc w niemal dowolnych warunkach klimatycznych. Jeśli natomiast chodzi o 28 km/h prędkości maksymalnej, to jest to wartość dwudziestokrotnie wyższa niż w zwykłych, typowo samobieżnych platformach.
Poniżej widzicie film, który prezentuje działanie systemu. Został on pokazany już 2 lata temu, gdy system TPA był dopiero w fazie projektu. Teraz natomiast pokazano pierwszy działający egzemplarz, widoczny na dołączonych do tekstu zdjęciach.