
Naprawdę trudno uwierzyć w scenariusz, w którym publiczne parkingi dla ciężarówek pokrywają się szybkimi ładowarkami. Problemem jest tutaj chociażby niedobór miejsc postojowych, a także nieprzygotowanie sieci przesyłowej. Dlatego w Holandii pojawił się pomysł, by firmy posiadające już ciężarówki elektryczne wzajemnie użyczyły sobie prywatne punkty ładowania.
Cztery holenderskie organizacje, łącznie reprezentujące setki firm z branży transportowej, logistycznej, ubezpieczeniowej oraz energetycznej, wspólnie zasiadły do stołu, by stworzyć ramy prawne dla użyczania prywatnych ładowarek dla samochodów ciężarowych. Mowa tutaj o urządzeniach montowanych na przykład na bazach lub przy magazynach, służących głównie na potrzeby własne, ale mogących poratować w trasie także ciężarówkę konkurencji.
W oparciu o te konsultacje powstał sześciostronicowy wzór umowy (dostępny tutaj, w języku niderlandzkim). Zawarto w nim gotową propozycję regulaminu dla takich użyczeń, miejsce do określenia warunków finansowych, a także szereg niezbędnych formularzy, służących opisaniu ładowarek, pojazdów, terminów wynajmu, osób odpowiedzialnych oraz innych tego typu kwestii.
Twórcy tego rozwiązania są przekonani, że ustandaryzowana umowa ułatwi rozwój bezemisyjnego transportu. Jeśli bowiem firmy zaczną użyczać sobie miejsca do ładowania, łatwiej będzie planować międzymiastowy ruch elektryków, wymagający doładowania baterii na trasie. Pozwoli to też ustabilizować zużycie prądu, rozwiązując problem kosztownego magazynowania energii. Dzisiaj coraz częstsza jest bowiem sytuacja, w której ładowarki podpięte do paneli fotowoltaicznych ładują flotę wyłącznie nocą, natomiast za dnia – gdy panele produkują najwięcej prądu – stoją po prostu bezużytecznie.
Oczywiście z polskiego punktu widzenia wszystko to może się jeszcze wydawać „pieśnią przyszłości”. Niemniej Holendrzy mocno przyspieszyli z tematem elektryków, co szerzej wyjaśniałem w następującym artykule: 46,5 mln euro dopłat do ciężarówek na prąd – budżet rozszedł się w półtora dnia